Niestety, zamieszanie z uchodźcami i religia, którą wyznaje Mamed Chalidow, nadal odbijają się na jego sportowej karierze. Pomimo iż wciąż pozostaje on najlepszym i zarazem najdroższym zawodnikiem w polskim MMA, to po dwóch z ostatnich trzech walk spotkał się tak dużą falą hejtu, że zastanawiał się, czy kontynuowanie kariery w kraju, który reprezentował od początku przygody z MMA, ma właściwie sens.
Warto zaznaczyć, że gwizdy i obelgi w kierunku Chalidowa nie są sprawą fanów, którzy w liczbie miliona lubią profil sportowca na Facebooku. Wystarczy, że zbierze się grupa osób, której poglądy Czeczena z polskim obywatelstwem nie pasują i już potrafią oni zaburzyć krajobraz po jego walce. Czy w Łodzi również Chalidow zostanie wygwizdany? Czy ta większość jego fanów, która zasiądzie w Atlas Arenie przeważy i ciepło przywita go na KSW 42? To ważne, bo od tego co wydarzy się 3 marca zależy dalsza decyzja gwiazdy polskiego MMA, co do przyszłości. Wszak nie podpisał on długoterminowego kontraktu z KSW, aby zostawić sobie furtkę na występy tam, gdzie będzie się czuł doceniany, a mowa tu o federacji ACB.
W Łodzi Chalidow nie ułatwi sobie zadania i godząc się na pojedynek z Tomaszem Narkunem dobrze o tym wiedział. Wygrać z młodszym, perspektywicznym i cięższym rywalem to obecnie jego motywacja, której wcześniej nie mógł znaleźć. Po raz pierwszy mówi się otwarcie, że Chalidow nie jest faworytem starcia z czempionem wagi półciężkiej. Podkreślają to zarówno zawodnicy jak i eksperci. W KSW zawodnik ze Stargardu Szczecińskiego jest ostatnim wojownikiem, który może zatrzymać 37-latka urodzonego w Groznym. Przede wszystkim nie ma nic do stracenia, gdyż cały czas pozostanie on mistrzem kategorii do 93 kg, a jeśli wygra to zyska sławę i pieniądze, o których marzyło wielu. Przed nim w takiej sytuacji byli Michał Materla i Borys Mańkowski, z tym, iż ten pierwszy mógł i stracił tytuł mistrzowski.
Chalidow w Łodzi może więcej stracić niż zyskać. Jeśli wygra nadal pozostanie legendą, tylko jeszcze bardziej spełnioną, dla której KSW ciężko będzie znaleźć większe wyzwanie. Chyba, że w przyszłości Martin Lewandowski i Maciej Kawulski zdecydują się jeszcze zestawić go z mistrzem wagi ciężkiej, co z pewnością jest szalonym pomysłem, ale nie niemożliwym do realizacji.
ACB z pewnością również czeka na to, co 3 marca wydarzy się w Łodzi. Federacja o czeczeńskim rodowodzie już dorównuje światowym potęgom MMA i z pewnością ucieszy się, jeśli Mamed Chalidow zdecyduje się na spędzenie ostatnich lat swojej kariery u nich. Miejmy jednak nadzieję, że reprezentant Polski do końca będzie jasno świecił w KSW, a kibice z każdym pojedynkiem będą oddawać mu należyty szacunek, jako sportowcowi, niezależnie od jego poglądów.
Waldemar Ossowski
Inne teksty autora >>>
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Joshua pokazał zdjęcie swoich mięśni. Niesamowite!