W sezonie 2010 Wojciech Chuchała, startujący z doświadczonym pilotem Ryszardem Ciupką, już zdecydowanie przewodzi stawce Rajdowego Pucharu Polski. Dwa zwycięstwa i dwa drugie miejsca w dotychczas rozegranych rajdach dały zawodnikowi pozycję lidera klasyfikacji generalnej RPP ze sporą przewagą nad resztą stawki. Kierowca z Bielska już teraz myśli o kolejnym sezonie, a jego wielką szansą będzie udział w programie Pirelli Star Driver, mającym na celu wyszukiwanie i wspieranie młodych talentów. Wojciech Chuchała będzie reprezentował w nim Polskę w regionalnych kwalifikacjach, rozegranych podczas sierpniowego Rajdu Barum.
Mateusz Senko: Już oficjalnie wiemy, że będziesz reprezentował Polskę podczas europejskich eliminacji programu Pirelli Star Driver. Jak to skomentujesz?
Wojciech Chuchała: Dość sporym wyróżnieniem jest dla mnie start w programie Pirelli jako reprezentant naszego kraju. Na pewno jest to strasznie wymagająca impreza, ale również świetna okazja do pokazania się z jak najlepszej strony, co też będę starał się uczynić. Poza tym cieszy mnie możliwość startu w Czechach, na zupełnie nowych odcinkach i choć zdaje sobie sprawę z tego, że bardzo ciężko będzie coś wywalczyć, to na pewno będę próbował iść pełną klepą.
Co jest tajemnicą Twojej skuteczności w tym sezonie? Zdecydowanie prowadzisz w "generalce" Rajdowego Pucharu Polski.
- Raczej nie posiadam tajemnic, choć myślę, że tak dobrze mi idzie dlatego, że nie odczuwam potrzeby zwycięstwa, lecz potrzebę pewnego rodzaju rozrywki i zaspokojenia swoich potrzeb. Staram się czerpać przyjemność z jazdy i traktować wyjazd na rajd, jak na turystyczne wczasy. Wtedy sprawia mi to strasznie dużo przyjemności i nie jest robieniem czegoś z klapkami na oczach, będąc zapatrzonym na świetne miejsce. Mimo to po wygranym rajdzie oczywiście, że odczuwam satysfakcję. Nie dość, że miło i przyjemnie to jeszcze w miarę dobrze. Jest to wtedy strasznie fajne.
Sezon rozpocząłeś drugim miejscem w Rajdzie Mazowieckim, debiutując w nowym aucie.
- Rajd Mazowiecki troszkę mnie podstresował i nie czułem się wtedy jeszcze bardzo pewny w nowym samochodzie. Wielokrotnie odkrywałem różne dziwne zachowania mojej Hondy, ale uważam, że to normalne, a do wszystkiego, co nowe trzeba się przekonać. Wynik ostatecznie okazał się zadowalający i uważam, że to również dlatego, że nie chciałem sobie niczego udowadniać, tylko przejechać rajd troszkę asekuracyjnie i zapoznawczo, przez co znowu nie czułem żadnego ciśnienia i mogłem troszkę popróbować.
Jak porównasz Hondę Civic Type-R do Peugeota 206 RC?
- Moim zdaniem Honda jest troszkę trudniejsza w prowadzeniu i bardzo mocno reaguje na jakiekolwiek zmiany, czy to w ustawieniach czy nawet w doborze opon. Peugeot prowadził się zawsze bardzo podobnie i był chyba troszkę bardziej rajdowy. Hondą mimo to na pewno da się pojechać szybciej, tyle, że jest nieco ciężej to zrobić. Ale się da.
W Rajdzie Świdnickim zaliczyłeś pierwsze zwycięstwo w karierze. Czułeś jego presję?
- Presji zwycięstwa w ogóle nie odczuwałem. Nawet nie czułem się jako pretendent do wygranej. Mimo to wszystko się tak ułożyło, że pomimo drobnej przygody udało się wygrać ten rajd. Starałem się skupić na szybkiej jeździe po tych niesamowicie trudnych, dziurawych i delikatnie straszących odcinkach. Moja jazda nie była jeszcze taka, jak powinna być i popełniłem kilka błędów, ale i tak było w miarę szybko.
Rajd Lotos to twój kolejny triumf, tym razem na szutrze. Jak się czujesz na tej nawierzchni?
- Jazda po szutrze to naprawdę rewelacja. Rajd Lotos niesamowicie mi się podobał, zwłaszcza bardzo ciekawy był pierwszy dzień, w którym to jechaliśmy raczej w offroadowych warunkach i troszkę się działo dziwnych rzeczy. Na szutrze uczę się dopiero szybko jeździć, ale myślę że wyciągam dobre wnioski i nie popełniam zbyt wielu błędów. Póki co wolę jechać troszkę ostrożniej, ale w miarę czysto. Strasznie miło również wspominam walkę z Pawłem Hankiewiczem, który bardzo szybko jechał drugiego dnia i mimo strasznie umęczonego i pokrzywionego auta musiałem sobie z tym poradzić. Niesamowicie fajna i mobilizująca rywalizacja. Ogólnie na plus.
Podczas Rajdu Warmińskiego miałeś spore problemy, ale ostatecznie finiszowałeś na drugiej pozycji. Co się dokładnie wydarzyło?
