- W tym rajdzie wynik nie był sprawą najważniejszą. Start w Estonii miał na celu przygotowanie samochodu do czekającego nas już za niecałe dwa tygodnie Rajdu Finlandii. Zespół koncentrował się przede wszystkim na ustawieniach zawieszenia naszego Suzuki Swift Super 1600. Między innymi trzykrotnie wymienialiśmy sprężyny, testując różne ich sztywności. Myślę, że końcowy efekt naszej pracy jest bardzo dobry i z pewnością zaprocentuje podczas następnego startu - powiedział Michał Kościuszko.
- Zmieniliśmy też skrzynię biegów. Mimo, że odcinki specjalne w Estonii i Finlandii są szybkie, testowaliśmy nieco krótsze przełożenia. Auto jedzie wtedy bardziej agresywnie, a ja zdecydowanie wolę samochód o takim charakterze. Cieszę się, że mogłem przejechać 110 km po estońskich oesach, bo wymagają one wczucia się w tempo, złapania odpowiedniego rytmu.
- Ważne też, że udało się praktycznie całe zawody przejechać bez najmniejszych przygód. Tylko na ostatnim odcinku, przez niemal dwadzieścia kilometrów jechaliśmy w kurzu za uszkodzonym samochodem Aigara Parsa. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego wyjazdu i z optymizmem czekamy na wyjazd do Finlandii. Teraz na tydzień wracam do Krakowa - zakończył kierowca Suzuki Swift S1600.
Zespół SUZUKI SPORT EUROPE natomiast zdecydował się nie wracać do bazy na Węgrzech. Przegląd i przygotowanie samochodów do następnej rundy Mistrzostw Świata zostaną wykonane w specjalnie wynajętym warsztacie w Estonii.
Podczas dwudniowego Lõuna-Eesti Ralli załogi przejechały dziewięć odcinków specjalnych o łącznej długości 109,6 km. Trzy z nich (26,6 km) rozegrano w piątek na zachód od Voru, natomiast w sobotę zawodnicy dwukrotnie pokonali południową pętlę, na którą złożą się trzy oesy o łącznej długości 41,5 km.