Wojciech Potocki: Zastanawiam się, czy mała Natalka bawiła się już modelami samochodów czy może była normalną dziewczynką, która wozi w wózku lalki?
Natalia Kowalska: Miałam zdecydowanie więcej lalek niż samochodzików. Był też spory komplet pluszowych misiów, ale moją ulubioną zabawką był jeep lalki Barbie, więc samochodzik też jest (śmiech).
Można powiedzieć, że najpierw był dżip, a dopiero potem gokart. Jak się pani w nim znalazła? Czy tak jak Roberta Kubicę, ojciec był sprawcą "zamieszania"?
- O nie, wręcz odwrotnie. Na początku rodzice w ogóle nie chcieli żebym jeździła. Wszystko zaczęła moja siostra Ania, która jest ode mnie starsza. Ona miała wtedy 11 lat, ja 4, ale ona już jeździła kartem, a ja jej towarzyszyłam - jeśli można tak to nazwać. Siedziałam po prostu na jaj kolanach. Rodzice wtedy bardzo nie chcieli żebym jeździła i jak tylko mogli odwodzili mnie od takich zamiarów. Jako bardzo mała dziewczynka, jeździłam już na nartach, kiedy jednak skończyłam sześć lat wsiadłam do gokarta. A że staram się robić wszystko solidnie to nie "pykałam" sobie tak raz w tygodniu, ale wzięłam się za to poważnie. Na torze w Koszalinie spędzałam większość czasu.
Był pierwszy gokart, a nie myślała pani o żużlowym motorze?
- Jakoś nie. Może dlatego, że w Koszalinie był tylko tor kartingowy? Na żużel chodziłam jednak mieszkając przez dwa lata w Bydgoszczy. Byłam nawet na mistrzostwach świata. Nie jeżdżę, ale jest to sport, który mi pasje dlatego, że kocham wszystkie formy rywalizacji motorowej. Można powiedzieć, że jestem pasjonatką wszelkich motorowych wyścigów.
Kiedy pani pierwszy raz pomyślała: "No, Natalia, jest szansa na poważne wyniki"?
- Nigdy, tak naprawdę nie myślałam w ten sposób. Zawsze, to co robię, staram się wykonywać jak najlepiej. Ja po prostu kochałam i do tej pory kocham gokarty.
Kocha pani samą jazdę, czy również tą otoczkę. Zapach benzyny, smary, dłubanie przy silniku?
- Prawdę mówiąc niezbyt się zajmowałam "mechanikowaniem", zawsze robił to mój tata, ale nie unikam tego i nie raz zajmowałam się silnikiem. Jeśli mówię, że kocham ten sport, to wszystko co się z nim wiąże też. Nie da się czegokolwiek kochać "częściowo". Jeśli coś by mi przeszkadzało, to po prostu dałabym sobie spokój. A mam 20 lat i jeżdżę od czwartego roku życia, czyli 16 lat. To dla dwudziestoletniej osoby bardzo długo. Gdyby mi coś nie odpowiadało, to dawno powiedziałabym: "To by było na tyle. Teraz pora wziąć się za coś nowego. Nigdy jednak nie miałam takich myśli".
Spotyka pani koleżanki na torze?
- Oczywiście. Przecież zaczęłam jeździć dzięki siostrze, która również była mistrzynią Polski w kartingu. Ona nie poszła dalej, a ja realizuję moje marzenia. Na razie z dobrym skutkiem (śmiech).
Im dalej pani jedzie po tej wyścigowej drodze, tym mniej jest na niej kobiet.
- Tak, zdecydowanie ubywa dziewczyn. Trudno, taka jest tendencja i już. O ile w gokartach jest ich zawsze kilka, to teraz w F2 będę sama.
Mówi pani głośno o tym, że celem jest start w Formule 1. Jedni chwalą takie pomysły, ale większość chyba mówi, że to nie jest sport dla kobiet, że to w ogóle jedno wielkie nieporozumienie.
- Oj, to prawda. Jest wielu ludzi, którzy mi kibicują i pomagają, ale część po prostu bardzo mnie dyskredytuje. Dla mnie to nie jest jednak ważne. Staram się skupiać na tym co robię i wykonywać moją pracę najlepiej jak potrafię.
