Mateusz Senko: Sezon zakończyłeś tuż za podium w klasie N3, ze stratą jednego punktu do trzeciego miejsca. Na pewno żałowałeś odwołanej Barbórki Cieszyńskiej?
Maciej Longota: I tak i nie, ponieważ nie miałem w planach startu w tym rajdzie. Natomiast gdybym wiedział , że zabraknie mi jednego punktu do zajęcia trzeciego miejsca w grupie N i klasie N3 na koniec sezonu to poważnie zastanawiałbym się nad startem w tej imprezie, gdyby się oczywiście miała odbyć. Na pewno byłaby pasjonująca walka pomiędzy nami a rodziną Czekanów (śmiech).
Jak to się stało, że w debiucie (nie licząc Barbórki Warszawskiej) w Peugeocie 206 RC ukończyłeś Rajd Warszawski na piątym miejscu w "generalce" i drugim w N3?
- Trasa tego rajdu należy do najłatwiejszych w porównaniu do Świdnickiego, Karkonoskiego czy Rzeszowskiego. Znaczenie miała także znajomość części odcinków. Zanim zacząłem swoją przygodę z rajdami bywałem co roku na Warszawskim jako kibic. Nawigacyjnie jest to też łatwy rajd. Na pewno nie ma na nim zakrętu w zakręt, gdzie trzeba być bardzo skoncentrowanym na tym co dyktuje pilot i nie ma drzew, które działają na wyobraźnię. Należy też wspomnieć, że w tym rajdzie nie wystartowali bracia Szejowie i Paweł Hankiewicz, a Tomkowi Sawickiemu nie udało się dojechać do mety. Gdyby ta trójka jechała w rajdzie na pewno nie byłbym tak wysoko.
W kolejnych rajdach nie było już tak dobrze, chociaż w Karkonoszach nawiązałeś walkę z czołówką. Rosnące blisko drogi drzewa działały na wyobraźnię?
- Oj tak działały, działały (śmiech). Ale mówiąc całkiem poważnie, ten sezon traktuję jako trening i naukę samochodu, więc celem było przejechanie jak największej ilości rajdów bez względu na wynik. Nie miałem więc ciśnienia na czasy poszczególnych oesów, za to bardzo zależało mi na przejechaniu jak największej ilości kilometrów oesowych w różnych warunkach.
Nie było też tak źle, zwłaszcza po pierwszych pętlach. W dziesiątkę się wbijamy, także jak na pierwszy sezon kiedy poznajemy auto i trasy i tak jest chyba nieźle. Już tak mam (śmiech), że na każdym rajdzie na drugiej pętli wykonam jakiegoś babola. Na warszawskim wpadliśmy w ogrodzenie sadu, na Świdnickim źle wjechałem w cięcie i nas obróciło, a na Karkonoskim na podbiciu straciłem panowanie i też zaliczyliśmy obrót. Mieliśmy jednak szczęście i za każdym razem mogliśmy jechać dalej.
Także w Rajdzie Zamkowym zanotowałeś niezły wynik. Doświadczenie Daniela Siatkowskiego miało duży wpływ na Twoją jazdę?
- Rady tak doświadczonego pilota jakim jest Daniel na pewno się przyczyniły do końcowego wyniku. Rajd Zamkowy był ostatnią rundą w tym sezonie i mogę śmiało powiedzieć, że powoli zaczynam dogadywać się z autem. Co prawda dobrze zaczęło się już na Rajdzie Rzeszowskim, kiedy walczyliśmy o 2 miejsce w grupie N z Piotrem Rudzkim, ale niestety na przedostatnim odcinku wpadliśmy niegroźnie do rowu, z którego nie udało się już wyjechać. Po tym niemiłym zdarzeniu moje rajdowe emocje się trochę ostudziły, co widać było na Rajdzie Dolnośląskim, na którym notowaliśmy kiepskie czasy.
Jechałem tam bardzo asekuracyjnie, aby nie powtórzyć akcji z Rzeszowskiego.
Pozostając w temacie pilotów, w tym sezonie startowałeś aż z czterema "umysłowymi". Skąd te roszady na prawym fotelu?
