W dwóch ostatnich potyczkach Mariusz Pudzianowski przegrał z Karolem Bedorfem i Szymonem Kołeckim. Z perspektywy czasu były strongman uważa, że nie powinien wychodzić do klatki na te pojedynki. Wszystko przez kontuzje, które uniemożliwiły odpowiednie przygotowanie do walk.
- Dwóch ostatnich walk nie przegrałem dlatego, że byłem słabszy. W ostatnim pojedynku zmagałem się z kontuzją mięśnia dwugłowego. Nie byłem w stanie podnieść nawet 20 kg, a wszedłem do klatki jak kamikadze. Zrobiłem durnotę, ale Szymonowi Kołeckiemu należało się zwycięstwo - powiedział Pudzianowski w rozmowie z Polsatem Sport.
Z kolei na trzy-cztery dni przed pojedynkiem z Bedorfem "Pudzian" zażył końską dawkę antybiotyków. - Byłem tak zapuchnięty, że myślałem, iż sędziowie mnie nie dopuszczą. Jakoś tę opuchliznę z twarzy zdjęliśmy, ale to też była z mojej strony durnota. To, że przegrałem dwie ostatnie walki, to nie znaczy, że nie umiem się bić - dodał Pudzianowski
Kolejną walkę "Pudzian" stoczy na gali KSW 51, która 9 listopada odbędzie się w Zagrzebiu. Jego rywalem będzie Erko Jun.
Zobacz także:
Boks. Agresywne zachowanie Tysona Fury'ego podczas gali WWE. Został powstrzymany przez ochronę
Boks. Artur Szpilka jest w formie. Zapowiada dobre wieści dla kibiców
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (on tour): Mamed Chalidow opowiedział o zatrzymaniu, poruszające słowa gwiazdy KSW