Rajdowy smaczek na Warmii - rozmowa z Wojciechem Fijałkowskim przygotowującym Rajd Warmiński

Przez wiele lat był dyrektorem rajdów na Warmii i Mazurach. Wojciech Fijałkowski opowiada portalowi SportoweFakty.pl o Rajdzie Warmiński. W tym roku przy okazji zorganizowania tego rajdu nastąpiła zmiana warty, Wojciecha Fijałkowskiego zastąpił jego syn, Maciej.

Paweł Świder: Przez wiele lat Rajd Agapit był stałą pozycją w kalendarzu kibiców i zawodników. Ostatnia edycja rozegrana została w 2008 roku. Dlaczego już nie ma tego rajdu?

Wojciech Fijałkowski: Nie chciałbym wracać do przeszłości, ale pokrótce można stwierdzić, że jak nie ma o czym rozmawiać to się rozmawia o pieniądzach. Zabrakło trochę budżetu, żeby rozegrać rajd takiej rangi w 2009 roku.

W minionym roku po odwołaniu Agapitu Automobilklub Warmiński zorganizował Rajd Warmiński. Jaki był powód stworzenia tej inicjatywy? Skąd wzięły się pieniądze na ten rajd?

- Nie chcieliśmy, żeby powstała jakaś luka i Główna Komisja Sportu Samochodowego oceniła nas źle, dlatego w Automobilklubie postanowiliśmy, że w zamian za Agapit zrobimy nową imprezę pod nazwą Rajd Warmiński. Pragnę zauważyć, że przy jego organizacji bardzo pomogły nam władze samorządowe.

Automobilklub Warmiński nie zebrał budżetu na Agapit, a na Warmiński już tak. Na czym to polegało?

- Było to spowodowane wyższą rangą Agapitu, który miał być rundą Pucharu Polski. Oesy są dłuższe, przez co potrzeba więcej pieniędzy. W przypadku Warmińskiego nie musieliśmy obstawiać tylu ludzi na trasie. W ubiegłym roku mieliśmy trasę liczącą 30 km, w tym roku postaraliśmy się o wydłużenie trasy do 75 km. W ubiegłym roku odcinki specjalne były jechane trzykrotnie, w tym roku będą przejeżdżane dwa razy. Warmiński był tańszy ze względu na rangę, w tym roku już tak nie jest.

Czy jedną z przyczyn powstania tego nowego rajdu był fakt, że Agapit przez ostatnie lata był dla wielu zawodników treningiem przed Rajdem Polski i czymś trzeba było zapełnić tę lukę?

- To było jedno z głównych założeń. Wrócę na chwilę do historii – dwa lata temu startowało u nas 23 zawodników startujących w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. W tym roku również zapowiada się bardzo liczna obsada czołowych kierowców w naszym kraju.

Ile lat organizuje Pan rajdy?

- Pierwsze zawody zorganizowałem będąc studentem w roku 1969, wtedy ta impreza nazywała się Rajd Mazurski. Do tej pory byłem szefem 257 imprez samochodowych i motocyklowych. Niestety czas leci…

To imponująca liczba. Czy przez te wszystkie lata zauważył Pan różnicę w ilości kibiców na odcinkach specjalnych, czy to jest stała liczba?

- Na pewno zmienia się wraz z rangą imprezy, im wyższa ranga, tym więcej kibiców przy trasie. My nigdy nie narzekaliśmy na ilość kibiców – wszyscy kochają szutry i to nie ulega wątpliwości, bo rajdy asfaltowe nie dają takich emocji kibicom i samym zawodnikom również. Szutry to prawdziwy smaczek dla kibiców.

Czy kierowcy często narzekali na to, że już nie mogą się pościgać w stawce Mistrzostw Polski?

- Tak, była luka przez pewien czas i wtedy kierowcy narzekali na brak rajdu rangi Mistrzostw Polski, ale staramy się zapełniać tę dziurę. Do nas zawodnicy przyjeżdżają bardzo chętnie, dlatego że wiedzą, że my potrafimy zorganizować imprezę. Poza tym staramy się proponować takie ułożenie kalendarza, aby nasz rajd wypadał przed jakimś innym ważnym szutrowym rajdem. Kiedyś było to przed Rajdem Warszawskim, później przed Orlenem, a ostatnio przed Rajdem Polski.

Jaki jest etap przygotowań do Rajdu Warmińskiego?

- Już od kilkunastu dni mamy już praktycznie wszystko przygotowane. Mogę zapewnić, że mamy przygotowane trasy, baza rajdu też jest gotowa. Przygotowane są też badania kontrolne, przez które wszyscy zawodnicy będą musieli przejść. Przygotowaliśmy 5 stanowisk, żeby poszło jak najszybciej. W piątek 28 maja oprócz badań kontrolnych chcemy tradycyjnie zawodników zaprezentować na stadionie OSiRu, już teraz pragnę zaprosić wszystkich na wspaniałe show od godz. 17:30. Pewne jest, że zawodnicy będą walczyli o puchar ufundowany przez pana Prezydenta Olsztyna, Pana Piotra Grzymowicza.