Mówi pani teraz jak rasowy kierowca. Jakbym słyszał Roberta Kubicę
(Uśmiech) - Na tym to polega. Nie można się za bardzo skupiać na tym co robią i mówią inni. Dopóki mamy przed sobą cel, trzeba dążyć do jego realizacji i nie poddawać się, ani nie przejmować co mówią inni.
Spodziewała się pani, że wszystko pójdzie tak szybko? Przecież z Formuły 2 do "jedynki" jest tylko mały kroczek.
- Jest blisko, ale na pewno nie będzie łatwo. Moim celem jest jednak Formuła 1. Pewnie to nie stanie się już w tym roku, a może nawet nigdy tam nie trafię…? Ja i cały zespół Cyfry+ F2 Racing dołożymy jednak wszelkich starań, by się tam dostać. Na pewno nie przeszkodzi mi fakt, że jestem kobietą. Jeśli pokażę, iż jestem wystarczająco szybka, to dlaczego nie… .
Coraz więcej ludzi wie, że Polka wystartuje w wyścigach Formuły 2, ale niewielu zdaje sobie sprawę co, tak naprawdę, różni tę rywalizację od mistrzostw Formuły 1.
- Jeśli chodzi o bolid to przede wszystkim różni nas silnik. W Formule 2 to jest niecałe 500 KM, a w Formule 1 700. Powoduje, że nasze bolidy są wolniejsze, ale i tak rozwijamy prędkości przekraczające 300 km/h. Jeśli jednak chodzi o poziom bezpieczeństwa, rozwiązania technologiczne, to wiadomo Formula 1 jest królową sportów motorowych, ale nasze bolidy mają wiele porównywalnych, a nawet takich samych rozwiązań. Na przykład nasza kierownica jest bardzo podobna do tej z Formuły 1 Może tylko ma o kilka przycisków mniej, ale sprzęgło też jest w kierownicy. Trochę inaczej wygląda natomiast wyścigowy weekend. My mamy zarówno w sobotę jak i w niedzielę czasówkę oraz wyścig. Mamy więc dwa wyścigi, a oni tylko jeden. Tu jesteśmy więc lepsi (śmiech).
Kobiety uprawiają prawie wszystkie sporty i prawie zawsze nie wytrzymują z mężczyznami rywalizacji pod względem fizycznym. Nie boi się pani, że w takim Marrakeszu, gdzie temperatura w kokpicie będzie dochodzić do 60 stopni, nie da pani sobie rady?
- Nie widzę powodu, dla którego miałabym sobie nie poradzić. W końcu jestem kierowcą wyścigowym, praktycznie od czwartego roku życia się tym zajmuję i nie zdarzyło mi się bym nie wytrzymała fizycznie jakiegoś wyścigu. Do moich zadań należy przecież odpowiednie przygotowanie się do sezonu. Przepracowałam bardzo mocno okres zimowy, a testy potwierdziły, że wszystko jest OK. Ja zresztą zawsze starałam się perfekcyjnie przygotować pod względem fizycznym i myślę, że nie odstaję tu od innych kierowców - facetów.
Rozmawiamy w restauracji, gdzie ustawiono stoły do bilarda. Jakie sporty panią jeszcze interesują? Typowo męskie, jak motorówki, czy lotniarstwo? A może coś spokojniejszego?
- Ja prawie w ogóle nie mam czasu na inne sporty. Jak byłam mała jeździłam na nartach. Skończyłam, bo po prostu nie mogę się narażać na kontuzje. Teraz całe moje życie obraca się wokół wyścigów, więc ciągle poruszam się w takim trójkącie: szkoła - siłownia – wyścigi. I to wszystko na co znajduję czas.
* Na drugą część wywiadu zapraszamy w poniedziałek.
Kalendarz startów Natalii Kowalskiej w sezonie 2010:
16 - 18 kwietnia, Silverstone, Wielka Brytania
30 kwietnia - 2 maja, Marrakesz, Maroko ( tor uliczny)
21 - 23 maja, Monza, Włochy
18 - 20 czerwca, Zolder, Belgia
2 - 4 lipca, Algarve, Portugalia
16 - 18 lipca, Brands Hatch, Wielka Brytania
30 lipca - 1 sierpnia, Brno, Czechy
3 - 5 września, Oschersleben, Niemcy
17 - 19 września, Valencia, Hiszpania
Transmisje telewizyjne z wyścigów planuje stacja Eurosport.