[tag=9681]
Szymon Kołecki[/tag] wielu kibiców zaskoczył, gdy zdecydował się spróbować swoich sił w MMA. Były mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów od roku udowadnia, że w nowej dyscyplinie radzi sobie bardzo dobrze. 36-latek do tej pory stoczył pięć pojedynków i wszystkie wygrał w pierwszej rundzie. Na tym jednak nie zamierza poprzestać i czeka na coraz silniejszych rywali.
Co sprawiło, że były sztangista zdecydował się na mieszane sztuki walki? Kołecki przyznaje, że stały za tym dwa powody. Jeden z nich to finanse.
- Uwielbiam trenować. Zastanawiam się, co zrobię jako sześćdziesięciolatek? Na pewno coś wymyślę. Może mniej intensywnego, ale nie umiem żyć bez aktywności. Będę sportowcem do śmierci. Potrzebuję treningu i rywalizacji, żeby żyć. Jest jeszcze coś: w MMA bardzo dobrze zarabiam. Prowadzę też własną działalność gospodarczą, ale przede wszystkim trenuję i mam naprawdę świetne warunki. Zapewniam przyszłość moim dzieciom - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Kołecki nie chce ujawniać, ile zarabia w klatce. Nie są to jednak małe pieniądze, co zdradził w kolejnej wypowiedzi.
- Powiem tak: kilka walk w MMA pozwoli mi kupić każdemu dziecku mieszkanie w dużym mieście. Nie będę kłamał, więc przyznaję, że jest dobrze. Zarabiam walkami i kontraktami reklamowymi, których mam sporo - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Adamek uzależnia przyszłość od decyzji żony: Ciężko jest z moją babą dyskutować!
Słynny sztangista wypowiedział się na temat jeszcze jednej kwestii. Chodzi o doping, który jest powszechny w jego poprzedniej dyscyplinie. Na pytanie, czy w MMA też istnieje, odpowiedział w sprytny sposób.
- W MMA nie ma dopingu, bo nic nie jest zabronione. Pewnie doping tu istnieje, bo dlaczego miałoby go nie być, skoro można stosować, co się chce? Jedyna federacja, w której są badania, to UFC. Inni tego nie robią, choć myślę, że to się jednak zmieni. Zresztą, ten sport ma taki potencjał, że prędzej czy później zacznie się nim interesować MKOl - komentuje.