- Podczas Rajdu Warmińskiego nasza Honda już nie była taka wytrwała. Mimo świetnej pracy naszego serwisu nastraszyła mnie bardzo swoim zachowaniem i byłem zmuszony odpuścić. Uszkodzone amortyzatory, kapeć i niepewne prowadzenie odebrałem jako poważną przestrogę i postanowiłem spokojnie dojechać do mety. Przy tych przygodach drugie miejsce i tak było miłym zaskoczeniem.
Jak wyglądają Twoje plany na dalszą część sezonu?
- Z rajdu na rajd wyciągać coraz to mądrzejsze wnioski i próbować jechać coraz szybciej, dowożąc cały wóz do mety. Bardzo fajnie również byłoby zakończyć ten sezon zwycięstwem, ale nie tylko my mamy taki pomysł, tak więc nie wiadomo co będzie.
Czy nie uważasz, że 12 rund w kalendarzu Rajdowego Pucharu Polski to zbyt dużo?
- No fakt, to dużo startów, choć mimo wszystko boję się tego, że co niektórych może w ogóle nie być. Uważam, że da się to wszystko jakoś pogodzić, a po 12 przejechanych rajdach mimo wielkiego wysiłku można wiele dobrego wyciągnąć.
Mimo, że sezon 2010 jeszcze w pełni, z pewnością myślisz już o kolejnym.
- Na pewno trochę myślę, głównie o tym, żeby był jeszcze fajniejszy od tego obecnego. Ten jest niesamowicie ciekawy, także ten przyszły będzie miał mały problem...
Jeżeli Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Polski, to w jakiej rajdówce?
- Uważam, że w Mistrzostwach Polski żeby się przyjemnie pościgać trzeba mieć naprawdę dobry samochód. Jeżeli miałbym zmieniać moją Hondę na jakiś inny, to na pewno na ładny i szybki. Wszystko by zależało od budżetu, ale chciałbym pojeździć jakimś porządnym czteronapędowym, porównywalnym do czołówki Mistrzostw Polski.
Skoro porównujemy RSMP i RPP, jak opiszesz to z perspektywy zawodnika?
- Mistrzostwa Polski bardzo ładnie wyglądają z zewnątrz, RPP z tej perspektywy czasami troszkę brakuje, ale uważam, że i tak jest pięknie. Szybko i mocno rozwija się ten Puchar, co bardzo dobrze mu wróży. Dla mnie oczywiste jest spychanie go na drugi plan, bo przecież to nie my jesteśmy najlepsi i najważniejsi, tylko właśnie cały cykl RSMP.
Rajdowy Puchar Polski jest zdecydowanie rzadziej obecny w mediach. Potwierdzisz tę tezę?
- Jak najbardziej i jest to logiczne, pokazywane jest to co jest najważniejsze, aczkolwiek szkoda, że tak rzadko. Mimo to różne motorsportowe programy powracają do telewizji i jest szansa, że ten temat też się fajnie rozwinie. Myślę, że dużo ludzi by to oglądało, trzeba by to tylko fajnie pokazać.
Medialność przekłada się także na ilość sponsorów. Jak wygląda to w Twoim przypadku?
- Na pewno łatwiej znanemu i obecnemu w mediach zawodnikowi pozyskać sponsorów. My współpracujemy z firmami Tedex i Zespół Sprzedażowy i bardzo cenimy tą współpracę, za którą serdecznie dziękujemy.
Do swoich startów podchodzisz zdecydowanie na luzie. Czy w warunkach rajdowych też jest Ci łatwo zachować spokój i dobry nastrój?
- Ze spokojem to raczej nie mam problemów, nastrój czasami trzeba naprawić kawą i jestem gotów do jazdy. Chociaż czasami i tak mam troszkę spowolnione ruchy, ale na to też coś wymyślę.
Przez kibiców jesteś postrzegany jako dość ekscentryczna osobowość. Jak to skomentujesz?
- No nie wiem, jakby to powiedzieć, kibice też święci nie są. Ale mimo to pozdrawiam ich wszystkich, bo doping to najważniejsza rzecz.
W zeszłym sezonie w każdej wypowiedzi pozdrawiałeś swoje fanki. Teraz już tego nie robisz. Czy to znaczy, że znalazłeś tę jedyną?
- No właśnie, przepraszam - zapomniałem, przy okazji chciałbym je bardzo ciepło pozdrowić.
Wróćmy na chwilę do poprzedniego sezonu. Zakończyłeś go na szóstym miejscu w RPP.
- Zeszły sezon strasznie miło wspominam, było bardzo wesoło, podchodziliśmy do tego na totalnym luzie, ledwo co wiedząc, na który rajd jedziemy. Nasz Peugeot strasznie się psuł, ale to też miało fajny urok i było pewnego rodzaju zagadką. Poza tym po całym zeszłym sezonie znacznie poprawiły się moje umiejętności, co najbardziej sobie cenię.
Podczas pierwszych rajdów zajmowałeś dalsze lokaty, ale podczas Rajdu Rzeszowskiego już chyba się przełamałeś?
- Wcześniej nie widziałem sensu pośpiechu. Na Rajdzie Rzeszowskim poczułem ochotę przejechania się szybciej i prawie ten rajd wygrałem. Byłem w szoku, że potrafię tak szybko jechać. Teraz to już sam nie wiem, skąd to się wzięło. Chyba się spieszyłem na ważne spotkanie. Poznałem szybkie tempo i staram się je dalej utrzymywać.
Na koniec powiedz, na jakie pytanie chciałbyś jeszcze odpowiedzieć, a którego nigdy nie zadał Ci żaden dziennikarz?
- Właśnie takie jak powyższe (śmiech). Dziękuję za rozmowę.