- To była sprawa zespołu i Nelsona, ale Alonso był jej częścią. Wiedział. Nie możemy tego wiedzieć, ale on wiedział. To absolutnie pewne - powiedział kilka dni temu Brazylijczyk. Szybko wprawdzie wydał oświadczenie, że to tylko jego przeczucia, ale niesmak po jego słowach i tak pozostał.
Fernando Alonso nie zamierza jednak robić z zarzutów Massy problemów. Zapytany, czy to początek wojny psychologicznej między nimi odparł: - Nie, nie sądzę, żeby tak było.
- Przede wszystkim nie wiem, jaka jest prawda - może to jakieś nieporozumienie, albo co innego. Trudno ocenić co Felipe powiedział, a czego nie. Później powiedział coś innego. To nie jest dla mnie zbyt ważne, nie jestem tym zmartwiony - powiedział Hiszpan.
- Światowa Rada jasno napisała w oświadczeniu, że nie miałem nic wspólnego z wydarzeniami z Singapuru, nie byłem w to zamieszany, nic nie wiedziałem. Nie ma wątpliwości co do tego. Dlatego nie zwracam na to uwagi - dodał dwukrotny mistrz świata.
- To nie będzie miało wpływu na mnie lub na nasze relacje. Ciągle uważam, że będzie wspaniale, ponieważ w Ferrari ważniejsza jest grupa, a nie indywidualności. Wszyscy mechanicy, inżynierowie, ludzie w fabryce, kierowcy Stefano Domenicali, Luca di Montezemolo i reszta są częścią zespołu - wielką rodziną - ocenił.
- Myślę, że to będzie dobry zespół i będziemy z Felipe tworzyć mocny zespół w przyszłym sezonie. On wraca do zdrowia po ostatnich testach we Włoszech, to dobra wiadomość dla wszystkich - dodał Alonso.
Kierowca Renault zapewnił również, że jego dotychczasowe relacje a Massą były dobre. - Nie było nigdy problemów. Kilka razy walczyliśmy na torze, np. w Barcelonie w 2007 roku czy na Nurburgring w tym samym sezonie. Później, w poprzednim roku myślę, że zbudowaliśmy dobre, przyjacielskie relacje. Wspierałem go w ostatniej części mistrzostw, ponieważ uważałem, że ma duże szanse na wywalczenie tytułu. Nie udało się to, ale jestem pewny, że nasze kontakty będą ok. - jak z wieloma innymi kierowcami - zakończył Hiszpan.