Kierowca Ferrari na konferencji nie mógł uwierzyć, że jego stajnia wreszcie wygrała wyścig. - Co za wspaniała niespodzianka! Zespół wykonał niesamowitą pracę. Dedykuję to zwycięstwo wszystkim z Maranello, a także tym, którzy na torze przyczynili się do tego, że razem z Felipe Massą kierowaliśmy tak dobrym samochodem. Ta wygrana jest specjalna, bo odnieśliśmy ją na legendarnym torze Silverstone, wśród entuzjastycznie nastawionej publiczności - cieszył się Fernando Alonso.
- Charakterystyka toru pasowała do naszego bolidu. Bardzo pomogły nam też aktualizacje, które tutaj przywieźliśmy - zaznaczył hiszpański kierowca.
Alonso przyznał, że mimo kilku niezbyt udanych fragmentów wyścigu, cały czas wierzył, że może wygrać zawody na Silverstone. - Pierwsza część wyścigu nie była łatwa, bo tor był jeszcze mokry. Miałem kilka kryzysowych momentów. Można do nich zaliczyć sytuację, kiedy wyprzedził mnie Lewis Hamilton. Zachowałem jednak spokój, bo byłem przekonany, że możemy osiągnąć dobry wynik. Po ostatnim postoju poczułem, że jesteśmy w stanie wygrać - mówi.
Nie da się ukryć, że Ferrari miało w tym wyścigu sporo szczęścia, choćby przez wzgląd na nieudany pit stop Sebastiana Vettela. - Oczywiście pomógł nam problem Vettela podczas ostatniego postoju. Muszę jednak podkreślić, że na suchej nawierzchni byliśmy bardzo mocni - kontynuuje.
Alonso w legendarnym bolidzie Ferrari
- Wcześniej miałem okazję prowadzić bolid 375 F1, a kilka godzin później wygrałem dla Ferrari ten sam wyścig po 60-ciu latach. W naszym zespole są dzieci osób, które pracowały wtedy dla Scuderia - powiedział.
Alonso nie ma wątpliwości, że jego stajnia wróciła do walki o najwyższe cele. - Poprawiliśmy morale naszego zespołu. Red Bull nadal ma najsilniejszy samochód, ale u nas widać postęp - dodał.