- Moim docelowy pilotem miał być Karol Strzała. Niestety doznał on poważnego urazu nogi i musiał zrezygnować z udziału w pozostałych rundach RPP. Jego miejsce zajął Marcin Celiński, z którym wcześniej wystartowałem w Rajdzie Warszawskim. Rajd Zamkowy pojechałem jednorazowo z doświadczonym Danielem Siatkowskim. Poprosiłem go aby ze mną pojechał i wytknął mi błędy w opisie. Dało mi to sporo nowych doświadczeń, za które bardzo dziękuję Danielowi!
Jak zareagowałeś na wieści o odwołaniu kolejnych rund Rajdowego Pucharu Polski 2009? Wszak w tym sezonie nie odbyły się aż cztery rajdy.
- Jakoś specjalnie się tym nie przejąłem. Wydaliśmy dzięki temu mniej pieniędzy (śmiech). Żałowaliśmy jednak odwołanego Rajdu Wisły. Byłem zły zwłaszcza, że w tym sezonie startowaliśmy tylko w rajdach asfaltowych. A podobno Wisła to bardzo fajny rajd!
Wiele mówi się o plusach i minusach łączenia rund RPP i RSMP. Jak widzisz ten problem z perspektywy zawodnika?
- Na pewno plusem jest fakt, że podczas łączonych rund jest dużo więcej kibiców, co motywuje nas do jeszcze lepszej jazdy. Minus to więcej syfu na zakrętach, wyniesionego przez czteronapędówki z mistrzostw Polski.
Minusem jest na pewno mniejsze zainteresowanie mediów rywalizacją w Pucharze. Czy Ty także to odczułeś?
- Tak naprawdę to nigdy nie było dużego zainteresowania Rajdowym Pucharem Polski (mówię tu o TV). Jedynie miesięcznik WRC i portal Rajdowy Puchar robi dobrą robotę w tej materii. Na pewno zainteresowanie mediów mogłoby być większe, szczególnie że walka w RPP jest naprawdę zacięta.
Mimo to listy zgłoszeń kolejnych rund RPP stale się wydłużają. Czyżby zawodnicy z Pucharu nie odczuli kryzysu?
- To nie jest tak, że nie odczuli. Myślę że to wygląda tak: pucharowicze potrzebują mniej pieniędzy na starty i łatwiej jest im znaleźć firmy gotowe na sponsoring rajdowy. Chociaż mi się jeszcze nie udało, ale mam nadzieję że po przejściu do RSMP uda się coś zadziałać w tym temacie. Już podczas Barbórki wspierały nas nowe firmy: Driver Polska, Express rent a Car, Oponix.pl oraz Bud Gum.
Kto finansuje Twoje starty? Na swojej rajdówce wozisz logo firmy Net Box.
- Rodzinna firma Net Box, czyli Mama i Tata, którym z tego miejsca chciałbym bardzo podziękować za pomoc. Dziękuję także swoim mechanikom i wszystkim, dzięki którym nasze stary są możliwe.
Podziękowania należą się także mojej żonie za wyrozumiałość i opiekę nad naszym synem w czasie mojej nieobecności.
Czy uważasz więc, że reklama w rajdach samochodowych (i w Rajdowym Pucharze Polski) jest skuteczna i przekłada się na zwiększenie rozpoznawalności marki?
- Jeśli chodzi o rozpoznawalność marki to na pewno, a czy przełoży się to na wyniki sprzedaży firmy Net Box to powiem Ci o tym w przyszłym roku. Aby sponsoring przyniósł efekty należy trochę poczekać, ponieważ nie jest proces krótkofalowy.
Wspomnieliśmy o Twojej rajdówce, opowiedz więc o swoim Peugeocie.
- Auto zostało zbudowane od podstaw pod koniec 2008 roku na bazie seryjnego samochodu. Został kupiony rajdowy kit do jego budowy w Peugeot Sport France. W jego skład weszła klatka, zawieszenie, skrzynia biegów, komputer, układ wydechowy itd. Auto zbudował Sławek Wąsowski z Olsztyna. Starsi kierowcy i kibice rajdowi na pewno znają to nazwisko. Sławek swoją karierę mechanika rozpoczynał u boku św. pamięci Mariana Bublewicza, pracował też w zespole rajdowym Toyoty, a także razem z Hołkiem i Zbyszkiem Staniszewskim. W tym miejscu należą się podziękowania dla Sławka za to, że zbudował tak fantastyczny i bezawaryjny samochód oraz wszystkim członkom zespołu Peugeot Sport Polska za świetne przygotowanie auta na każde zawody.
