Marcin Różalski cztery razy leżał na deskach w walce z Errolem Zimmermannem. W drugiej rundzie sędzia zakończył pojedynek. - Stawiałem sobie zobaczyć, żeby zobaczyć po tych dwóch latach rdzę, bo dzieliłem jak świnia. Faktycznie, ta rdza nie została. Pewne rzeczy, które miałem wypracowane, po prostu mi nie wchodziły. Errol więcej walczył w defensywie, bardzo fajnie chodził na nogach. Dochodził do takiego dystansu, gdzie byłem na wyciągnięcie nogi - mówił po walce. Mimo porażki dostał ogromne brawa od kibiców. Stwierdził, że ludzie cenią jego autentyczność.