MMA. Sebastian Przybysz: Najpierw czas sprawdzić się z Damianem Stasiakiem

Materiały prasowe / kswmma.com / Na zdjęciu: Sebastian Przybysz
Materiały prasowe / kswmma.com / Na zdjęciu: Sebastian Przybysz

Sebastian Przybysz od niemal dwóch lat świetnie radzi sobie w KSW. 2020 rok może być kluczowy dla jego kariery. - Ciągle ćwiczę, nie załamuje się. Próbuje robić wszystko, żeby trzymać formę - mówi 26-latek o obecnej sytuacji z pandemią koronawirusa.

[tag=53172]

Waldemar Ossowski[/tag], WP SportoweFakty: Gale odwołane, kluby pozamykane, a wyjścia na zewnątrz ograniczone. Jak więc trenować?

Sebastian Przybysz, zawodnik KSW: Niestety, ale musimy zaakceptować aktualną sytuację. Wstaję trochę później niż normalnie, jem śniadanie i próbuje się poruszać. Ostatnio zakupiłem piłeczkę refleksową, taką na czoło, a'la Wasyl Łomaczenko, więc tym się bawię całymi dniami. Rozpisałem też sobie treningi siłowe. Mam w domu hantle, krążki, gumy. Na zewnątrz wychodzę biegać i do niedawna robiłem też tarcze, ale nowe zaostrzenia nawet to mi uniemożliwiają. Jest jeden pozytyw. Regularnie robię rozciąganie, więc kwarantanna wyjdzie mi dobre pod tym względem. Może w końcu zrobię szpagat w klatce (śmiech).

Na jaki termin przygotowywał się pan do walki, kiedy jeszcze w Polsce nie było problemu pandemii?

Miałem mieć walkę w maju. Teraz nie wiadomo, czy do niej dojdzie czy nie. Prognozy są raczej słabe. Ciągle ćwiczę, nie załamuje się. Próbuje robić wszystko, żeby trzymać formę.

ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (highlights): Toledo brutalnie znokautowany, popis Ormanowa na ACA

Po dwóch wygranych i świetnym 2019 roku spodziewa się pan walki o pas i rewanżu z Antunem Raciciem?

Myślę, że najpierw czas sprawdzić się z Damianem Stasiakiem. Nie mogę tego jeszcze potwierdzić, ale czuję, że to on będzie moim kolejnym rywalem. Rewanż z Antunem to oczywiście też mój cel, obydwaj zawodnicy są świetni.

Stasiak będzie raczej faworytem bukmacherów. 

To świetny zawodnik, prezentujący najwyższy poziom sportowy. Zresztą udowodnił to bijąc się dla UFC. Starcie z nim to kolejny, ważny etap w mojej karierze. Jeśli doszłoby do walki, to byłby to pierwszy fighter w mojej karierze, który walczył w przeszłości dla amerykańskiej organizacji.

Nie trudno wskazać pana potencjalnych rywali w KSW, bo kategoria kogucia dopiero tworzy się w federacji. Dlatego też nasuwa się proste pytanie. Czy w przyszłości wchodzą w pana przypadku walki w wyższej wadze?

Na razie nie myślę o walkach do 66 kg. Dobrze robi mi się wagę do 61 kg. Nie czuję na tę chwilę presji, aby robić kategorię piórkową. Zresztą jak nie KSW, to jest jeszcze sporo różnych miejsc, gdzie mogę się bić w swojej wadze. Nie zamykam się na jedno miejsce.

Czyli rozumiem, że kontrakt z KSW nie jest na wyłączności? 

Dokładnie. Bije się dla KSW, ale mogę walczyć też dla innych, zagranicznych organizacji. Jeśli przyjdzie fajna oferta walki w mojej wadze, to będę chętny.

Domyślam się więc, że możliwość walk dla innych organizacji w Polsce niż KSW jest zablokowana. Co zatem z ACA? Rosjanie coraz mocniej działają na naszym rynku. 

To pytanie bardziej do mojego menadżera.

Niedługo miną dwa lata, odkąd związał się pan kontraktem z KSW. Umowa na walkę w Ergo Arenie przyszła w odpowiednim momencie kariery? Spodziewał się jej pan?

W ogóle. To było dla mnie duże zaskoczenie. Wracałem po treningu, robiłem sporo rzeczy z trenerem tego dnia i trochę mnie poobijał. Nie miałem dobrego humoru, byłem nawet przygnębiony. Nagle dzwoni trener. Myślę - dzwoni pewnie, żeby się ponabijać. A on, że mam walczyć na KSW 44. To dało mi olbrzymią dawkę motywacji.

Duża presja ciążyła na panu przed debiutem. 

Wspominam to do dziś. To był piękny dzień. Nokaut, walka przed swoimi kibicami - to nie do opisania. To co czułem wychodząc do klatki było nieprawdopodobne. A czy była presja? Wtedy o tym nie myślałem. Ogólnie staram się nie dopuszczać do siebie negatywnych myśli.

W Polsce pierwsze kroki stawiają organizacje promujące pojedynki na gołe pięści. Skorzystałby pan z propozycji takiej walki?

Te bokserskie odmiany wydają mi się bardzo ekscytujące. Nie ukrywajmy jednak, że ta formuła walki naraża na straszne kontuzje. Ja połamałem kciuk bijąc się w rękawicach, a wydaje mi się, że gdybym ich nie miał, to byłoby jeszcze gorzej. Szkoda zdrowia. Wiadomo, że w klatce też podejmujemy duże ryzyko, ale nie aż w takiej skali. Z jednej strony mnie to kręci, może skusiłbym się na jeden, dwa pojedynki, ale więcej nie - szkoda zdrowia.

Jakie ma pan zdanie na temat gal FAME MMA? 

Moje zdanie nie jest raczej ważne. To co powiem i tak nic nie zmieni. Na początku byłem do tego sceptycznie nastawiony, ale z czasem to się zmieniło. Poznałem kilku gości, którzy tam się biją, zgłębiłem temat. Pozytywne jest to, że dużo chłopaków z FAME zaczęło prowadzić życie sportowe - to jest super. Ktoś wcześniej mógł być degeneratem, ale dzięki temu projektowi odmienił swoje życie. Takie osoby trafiają też do młodzieży, która już mniej uwagi zwraca na patologię. Może też dzięki temu przyjdzie więcej osób na sale treningowe? Dzieciak zobaczy, że jego tak zwany "idol", który do tej pory ćpał, wymiotował podczas internetowych relacji, teraz wziął się za siebie, a tym samym dał impuls do działania innym osobom.

Pewnie śledzi pan program "Tylko Jeden" w Polsacie. Kto jest pana faworytem do zwycięstwa?

Do ostatniego odcinka kibicowałem Bartkowi Gładkowiczowi. On stworzył naprawdę fajny wizerunek w tym programie, dał się lubić i wydaje się być dobrym chłopakiem. Kiedy jednak odpadł, to moim faworytem do wygranej został Tomek Romanowski. Lubię jego styl walki i trzymam za niego kciuki.

Czytaj także:
Koronawirus. Piękny gest Joanny Jędrzejczyk
Rafał Kijańczuk: Federacja została postawiona pod ścianą

Komentarze (0)