Szutrowy Puchar Polski - podsumowanie pierwszej edycji

Szutrowy Puchar Polski z założenia miał być przeznaczony dla zawodników lubiących luźne nawierzchnie i dać im możliwość walki o tytuł mistrzowski. Według pierwotnych założeń, mieli się do niego zgłaszać jedynie chętni, jednak ostatecznie w SPP byli klasyfikowani wszyscy kierowcy, startujący w szutrowych rundach Rajdowego Pucharu Polski.

W kalendarzu Szutrowego Pucharu Polski znalazły się bowiem trzy rundy RPP: Rajd Lotos, Rajd Warmiński, Rajd Kormoran oraz Rajd Warszawski, podczas którego załogi z SPP zaliczyły po jednej pętli każdego dnia zawodów. Identyczny format wprowadzono po raz pierwszy podczas Rajdu Lotos, a miał on na celu uniknięcie zmagania się ze zniszczoną trasą. Nowość spotkała się z aprobatą, jednak niektórzy kierowcy podkreślali, że zawody były zbyt rozciągnięte w czasie.

Podczas Rajdu Lotos zmagania w RPP, a tym samym również w SPP, wygrał Wojciech Chuchała, pilotowany przez Ryszarda Ciupkę. Załoga Hondy Civic pokonała Pawła Hankiewicza i Agnieszkę Wierzchowską jedynie o 2,7 sekundy! Trzecie miejsce przypadło Michałowi Jankowskiemu i Maciejowi Drążczykowi, a tuż za podium znaleźli się Krzysztof Szeszko i Wojciech Jermakow. Piątkę zamknęli Paweł Poletyło z Justyną Waliszewską w tylnonapędowym BMW 318. Maciej Krzyszycha ostatecznie zrezygnował ze startu po problemach ze swoim Peugeotem.

- Mikołaj Kopernik wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię. Warmiński Kopernik na naszym samochodzie najwyraźniej zatrzymał czas albo jakoś inaczej namieszał. Gdy nowsze rajdówki miały kłopoty z przejechaniem bardzo trudnej trasy, 24-letnia Toyota Corolla bez jęknięcia jechała do mety. Jestem zadowolony ze swojej jazdy i z tego, że samochód spisał się doskonale. Pierwszego dnia zaprocentowało moje doświadczenie z Rallycrossu i okazało się, że na błotnistej mazi mimo ostrożnej jazdy robiliśmy dobre czasy. Dziękuję mojemu zespołowi, firmie Auto-Land, Castrol, Seatbelt Service i Profil Sport - komentował szczęśliwy Krzysztof Szeszko.

Druga runda Szutrowego Pucharu Polski, czyli Rajd Warmiński, stał pod znakiem problemów organizacyjnych, a zwycięzców poznaliśmy dopiero kilka godzin po zakończeniu zawodów. Byli nimi Maciej Krzyszycha i Ireneusz Pleskot, którzy pojechali świetnie, pokonując rywali w mocniejszych rajdówkach. 14,2 sekundy stracili do nich Wojciech Chuchała i Ryszard Ciupka, a podium uzupełnili Mateusz Tutaj i Michał Grudziński. Czwartą lokatę zajęli Daniel Żarna i Robert Wolff, a na kolejnych pozycjach ponownie finiszowały załogi "tylnonapędówek" - Przemysław Kastyak i Leszek Janusz, Paweł Poletyło i Justyna Waliszewska, Krzysztof Szeszko i Wojciech Jermakow oraz Paweł Danilczuk i Cezary Niewiarowski.

- Wygrana w domowym rajdzie zawsze smakuje wyjątkowo, jednak satysfakcja jest tym większa, im wyższy poziom prezentuje konkurencja. Porównując stopień przygotowania aut czołówki pucharu choćby ze stanem sprzed roku – nie sposób nie zauważyć postępu. Kłowe skrzynie biegów oraz kolosalnie drogie i zaawansowane technologicznie zawieszenia są tu już na porządku dziennym. Kolejny raz okazało się jednak, że tabuny koni mechanicznych i topowe podzespoły nie są w stanie same wygrać rajdu, a to wszystko ulega technice jazdy - podsumował Maciej Krzyszycha po ogłoszeniu oficjalnych wyników.

