Raikkonen: Nie jestem zły, też popełniam błędy

Cztery punkty zdobyte przez Ferrari w Kanadzie to zdecydowanie wynik poniżej oczekiwań. Gorzej stajnia spod znaku czarnego konia zaprezentowała się tylko na inaugurację w Australii. Trzeba jednak przyznać, że w niedzielę kierowcy włoskiej stajni mieli dużego pecha.

Łukasz Czechowski
Łukasz Czechowski

Kimi Raikkonen do wyścigu startował z 3. miejsca, ale po starcie nie udało mu się awansować na wyższą pozycję. Pojawiła się jednak szansa na wygraną, gdy na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, a cała czołówka równocześnie zjechała na tankowania. Mechanicy Ferrari i BMW Sauber szybciej uporali się ze swoją pracą niż ich rywale z McLarena i Fin oraz Robert Kubica na pit line pojawili się przed Lewisem Hamiltonem. Obaj kierowcy ustawili się na końcu alei serwisowej i czekali na zielone światło pozwalające im powrócić na tor. Sygnalizacji nie zauważył chyba Brytyjczyk i staranował tył bolidu Raikkonena wykluczając siebie i rywala.

- Nie mam za wiele do powiedzenia - przyznał po wyścigu mistrz świata. - Błąd Hamiltona zrujnował mi wyścig. Oczywiście każdy może popełnić błąd, ja zrobiłem go dwa tygodnie temu. Ale co innego pomylić się przy prędkości 200 km/h, a co innego rozbić samochód stojący na czerwonym świetle - powiedział.

- Nie jestem zły, bo to nie zmienia mojej pozycji, ale jestem niezadowolony, bo miałem wielką szansę na zwycięstwo. Po początkowych problemach z oponami, samochód zaczął sprawować się świetnie - zdradził Raikkonen. - Nie zdobyłem punktów w dwóch ostatnich wyścigach, więc czas najwyższy znowu zacząć wygrywać. Przed nami jeszcze wiele wyścigów, a strata nie jest duża - zakończył Fin.

Pech dopadł również Felipe Massę, który zaliczył dodatkowy postój po tym, jak za pierwszym razem, z powodu usterki technicznej maszyny tankującej, do baku w jego bolidzie nie zostało wtłoczone paliwo. Mimo tej straty Brazylijczyk zdołał awansować na 5. miejsce.

- Bardzo trudno wyrazić to, co czuje po takim wyścigu. Z jednej strony jestem bardzo zawiedziony, bo - gdyby nie problemy z zatankowaniem bolidu - mógłbym walczyć o podium. Z drugiej - jestem szczęśliwy, że przywiozłem cztery punkty w wyścigu, w którym były bardzo trudne warunki z uwagi na problemy z torem - powiedział po wyścigu kierowca Ferrari.

W końcówce wyścigu Massa walczył z dwoma kierowcami Toyoty. Uporał się z Jarno Trulli, ale nie mógł poradzić sobie z Timo Glockiem. - Nie mogłem go wyprzedzić, a nie chciałem za bardzo ryzykować, żeby nie zakończyć wyścigu na bandzie po tych wszystkich problemach, które miałem - przyznał. Brazylijczyk zauważył także sukces Kubicy i jego ekipy. - Gratuluję Robertowi i BMW Sauber - zasłużyli na ten sukces, bo są bardzo silni - zakończył.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×