Koszmar zaczął się 22 lutego w Nowej Zelandii, która swoim krajobrazem raczej przypomina raj na ziemi. Już w pierwszej minucie pojedynku z Chinką Xiaonan Yan na gali UFC Polka doznała pęknięcia cienkiego jak kartka papieru oczodołu.
Zaczęła widzieć podwójnie i od tego momentu walczyła już nie tylko z rywalką, ale okropnym bólem i samą sobą. Nie odpuściła jednak. Wierzyła, że za chwilę wszystko wróci do normy i z taką nadzieją dotrwała do ostatniego gongu. Po pojedynku trafiła do szpitala. Tam okazało się, że uraz jest poważny, że w najgorszym wypadku grozi utratą wzroku. O tym łodzianka poinformowała w specjalnym nagraniu w mediach społecznościowych. Jej łamiący głos i rozbita twarz obiegły media.
- Po żadnej wygranej walce nie było o mnie tak głośno, jak po tej przegranej. Tym żyła nie tylko cała Polska, ale cały świat. To, co się wydarzyło, było niefajne, drastyczne, ludzie się o mnie martwili, ale też całą tę sprawę wyolbrzymili. Dlatego w kolejnym filmie chciałam ich uspokoić, że nie jest aż tak źle. Na początku sama naprawdę się przestraszyłam, ale później pomyślałam sobie "będę żyć, jest OK" - wspomina Kowalkiewicz.
- To było i nadal jest dla mnie ciężkie doświadczenie, ale dostałam tak ogromne wsparcie od rodziny, zawodników, kibiców, często zupełnie obcych ludzi, że wstąpiła we mnie pozytywna energia i wewnętrzna siła. Ludzie wykonali ogromną robotę i to dzięki nim tak dobrze się trzymam - mówi wyraźnie wzruszona.
Po powrocie do Polski była mistrzyni KSW przeszła badania w Warszawie. Na początku marca odbyła się operacja. - Udała się. Można powiedzieć, że widzę już normalnie, ale wtedy, kiedy patrzę na wprost - tłumaczy nam Kowalkiewicz.
ZOBACZ WIDEO: Klatka po klatce (online). Akop Szostak zdradza zaskakujące szczegóły. "Nic nie zarobiłem na MMA"
Problem pojawia się, gdy chce spojrzeć maksymalnie do góry albo w dół. - Wtedy widzę podwójnie. Ale cały czas rehabilituję to oko, żeby normalne widzenie wróciło. Istnieje ryzyko, że nie wróci. W takich wypadkach zalecana jest kolejna operacja gałki ocznej. Mam jednak nadzieję, że czas wyleczy rany i drugi zabieg nie będzie potrzebny - dodaje.
Czas i specjalne ćwiczenia mają tu znaczenie kluczowe. - Muszę wodzić wzrokiem za palcem. Góra. Dół. Lewo. Prawo. Później oczami "kręcę" kółka. I tak dwa razy dziennie po parę minut - wyjaśnia Kowalkiewicz. Rehabilitacja zbiegła się w czasie z pandemią koronawirusa, co dla zawodniczki okazało się... zbawienne.
- Przez to, że świat stanął w miejscu, nie mam miałam poczucia, że wszyscy idą do przodu, a ja się cofam. Fakt, że wszyscy byli zamknięci w domach, dobrze wpływał na moją psychikę. Jest takie bardzo prawdziwe powiedzenie: nic tak nie pociesza w nieszczęściu, jak widok cudzego nieszczęścia. Coś w tym jest. Może to niefajne i trochę mi z tym źle, ale to nie pozwoliło mi wpaść w depresję - wyjaśnia była pretendentka do pasa UFC, która po trudnych chwilach wraca do normalności. Ostatnio dostała nawet zielone światło na powrót do aktywności fizycznej i kilka dni temu mogła się pochwalić w sieci pierwszym prawdziwym treningiem.
- Już od jakiegoś czasu się ruszałam, ale ciężko było te aktywności nazywać treningami. To były raczej rozruchy. Kiedyś tak wyglądały moje rozgrzewki. Ale wszystko powoli wraca do normy. Mam już za sobą mocniejsze biegi, była też pierwsza walka z cieniem, a w czwartek będzie ten dzień, kiedy zrobię mocniejsze tarcze. Nie mogę się doczekać - cieszy się.
Powrót na salę nie oznacza jednak powrotu do normalnego reżimu treningowego. Sparingi czy walka jak na razie nie wchodzą w grę. Po pytaniu, czy w ogóle są możliwe, zawodniczka tylko rozkłada ręce.
- Do tej pory nie mam pewności. Najgorsza jest właśnie ta niepewność, czy jeszcze kiedyś będę mogła zawalczyć. Chciałabym stoczyć co najmniej dwa pojedynki. To moje wielkie marzenie. Jeżeli jednak lekarze będą mi kategorycznie odradzali powrót, to chyba ich posłucham. MMA to najwspanialsza rzecz, jaka mi się przytrafiła w życiu, ale wszystko kiedyś się kończy i chciałabym mieć coś poza MMA. Chociaż mam nadzieję, że jeszcze nie teraz - mówi.
Wszystko będzie uzależnione od postępów w rehabilitacji. Już wkrótce zawodniczka uda się na konsultacje do centrum MML i nie wyklucza, że wtedy dostanie odpowiedź na najważniejsze pytanie. - Na początku czerwca mam wizytę u doktora Michała Michalika. Zobaczymy, co powie.
Co jeśli nie wyrazi zgody na kolejne pojedynki? - O zarabianie pieniędzy się nie martwię, bo już mam parę pomysłów i projektów, które rozwijam. Będę tylko musiała znaleźć nową pasję. Kiedyś miałam takie marzenie, żeby latać. Mam na koncie kilka skoków spadochronowych, a teraz wymyśliłam, że chcę pilotować mały samolot. To kolejne wyzwanie. Już nawet rozmawiałam z kolegą, który się na taki kurs wybrał. Niewykluczone, że i ja wkrótce polecę - marzy Kowalkiewicz.
Karolina Kowalkiewicz to jedna z najlepszych zawodniczek w historii żeńskiego MMA w Polsce. W zawodowej karierze odniosła 12 zwycięstw i doznała 6 porażek. Była mistrzynią KSW i pretendentką do pasa UFC. W najlepszej lidze MMA na świecie stoczyła 11 pojedynków.