Po trudnych początkach sezonu, zespół STAR Racing Team szuka sposobów na poprawę osiągów swojego bolidu. Wygląda na to, że w Austrii inżynierowie zrobili krok naprzód, zmieniając cały układ hamulcowy. Pomimo przejściowych problemów związanych z obsługą nieznanych ekipie hamulców, nowy system sprawował się lepiej od poprzedniego, dzięki czemu pod koniec weekendu Kuba mógł zwiększyć tempo.
Po kolizji na początku pierwszego wyścigu Kuba Giermaziak szukał szansy na lepsze wyniki w kolejnych startach. W drugim, mokrym wyścigu dojechał do mety na ósmym miejscu, a w trzecim był dziewiąty. Teraz Kubę czekają dwa dni testów w Niemczech, a jego następnym występem będzie udział w imprezie VERVA Street Racing, podczas której 18 czerwca Giermaziak będzie jeździł samochodami wyścigowymi po ulicach Warszawy.
Kuba Giermaziak: Ten weekend był dla nas małą niewiadomą, ponieważ postanowiliśmy zmienić układ hamulcowy na taki, który używany jest w samochodzie fabrycznym Volkswagena. Był to strzał w dziesiątkę i już pierwsze jazdy pokazały, że nie mamy takich problemów z hamowaniem, jak wcześniej. Wszystko jednak ma swoją cenę, ponieważ musimy się nauczyć obsługi innego systemu.
- Pomiędzy pierwszym, a drugim treningiem założyliśmy nowe klocki hamulcowe. Inżynier poinstruował mnie, jak należy je docierać i postąpiłem zgodnie z jego zaleceniami. Klocki jednak się zeszkliły, więc na kwalifikacji jechałem prawie bez hamulców, stąd słaby wynik.
- W pierwszym wyścigu miałem niezawinioną ani przeze mnie, ani przez Carlosa Munoza kolizję. Zjechałem do boksu, ponieważ kierownica była skręcona o 90 stopi w prawo, ale zdecydowaliśmy, żeby jechać dalej i zobaczyć, czy uda się dotrwać do mety. Im więcej przejechanych za kierownicą bolidu F3 kilometrów, tym lepiej dla mnie.
- W drugim wyścigu miałem okazję po raz drugi w karierze jechać samochodem Formuły 3 w deszczu i myślę, że rezultat nie był zły. Ósme miejsce było dość dobre, choć wiem, że mogłem pojechać trochę mniej zachowawczo. Były jeszcze rezerwy i potencjał na lepszy wynik, ale postanowiłem pojechać bezpiecznie i dojechać do mety. Startując na mokrym torze z tyłu stawki prawie nic nie widać, dlatego ukończenie wyścigu było sztuką samą w sobie. Inna sprawa, że deszczowa opona w Formule 3 ma potoczną nazwę drewnianej, ponieważ w porównaniu z innymi kategoriami, w ogóle nie trzyma się asfaltu i trzeba się do tego przyzwyczaić.
- Po tym weekendzie istotne jest to, że najprawdopodobniej udało się nam rozwiązać problemy z hamulcami. Całkowitą jednak pewność będziemy mieć po najbliższych testach na torze Lausitzring.