W ubiegłym roku Warmiński był bezpośrednim przygotowaniem dla kierowców przed debiutem w Mistrzostwach Świata podczas Rajdu Polski. Czy w tym roku również możemy liczyć na podobne zaangażowanie zawodników i ich jazdę po warmińskich szutrach?

- Po moich rozmowach z zawodnikami chciałbym poinformować, że na pewno będzie na co popatrzeć podczas prologu na stadionie w piątek po południu. Przypomnę, że dwa lata temu Krzysztof Hołowczyc dał niesamowity popis jazdy Toyotą Corollą WRC łącznie z uderzeniem w barierkę. W tym roku również zobaczymy tę Toyotę. Wszyscy najlepsi kierowcy z naszego regionu są mocno zainteresowani startem w Rajdzie Warmińskim. Z pierwszej dziesiątki ubiegłego sezonu ośmiu mówi, że na pewno przyjedzie – w takiej sytuacji można tylko pogratulować emocji na trasie. Zobaczymy samochody WRC, cztery – pięć samochodów S2000, rajdówki klasy N4, to wszystko będzie do zobaczenia na trasie. Pragnę też powiedzieć, że na nasz rajd przyjadą nie tylko znani kierowcy, startować będą też zupełni debiutanci – im też chcemy dać szansę zaprezentowania się przed naszą publicznością.

Czy Rajd Warmiński ma w planach awans do Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski?

- Główna Komisja Sportu Samochodowego ma w swoich planach rozdzielenie rajdów asfaltowych i szutrowych. Wówczas powstałby cykl o nazwie Szutrowe Mistrzostwa Polski. W tym roku został uruchomiony Szutrowy Puchar Polski i Rajd Warmiński jest jedną z rund tego cyklu, co poprawiło rangę naszej imprezy. Automatycznie jeśli powstanie taki cykl w Mistrzostwach Polski to plan awansu będzie. Na pewno władze rajdów Kormoran, Lotosu, Warszawskiego będą również chcieli być w tym cyklu. My wciąż się uczymy, podglądamy jak inni organizują rajdy. Jest wymiana sędziów między nami a organizatorami Rajdów Lotos, Kormoran. Chcemy wspólnie tworzyć doskonałe imprezy.

Ile osób przygotowuje Rajd Warmiński?

- W pierwszym etapie biorą udział cztery osoby. W kolejnych etapach pojawiają się nowi ludzie, którzy pomagają nam stworzyć rajd. W ubiegłym roku było ok. 200 osób, teraz nasza ekipa liczy sobie 400-450 osób. W tym roku wymagania bezpieczeństwa zostały podniesione, wprowadziliśmy dwa rodzaje taśm zabezpieczenia, gdzie za zieloną taśma kibice mogą bezpiecznie oglądać zmagania zawodników, natomiast za czerwoną już nie. To standard z Mistrzostw Świata i Mistrzostw Europy.

Wiele Automobilklubów ma problemy personalne, nierzadko nie ma kim obstawić trasy rajdu w roli safeciarzy i nie ma kto pilnować kibiców, aby stali za zieloną taśmą. Czy Pana także dotykał ten problem?

- Wszędzie jest ten problem. W ubiegłym sezonie przekonaliśmy się na jednym z rajdów, że w przypadku braku osób zabezpieczających oes odcinki specjalne są odwoływane. Szef zabezpieczenia nie puści rajdu jeśli będzie gdzieś kogoś brakowało. My szkolimy swoich ludzi, dajemy im materiały do przygotowania i kiedy taka osoba staje na odcinku specjalnym, doskonale wie co ma robić.

Osoba, która bywa na rajdach w Polsce wie, że safeciarze czasami nie mają zielonego pojęcia jak się zachowywać. Poza tym nie zawsze potrafią sobie poradzić z kibicami.

- Zgadza się, nie zawsze sobie radzą. Dlatego ja sam wielokrotnie jestem na trasie, aby tym ludziom pomóc. To często ludzie niezwiązani z rajdami na co dzień. Jednak kluby dbają o ich wyszkolenie najlepiej jak potrafią. Podstawowe zasady musi znać każdy. Przy zdarzeniach z kibicami często dużą rolę grają emocje. Do tego też staramy się ich przygotowywać.

Zajmuje się pan rajdami ponad 40 lat, jak kiedyś radzono sobie z tak ogromnym przedsięwzięciem jak zorganizowanie rajdu? Nie było przecież tak zaawansowanej techniki, Internetu, GPSów itp…

- Pamiętam w 1984 roku, kiedy Kormoran ruszał po przerwie, że pomagało nam wojsko. Dzisiaj nie ma problemu z łącznością, ale wtedy trzeba było wszystkie przewody porozwieszać po trasie rajdu, po drodze mieć korbki i łączność ze startem oesu. Po prostu przez 3-4 dni żołnierze mieli zajęcia w terenie, gdzie doskonalili swoje umiejętności łącznościowca. Kiedyś też nikt nie mówił o ochronie przyrody, teraz jest to duży problem. My nie jeździmy tam, gdzie nie możemy jeździć. Faktem jest, że tych miejsc jest niestety coraz mniej.

Rozmowa przeprowadzona w Radiu UWM FM na potrzeby audycji "Z benzyną we krwi".

Komentarze (0)