36. Rajd Warszawski: Klasa N3 dla Stryjków

Na starcie 36. Rajdu Warszawskiego stanęło tylko 35 załóg, jednak kibice do ostatniego odcinka specjalnego mogli z zapartym tchem śledzić pojedynek Kajetana Kajetanowicza i Michała Sołowowa. Dwóch pretendentów do zwycięstwa było również w klasie N3, jednak jeden z nich był zmuszony wycofać się jeszcze przed pierwszym oesem.

W tym artykule dowiesz się o:

Sebastian Trzaska, pilotowany przez Macieja Konarzewskiego podczas 36. Rajdu Warszawskiego debiutował w RSMP, jednak z pewnością liczył na inny rozwój wydarzeń. Już na pierwszym przejeździe odcinka testowego w Renault Clio załogi Trzaska/Konarzewski uszkodzeniu uległa miska olejowa. Oznaczało to wyścig z czasem, aby zdążyć z naprawą samochodu. Na starcie oficjalnym załoga pojawiła się więc... na piechotę, zbierając spory aplauz kibiców.

Rajdówkę udało się naprawić, niestety w sobotni poranek okazało się, że po wycieku oleju silnik po prostu się zatarł. Zawodnikom pozostało więc kibicowanie kolegom z N3 - Piotrowi Stryjkowi i Krzysztofowi Stryjkowi w kolejnym Clio. Rodzinna załoga musiała tylko dowieźć pierwsze miejsce do mety, jednak zawodnicy postanowili także sprawdzić się w walce z mocniejszymi rajdówkami. Wszystko szło dobrze, a do czwartej próby Piotr Stryjek i Krzysztof Stryjek plasowali się na 17. miejscu w "generalce" i siódmym w grupie N. Niestety na ostatnim oesie dnia zakopali się na grząskim podjeździe, stracili przeszło 10 minut i spadli na dalszą pozycję. W niedzielę nie pozostało więc nic innego, jak dowieźć do mety zwycięstwo w klasie N3 i siódme miejsce w grupie N oraz odebrać puchary na mecie w Sierpcu.

- O ile przed rajdem mieliśmy pewne wątpliwości związane decyzją odnośnie startu w 36. Rajdzie Warszawskim, o tyle po dwóch dniach zmagań jesteśmy pewni, że był to dobry wybór. Rajd był praktycznie naszym debiutem na nawierzchni szutrowej po pechowym Lotosie, gdzie udało nam się przejechać jedynie dwa odcinki. Mimo, że jechaliśmy z dalekim numerem, poza drugim przejazdem oesu Dziki Bór, trasa była znośna i nasze małe Clio w całości i w pełni sprawne zameldowało się na mecie. Sprawność techniczną zawdzięczamy po raz kolejny nie tylko dobremu przygotowaniu przed rajdem, ale także obsłudze na strefie serwisowej przez mechaników Renault Trucks Polsad. Po uszkodzeniu zawieszenia lewego przedniego koła już na pierwszym odcinku, serwisowi wystarczyło 20 minut na wymianę pogiętych elementów, ustawienie geometrii i nawet wypucowanie szyb - komentował Piotr Stryjek.

- Szkoda jedynie, że inni zawodnicy z N3 nie podjęli rywalizacji na szutrach 36. Rajdu Warszawskiego. Startując jako jedyni w N3 mogliśmy toczyć bój tylko z kilkoma autami grupy R i do czwartego odcinka plan ten realizowaliśmy, zajmując 17. miejsce w klasyfikacji generalnej. Niestety, na drugim przejeździe oesu Przez Bród ugrzęźliśmy na podjeździe, prowadzącym krętą drogą pod górę. Droga w tym miejscu była tak zniszczona przez auta A- i R-grupowe, że jako ostatniej przednionapędowej załodze nie udało nam się tam podjechać. W tym miejscu straciliśmy blisko 10 minut i przestaliśmy się liczyć w klasyfikacji generalnej. Udało się nam jednak stamtąd wyjechać i dokończyć odcinek i... to był błąd! Zresztą uwidocznił się wtedy wręcz kuriozalny system Superrally, który umożliwia w Polsce jeżdżenie rajdów bez wyjeżdżania na odcinki. Ale to chyba wymaga osobnego komentarza... - dodał kierowca.

- Nasza przygoda z 36. Rajdem Warszawskim zakończyła się równie szybko, jak się zaczęła. Od początku mimo optymizmu szło czasami z górki, a czasami wręcz pod górę. Przez przedłużające się BK1 dotarliśmy na odcinek testowy na 30 minut przed jego końcem. Oczywiście to nie była wina harmonogramu czy sędziów, tylko tego, że nasze Clio po raz pierwszy startowało w RSMP i musiało zostać zaplombowane. Odcinek testowy był już bardzo mocno rozkopany, wręcz rozryty. Chcieliśmy spokojnie go przejechać, opisać i sprawdzić, jak zachowuje się auto, ale tego nie dało się zrobić. Walczyliśmy, aby nie zostać na środku tego poligonu. Na jednym z lewych zakrętów przy kukurydzy wyjechałem z koleiny i wtedy wydarzyła się tragedia - relacjonował Sebastian Trzaska.

- Uderzyliśmy środkiem płyty w głaz, a ta rozbiła miskę olejową. W pierwszej chwili nie zauważyłem niczego niepokojącego, aż do wyjazdu na asfalt. Dym spod maski i kontrolka ciśnienia oleju oznaczały koniec jazdy. Walczyliśmy do końca, aby wystartować w sobotę, ale okazało się, że silnik jest zatarty... Chciałbym w swoim i Maćka imieniu podziękować naszym sponsorom: AutoGuard, Sparkelectronics, Danmar, RM-Motors, PM-Car oraz osobom które stawały na głowie, aby nam pomóc reanimować auto, czyli Panu Pawłowi Matysiakowi z PM-Car, chłopakom z KRC, a w szczególności Michałowi, bratu, który chory w domu koordynował całą akcję, moim rodzicom i oczywiście Maćkowi za to, że ma do mnie cierpliwość i za jego pomoc. Dziękuje też przyjaciołom, którzy pożyczyli mi na ten rajd trochę własnego sprzętu, czyli Badiemu i Darkowi Witkowskiemu. Gratulacje dla braci Stryjków za godne reprezentowanie N3, a my naprawiamy auto, aby jak najszybciej wrócić na trasy RSMP - dodał zawodnik.

Komentarze (0)