Jest co naprawiać - Mark Webber na konferencji prasowej po wyścigu poprosił dziennikarzy, by kopali głębiej, aby znaleźć prawdziwe przyczyny wypadku, sugerując tym samym, że nie wszystko w zespole odbywa się na czystych zasadach, a Helmut Marko, konsultant ds. motorsportu w koncernie Red Bull powiedział, że to Australijczyk jest winnym kolizji. To samo prawdopodobnie sugerował Sebastian Vettel kręcąc palcem kółka wokół skroni zaraz po wyjściu z rozbitego bolidu. I chociaż później kierowcy starali się nie obwiniać tego drugiego o spowodowanie katastrofy, to Red Bull Racing jest teraz na ustach całego świata, ale chyba nie o taką sławę chodzi właścicielom zespołu.
Poprawę wizerunku rozpoczął szef RBR Christian Horner , który powiedział, że sprawa zostanie wyjaśniona. - Najważniejszą rzeczą, a miałem takie sytuacje z kierowcami wcześniej w innych seriach, jest otwarte podejście i poradzenie sobie z sytuacją, co dokładnie mamy zamiar zrobić. Brytyjczyk zapewnił, że relacje na linii Webber-Vettel są właściwe. - Nie ma wrogości między kierowcami. Obaj są waleczni, obaj są jak wygłodniałe zwierzęta, a naszym zadaniem jest upewnić się, że wyciągną wnioski i coś takiego już nie powtórzy - powiedział.
Horner wierzy, że obaj kierowcy zrozumieją, że nie tylko zepsuli sobie popołudnie, ale również zaprzepaścili wysiłki zespołu, który dla nich pracuje. - Myślę, że wezmą to pod uwagę, zastanowią się i wyciągną z tego wnioski - powiedział. - Reprezentują cały zespół oraz Red Bull gdy są kierowcami i wiedzą, że to, co się stało kosztowało nie tylko ich, ale i ekipę, i Red Bull wiele punktów - dodał.
Horner, co oczywiste, nie wskazał winnego wypadku, twierdząc, że obaj zachowali się nieodpowiednio. - Nigdy nie powinni znaleźć się w tym miejscu. Obaj muszą to rozumieć. Potrzebujemy współpracy obu kierowców, jeśli będą ciężko pracować, będą rezultaty - zakończył.
Jeszcze w Monako kierowcy Red Bull wyglądali na zgraną ekipę