Paweł Świder: Posypały się wióry

Przygotowując się do Rajdu Polski wielu kibiców pamięta obrazki z niedawnego Rajdu Elmot- Remy, który zarzucił czarną pelerynę na reputację Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski, która i tak od dawna nie jest najwyższych lotów. Zawodnicy starają się ze swojej strony wspierać organizatorów uwagami na temat bezpieczeństwa, regulaminów, jednak nie zawsze w odpowiedzi otrzymują miłe słowa...

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwszy z szeregu kierowców wystąpił Paweł Dytko, który po otrzymaniu trzech różnych kar finansowych podczas kwietniowego Rajdu Krakowskiego (m.in. za flagę sponsora w serwisie i za krzywo przyklejoną naklejkę organizatora) po prostu wypowiedział publicznie, że były one niesłuszne. Krytyka organizatora, którym był obchodzący swoje setne urodziny Automobilklub Krakowski była po prostu nie w smak. Flagę na "torcie urodzinowym" w postaci parku serwisowego przy wielkich bólach można zdjąć na zasadzie kompromisu z władzami rajdu, ale co na to sponsorzy? Można, bo regulamin jest równy dla wszystkich i każdy ma go przestrzegać. Nie jestem jednak w stanie zrozumieć kary za krzywe przyklejenie naklejki... Może Pan Paweł Owczyński (Dyrektor rajdu) bał się, że logo 44. Rajdu Krakowskiego na Mitsubishi Lancer kuzynów Dytko będzie raziło na zdjęciach z rajdu. A może po prostu jest perfekcjonistą i każde, nawet najmniejsze przewinienie, w oczach szefa rajdu wygląda wyjątkowo obrzydliwie i zasługuje na karę. Taką drzazgą w oczach stała się ta nieszczęsna naklejka. Tak, z pewnością zawodnik sam sobie jest winien. Już nie wspomnę o tym, że ja także poniosłem pewne starty przez ten kolorowy kawałeczek plastiku. Nikt mi nie zwróci tej herbaty, którą wyplułem na klawiaturę komputera, kiedy dowiedziałem się o tych karach. Tak, naśmiewam się z tego, bo co innego można zrobić w takim przypadku? Załamywanie rąk tak często praktykowane już wielu po prostu nudzi...

Efektem działań Pawła Dytko było skomplikowanie jego dalszych startów w RSMP. Podczas jednego z najliczniej oglądanych rajdów załoga J&S Energy Rally Team jako jedyna ze stawki została poproszona o próbkę paliwa do badań. Ostatecznie okazało się, że Lancer Evo IX jest "czysty". Szum, jaki został wywołany przez tę sytuację zamienił się w ogromny minus zapisany na konto organizatora. Dytko, który "pierwszy rzucił kamień" zwrócił tym samym na siebie uwagę wedle zasady: za niesubordynację trzeba karać!

Zupełnie inną sytuację zauważył Przemysław Mazur, pilot Grzegorza Grzyba. Na co dzień załoga startuje w Mistrzostwach Słowacji, więc Mazur jest w bardziej komfortowej sytuacji, niż Dytko. Otóż członek załogi Fiata Punto S2000 podczas Rajdu Elmot- Remy zauważył, że organizator popełnił wiele rażących błędów, które mogły zakończyć się tragedią. Brak zapoznania z pełną, zgodną z ostateczną wersją trasy na pewno nie wpłynęło pozytywnie na zawodników. Jednak ku zaskoczeniu władz znalazła się taka "czarna owieczka", która zwróciła uwagę na błędy w przygotowaniu rajdu. W oficjalnym liście do Głównej Komisji Sportów Samochodowych pilot wyraził swoje ubolewanie nad poziomem zabezpieczenia poszczególnych odcinków specjalnych wnosząc o odpowiednie ukaranie organizatorów. Pod listem podpisało się kilku zawodników, którzy także postanowili zainterweniować. Zaskoczenie organu działającego przy PZMot było i jest tak wielkie, że sparaliżowało wszystkie komputery i faksy w siedzibie Związku. Niestety przez "wrogość" systemów informatycznych nie jesteśmy w stanie poznać opinii GKSS na ten temat, która do tej pory milczy. List Mazura został wysłany 16 maja, więc przy odrobinie chęci związkowcy mogliby znaleźć czas i podzielić się swoimi refleksjami na ten temat.

Jedyną, aczkolwiek nieoficjalną odpowiedzią organizatora rajdu jest obietnica, że zgłoszenie Mazura do przyszłorocznego Elmotu zostanie od razu odrzucone. Cóż, kolejna zagadka do rozwiązania... Podobnie do Pawła Owczyńskiego na krytykę zareagował Roman Grygianiec, piastujący bliźniacze stanowisko w Rajdzie Elmot. Gdy tylko dowiedział się o poglądach Mazura i jemu podobnych, od razu zamknął im drogę do przyszłorocznego rajdu. Taki rodzaj kary raczej wielkiej krzywdy autorowi listu nie wyrządzi, bo załoga Grzyb/Mazur nie jest częstym gościem na trasach RSMP. Walka trwa, karawana jedzie dalej.

To dobrze, że zawodnicy mają odwagę wypowiedzieć głośno co im się nie podoba w rajdzie, za który płacą (wpisowe na rundę RSMP wynosi od 2 do 5 tysięcy). Szkoda, że organizator zamiast uderzyć się w pierś sypie karami z rękawa. Dziwna to sytuacja, bo człowiek z natury jest zwierzęciem ugodowym i potrafi (przy zachowaniu odpowiednich warunków) porozumieć się z osobnikiem tego samego gatunku. Bardzo jestem ciekaw, jakie to warunki nie pozwalają na nawiązanie partnerskich relacji między załogami a organizatorami...

PS. W najnowszym magazynie rajdowym "WRC" czytamy, że Główna Komisja Sportów Samochodowych nałożyła na organizatorów Rajdu Krakowskiego karę w wysokości 10 tys. zł.

Komentarze (0)