Olej samochodowy? Nie, oliwa z oliwek - rozmowa z Michałem Kościuszką, z rajdowym wicemistrzem świata serii JWRC

Już za dwa tygodnie Michał Kościuszko rozpocznie najważniejszy sezon rajdowych startów w życiu. W nowym samochodzie, z nowym zespołem będzie chciał zdobyć tytuł mistrza świata serii SWRC. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiedział o kulisach wyboru nowego samochodu, negocjacjach ze sponsorami, swoich kulinarnych rozmowach z ojcem i planach na przyszłość.



Wojciech Potocki
Wojciech Potocki

Wojciech Potocki: Niedługo, w Meksyku, wystartuje pan w pierwszym tegorocznym rajdzie Mistrzostw Świata SWRC. To będzie najważniejszy sezon z dotychczasowych?

Michał Kościuszko: Na pewno tak. To bardzo istotny moment w moim życiu. Bardzo się cieszę, że przy ogromnym wsparciu sponsorów udało się doprowadzić do startu w tych mistrzostwach świata. To jest jeden z większych projektów motoryzacyjnych w kraju. Na pewno największy, jeśli chodzi o rajdy samochodowe. Mam nadzieję, że tak duży projekt przyniesie równie duże wyniki (śmiech).

Na jak długo związał się pan z takimi sponsorami jak Lotos czy Ford. Tylko na najbliższy sezon?

- To jest projekt długofalowy, ale nie określamy jak długo będzie trwał. Teraz nie planujemy odległej przyszłości. Dla nas najważniejszy jest pierwszy start. Ja, jako kierowca, myślę teraz wyłącznie o Rajdzie Meksyku. To przecież pierwsza konfrontacja z moimi nowymi rywalami i skupiam się tylko na tym. Jaka będzie przyszłość? Na razie jest jasne, że będziemy współpracować na przestrzeni całego roku i mam nadzieję, ze wspólnie odniesiemy niejeden sukces. A to pozwoli na przedłużenie umowy.

Wybierając samochód testował pan we Włoszech kilka marek. Między innymi Skodę. Co zdecydowało, że będzie pan jeździł Fordem Fiestą S2000?

- Testowałem wszystkie dostępne samochody S2000 i podjąłem, wydaje mi się, najlepszą decyzję. Ford to nie tylko świetny samochód, ale ma również ogromne perspektywy rozwojowe. Na bazie S2000 będzie budowane auto WRC. Praktycznie cały sezon samochód będzie unowocześniany. Od Rajdu Meksyku, przez cały sezon będą stosowane nowe rozwiązania konstrukcyjne. To auto ma naprawdę ogromny potencjał.

Jest jakiś jeden szczególny element, który zadecydował o wyborze właśnie Forda?

- Nie. Po prostu wsiadłem do samochodu i po kilkudziesięciu minutach wiedziałem, że to będzie moje auto (śmiech).

W ubiegłym sezonie do ostatniej chwili walczył pan o mistrzostwo świata JWRC. Czy teraz, mając do dyspozycji tak dobry samochód, celem jest mistrzostwo?

- Wolę nie zapeszać. Sport motorowy już mnie nauczył, że nie ma co prorokować. To jest ogromnie nieprzewidywalna dyscyplina. Tak wiele czynników musi się zagrać, by osiągnąć sukces, że przewidywanie jest jak wróżenie z fusów. Nie da się przed sezonem powiedzieć: "Tak na pewno będę walczył o tytuł mistrza świata, albo na przykład o trzecie, drugie czwarte czy piąte miejsce". Na pewno zrobię wszystko, by walczyć o pierwsze, ale jak to się ułoży, to dopiero zobaczymy. Jestem przekonany, że mamy umiejętności wystarczające do tego, aby walczyć o najwyższe lokaty. Mamy też świetny samochód i doskonały zespół. Nie lekceważę jednak ani moich rywali, ani innych przeciwności losu, które mogą nas spotkać. Na pewno podejdziemy do tej rywalizacji na spokojnie i damy z siebie wszystko.

Co jest potrzebne, żeby jednak zdobyć mistrzostwo?

- Ja muszę być w formie, a wiem, że tak jest (śmiech) i najbliższe dni jeszcze to powinny potwierdzić. Samochód i zespół muszą być doskonale przygotowane, no i trzeba być po prostu szybszym od swoich rywali (śmiech). Potrzebne jest jeszcze szczęście. Jedna pomyłka, jedna pęknięta opona może mieć wpływ na końcowy wynik. Jeśli te przypadki będą nas omijały, to wszystko będzie dobrze.

Wybrał pan siedem rajdów. Co decydowało tych decyzjach?

- Nad wyborem zastanawiałem się bardzo długo. Starałem się podjęć możliwie najlepszą decyzję. Zdecydowałem się przede wszystkim na rajdy szutrowe, bo tu czuję się najlepiej, ale wystartuję też w dwóch rajdach asfaltowych. Czemu? Bo wiem, że moi najgroźniejsi rywale to spece od nawierzchni szutrowych. Chciałem więc mieć nad nimi małą przewagę. Nie zapominajmy, że w kraju mamy najwięcej rajdów asfaltowych i te nawierzchnie znam na pewno lepiej niż przeciwnicy. Ważne jest też to, że znam każdy z wybranych rajdów. Jedynie we Francji będę po raz pierwszy.