Peugeot Sport Polska? To znaczy, że Twoim autem zajmują się mechanicy, którzy serwisowali Peugeota 207 S2000 dla Tomasza Kuchara i Bryana Bouffier?
- Tak, to dokładnie ten sam zespół. Nikt w Polsce nie zna się na Peugeotach tak jak Peugeot Sport Polska. Z tego miejsca bardzo serdecznie dziękuję Panu Grzegorzowi Targaszewskiemu , Piotrowi Rączcce oraz Dominikowi Młynarczykowskiemu za okazaną pomoc i przygotowanie auta w sezonie 2009.
Model 206 RC to dość popularna rajdówka w Pucharze, czy przy wyborze auta kierowałeś się także tym kryterium?
- Przy zakupie auta kierowałem się ceną zakupu na rynku wtórnym. Ważnym kryterium była także dostępność części zamiennych ich cena, a także duża bezawaryjność auta. Myślałem także o Hondzie Civic Type-R, ale cenowo wychodziła dużo drożej. Oczywiście chcąc ją zbudować na takim poziomie, na jakim zbudowaliśmy Peugeota.
Wcześniej startowałeś Fiatem Seicento, więc przeskok był chyba dość duży. Szybko zaadaptowałeś się w nowym samochodzie?
- Startowałeś to za duże słowa! Chyba, że masz na myśli dwa sezony w KJS-ach i jeden start w Rajdzie Warszawskim w 2008 roku. Różnica między tymi autami jest ogromna. Odpowiadając na te pytania jesteśmy po sześciu startach nowym autem i przyznam się szczerze, że jeszcze go nie czuję. Z rajdu na rajd jest coraz lepiej, ale to jeszcze nie jest to. Dlatego ten sezon traktujemy jako trening i naukę nowego auta, a pomiędzy kolejnymi rundami nie jeździmy na treningi ze względów finansowych.
Fiatem SC pojechałeś w Rajdzie Warszawskim, ale przede wszystkim ścigałeś się nim w KJS. To idealna rajdówka do "jazdy wokół pachołków"?
- Fiat Seicento to idealny samochód do rozpoczęcia przygody z KJS-ami. Jest to auto praktycznie bezawaryjne (oczywiście jeśli się o niego dba), tanie w zakupie, bardzo tanie w eksploatacji i bardzo "lekko" się prowadzi. Dobrze przygotowanym Sejem można śmiało walczyć o wysokie lokaty w "generalce", więc śmiało polecam go wszystkim walczącym w rajdach amatorskich.
Rok 2009 za nami, pora więc zapytać o przyszłość. Co planujesz w sezonie 2010?
- Od samego początku startów w sezonie 2009 mieliśmy jeden cel. Przejechać jak najwięcej kilometrów oesowych, zdobyć punkty do licencji R i przejść do RSMP po dalszą naukę. W RSMP jest dwa razy tyle kilometrów i można się dzięki temu dwa razy więcej nauczyć. Oczywiście przechodzimy z naszym autem, czyli Peugeotem 206 RC. W międzyczasie powstał pomysł reaktywowania klasy N3 w RSMP, z którego bardzo się cieszymy, bo nie będziemy sami na trasach. Także w przyszłym sezonie na pewno zobaczycie nas na trasach RSMP.
Wspomniałeś o reaktywowaniu klasy N3. Co sądzisz o projekcie KlasaN3.pl?
- Uważam, że jest to świetny pomysł i mam nadzieję, że inni zawodnicy chcący startować w RSMP, a których nie będzie stać na C2 R2 Max czy Clio R3 także zainteresują się tym projektem.
Na koniec powiedz naszym czytelnikom czego mają Ci życzyć w nadchodzącym sezonie 2010?
- Powodzenia w poszukiwaniu sponsorów, czego ja również życzę wszystkim zawodnikom.