- Zło, które zostało mi wyrządzone nie może być zapomniane w ciągu jednego dnia - powiedział Briatore w rozmowie z La Gazzetta dello Sport. Włoch kolejny raz przyznał, że kara nałożona na niego przez FIA to wynik tylko i wyłącznie jego wieloletniego konfliktu z Maxem Mosley'em, byłym szefem Międzynarodowej Federacji Samochodowej.
- To była zemsta Mosley'a, który zawsze zarządzał FIA i Światową Radą Sportów Motorowych, jakby to był jego prywatny folwark. Uspokajał mnie, że oni wiedzą, iż nie miałem nic wspólnego z tą sprawą. A potem wydali werdykt. To podłość po moich 18 latach w F1. Wcześniej Mosley próbował zabrać mi tytuły, najpierw z Alonso, potem z Schumacherem, teraz chciał mnie zniszczyć tą historią - ocenił Briatore.
Po ogłoszeniu werdyktu przez francuski sąd Włoch zapowiedział, że będzie kontynuował działalność jako menadżer kierowców wyścigowych. - Wyłączając Kovalainena i di Grassiego, moje relacje z kierowcami nigdy się nie zmieniły - zapewnił. - Teraz analizujemy sytuację z prawnikami i zobaczymy, czy powinniśmy podjąć działania wobec osób, które zerwały z nami umowy - dodał.