Krzysztof Szeszko i Wojciech Jermakow nie kryli natomiast rozczarowania, bowiem w ich przypadku nadany czas wypaczył nieco wyniki. - Pierwszy odcinek bez problemów, mimo kłopotów z interkomem. Na drugim zaraz po starcie stajemy, zblokowani przez załogę, której auto zepsuło się w wąskim wąwozie. W sumie stoimy dwie minuty i po usunięciu przeszkody ruszamy dalej, licząc na sprawiedliwe rozwiązanie sytuacji przez ZSS. Na czwartym oesie znów stoimy z powodu wypadku na żwirowni. To wszystko powoduje, że jadąc drugą pętlę nie mamy pojęcia, na którym miejscu jesteśmy, z kim i o co walczymy. Jedziemy więc swoim czujnym tempem. Okazuje się, że po nadaniu czasów z 2. i 4. odcinka jesteśmy na siódmym w "generalce" i 3. w RWD. My uważaliśmy, że była możliwość innego, bardziej sprawiedliwego sposobu nadania czasów, no ale trudno - komentował Wojciech Jermakow.

Po odwołaniu Rajdu Kormoran ostatnią rundą Szutrowego Pucharu Polski był Rajd Warszawski. Na starcie stanęło tylko 9 załóg z SPP, a jako głównych faworytów wymieniano Macieja Krzyszychę i Ireneusza Pleskota. Załoga Peugeota 206 po raz kolejny nie zawiodła i pokazała "jak to się robi" na szutrze, pieczętując tym samym zwycięstwo w Szutrowym Pucharze Polski. Podium SPP na Rajdzie Warszawskim uzupełnili Paweł Poletyło i Justyna Waliszewska oraz Krzysztof Szeszko, tym razem pilotowany przez Jagnę Stankiewicz.

W klasyfikacji końcowej Szutrowego Pucharu Polski Maciej Krzyszycha i Ireneusz Pleskot zgromadzili 30 punktów, pokonując o 3 "oczka" Wojciecha Chuchałę i Ryszarda Ciupkę. Trzecie miejsce przypadło Pawłowi Poletyło i Justynie Waliszewskiej, a na czwartej pozycji znalazł się Krzysztof Szeszko, który w sezonie 2010 startował z Wojciechem Jermakowem i Jagną Stankiewicz. Paweł Hankiewicz i Agnieszka Wierzchowska zostali sklasyfikowani na piątym miejscu, najwyższym wśród załóg, które punktowały tylko podczas jednej rundy. Szósta lokata przypadłą natomiast znanemu z Pucharu Peugeota Marcinowi Opałce, pilotowanemu przez Martynę Zarębską.

- Jechaliśmy na Rajd Warszawski z nastawieniem tylko i wyłącznie na wygraną, bo sytuacja punktowa w cyklu Szutrowego Pucharu Polski nas nie rozpieszczała. Aby zdobyć tytuł, musieliśmy dojechać na pierwszym miejscu - tylko taki wynik zapewniał nam zwycięstwo. Nie było łatwo, ale rozważna jazda i oszczędzanie samochodu okazały się skuteczne. Wielkie słowa uznania kieruję w stronę mojego pilota - Irka Pleskota za świetną robotę na prawym fotelu oraz mechaników, którzy przygotowali samochód.

- Wszystko potoczyło się po naszej myśli. Trasy odcinków specjalnych były wymagające ze względu na zmienne tempo i charakterystykę tras - od szerokich partii w otwartej przestrzeni, po bardzo wąskie, a zarazem szybkie leśne drogi. Rajd przebiegał raczej bezproblemowo, martwiła nas tylko seryjna skrzynia biegów, która w każdej chwili mogła nie wytrzymać. Nie mogłem przez to w pełni wykorzystać potencjału samochodu - komentował Maciej Krzyszycha, triumfator pierwszej edycji Szutrowego Pucharu Polski.

- Nasi rywale z Szutrowego Pucharu jechali bardzo przyzwoitym tempem, ale na szczęście dla nas, tym razem to my startowaliśmy szybszym niż konkurencja samochodem, co na pewno ułatwiło nam zadanie. Wielka szkoda, że to już ostatnia eliminacja Szuter Cup w tym sezonie. Bardzo sobie cenię taką inicjatywę ze strony organizatorów i chciałbym, aby puchar był rozgrywany w kolejnych latach. Tegoroczną misję wykonaliśmy natomiast w 100%. Wygraliśmy dwie z trzech eliminacji, nie popełniliśmy żadnych błędów - to był naprawdę udany sezon - dodał kierowca.

Zapytany o plany, Maciej Krzyszycha nie wybiega daleko w przyszłość, skupiając się na tegorocznych zmaganiach. - Chciałbym w tym sezonie wystartować w Rajdzie Barbórka, najlepiej jakimś mocnym czteronapędowym samochodem, ale co to będzie - jeszcze nie wiadomo. Dobrze byłoby powtórzyć wyniki z ubiegłego roku i mieć szansę zakwalifikowania się na Karową - mam nadzieję, że tym razem nie przeszkodzi nam awaria samochodu - zapowiadał zawodnik z Olsztyna.

Komentarze (0)