Zmienił pan markę samochodu z Suzuki Swifta na Forda. Czy to nie będzie przeszkoda? Mam na myśli pewne przyzwyczajenia kierowców do swoich auta.

- Fordem przejechałem niewiele kilometrów, ale od razu zobaczyłem jego ogromny potencjał. Osobiście nie mam żadnych problemów z asymilacją do nowej maszyny, więc jeśli o to chodzi, to zmiana samochodu nie będzie mi przeszkadzała.

Z tego co wiem, oprócz zespołu serwisantów, którzy pomagają na samym rajdzie pracuje pan z fizjoterapeutą i psychologiem. Czy przed sezonem zadbał pan o kondycje fizyczną?

- Cały czas przygotowuję się fizycznie. Niektórzy kierowcy stawiają te sprawy na drugim planie i nie przywiązują wielkiej wagi do kondycji fizycznej. Wynika to faktu, że startują w krajach, gdzie rajdy są krótsze i mniej obciążające. Rajd mistrzostw świata to praktycznie cały tydzień w samochodzie. Zaczynamy w sobotę, w niedzielę mamy już pierwsze testy, poniedziałek to kolejny dzień testów. We wtorek i środę mamy zapoznanie z trasą, czyli kolejne dwa dni w aucie. W czwartek odcinek testowy, a w piątek, sobotę i niedzielę znowu trzy dni jeżdżenia samochodem. Jak widać trzeba być doskonale przygotowanym fizycznie i psychicznie, żeby nie stracić koncentracji przez siedem kolejnych dni.

Jaki jest pana ulubiony rajd?

- Z tych, które wybrałem w tym roku? Rajd Polski. Mimo, że w ubiegłym roku okazał się dla mnie pechowy, bo przegrałem na nim tytuł mistrza świata JWRC. Ale trudno, tak bywa. Mam nadzieję, że w tym roku Mazury będą dla mnie bardziej łaskawe. Przyjedziemy tam zaraz po Rajdzie Portugalii, więc będę może trochę zmęczony, ale bardziej "rozjeżdżony".

A który z tegorocznych rajdów będzie dla pana najtrudniejszy. Meksyk dlatego, że jest pierwszy, czy może jakiś europejski?

- Nie wiem. Zobaczymy jak się ułoży sezon. Sądzę, że, wbrew pozorom, trudny będzie Rajd Niemiec. To taki bardzo zdradliwy, asfaltowy rajd i naprawdę trzeba wiedzieć jak tam jechać. Nie każdy daje sobie z tym rade.

Zaczynacie w Meksyku. Z metrowych śnieżnych zasp traficie w ciepłe klimaty. Nie będzie wam to przeszkadzało?

- Mam nadzieję, że bardziej zaszkodzi moim rywalom. To rajd, na którym wyjdą wszystkie braki w przygotowaniu fizycznym, a ja jestem akurat bardzo dobrze przygotowany. Liczę, że właśnie ten element powali moją konkurencję, a nie mnie.

Zostawmy na chwilę rajdy w spokoju. Studiuje pan zarządzanie biznesem. Na ile studia przydały się przy tworzeniu nowego zespołu?

- Bardzo się przydały. Chociaż nie byłem bezpośrednio zaangażowany w negocjacje, bo robiły to inne osoby. Ja skupiam się na jeździe, ale studia biznesowe dają mi świadomość tego co dzieje się w negocjacjach ze sponsorami.

Zaczynał pan motoryzacyjną przygodę w Włoszech od kartów. To dokładnie tak, jak Robert Kubica. Nie ciągnie pan do F1?

- Nie, nie ciągnie (śmiech).

Ze względu na wzrost pasuje pan tam nawet bardziej niż Robert.

- Rzeczywiście jestem od niego trochę niższy. Formułę 1 dobrze się ogląda w telewizji i ja zawsze kibicuję Robertowi, ale rajdy niosą ze sobą wiele improwizacji i to mi bardziej odpowiada.

Nie można Michała Kościuszki nie zapytać o kulinaria. Jeździcie po całym świecie. Ma pan czas żeby czasami coś "upichcić". Podobno lubi pan to robić?

- Tak, ale na rajdzie nie mam niestety czasu. Bardzo natomiast lubię wracać z nowymi, że tak powiem, kulinarnymi inspiracjami. Często też przywożę sobie kulinarne rarytasy, jakąś dobrą lokalną szynkę czy oliwę. Jestem wręcz fanem dobrych oliw (śmiech) i przywożę je z różnych zakątków świata.

A przepisy dla ojca restauratora?

- To też. Często wisimy z ojcem na telefonie i opowiadam mu co widziałem w knajpkach, co zjadłem, jak smakowało. On bardzo lubi te rozmowy i po moim powrocie wspólnie gotujemy.

Czy restauracje to pana przyszłość?

- O kurczę, ale się pan rozpędził (śmiech). Nie zastanawiałem się nad tym. Jestem kierowcą rajdowym i skupiam się na tym co robię. Nie myślę co będzie za 10 czy 20 lat. Jeśli szczęście będzie mi sprzyjać, to jeszcze długo będę robił to co kocham najbardziej, czyli jeździł samochodem rajdowym.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×