Czytaj również: Adam Małysz po drugim etapie -->
Łukasz Łaskawiec: Dzisiejszy etap zaczął się dojazdówką ok. 400km. Była bardzo męcząca i ...nudna, momentami aż mi się spać chciało. Odcinek specjalny miał 290 km i startowaliśmy parami. Ja startowałem z motocyklistą ale na szczęście byłem szybszy, wiec to ja mu kurzyłem a nie on mi. Do ok. 230 km były bardzo szybkie odcinki. Przed 150 km odcinka (gdzie mieliśmy tankowanie) zobaczyłem z daleka czarny dym. Jak się okazało jeden z motocyklistów startujących przede mną zderzył się z dużym zwierzęciem wielkości konia. Jego motocykl się zapalił, zwierzę leżało martwe a on sam był nieprzytomny. Było z nim już 3 motocyklistów więc pojechałem dalej na tankowanie. Potem sam zbierałem jednego z motocyklistów, który wywrócił się w korycie wyschniętej rzeki. Jak dojechałem do niego, miał zakrwawioną twarz, ale po chwili wstał. Pomogłem mu postawić motocykl i ruszyliśmy dalej razem. Koniec odcinka przebiegał po wydmach, na których także pomagałem motocykliście, który przewrócił się na jednym z podjazdów i nie mógł sobie poradzić. Odcinek udało mi się zakończyć z najlepszym czasem wśród quadowców, z czego jestem bardzo zadowolony. Dzisiaj pogoda nas nie rozpieszczała - temperatura wynosiła powyżej 40 stopni.
Kuba Przygoński: Początek OS-u to w zasadzie asfaltowy szuter. Było tak twardo, że można było jechać tyle, ile wyciągał motocykl, czyli około 140-150 km/godz., więcej się nie dało. Jednocześnie trzeba było bardzo uważać, żeby nie spalić tylnej opony, co jest dość częste w warunkach tak wysokich temperatur, jakie dzisiaj panują w Argentynie. Zwolniłem więc i uważałem, gdyż wolałem dojechać do mety, niż zostać na odcinku specjalnym wymieniając mus w kole. Trochę jestem niezadowolony z tej strategii. Czołówka jechała pełnym gazem i straciłem do nich około jednej, może półtorej minuty na tej szybkiej partii. Na szczęście po tankowaniu zaczął się bardziej kręty i wymagający technicznie odcinek po piachu. Tam starałem się jechać najszybciej jak potrafię i wypracowałem dobre tempo. Jestem zadowolony z tego etapu. Jadę w bardzo szybkiej grupie i jeśli utrzymam prędkość, wówczas na pewno będzie dobry wynik.
Jacek Czachor: Startowałem jako jedenasty, zaraz za mną jechał bardzo szybki Cyril Despres. Dogonił mnie na odcinku i musiałem go puścić, żeby nie blokować jego dobrego tempa. Zaraz za Cyrilem przyjechał jego kolega z zespołu, Ruben Faria. Złapałem się za nim i starałem się trzymać na superszybkich prostych. Wiedziałem, że tam mogę zyskać. Pierwszą część odcinka pojechałem bardzo dobrze. Później zaczął się cięższy teren biegnący po bardzo trudnych wydmach, na których występował camel grass. Starałem się nie wypaść z najszybszej dwudziestki. Tempo narzucone przez czołówkę było naprawdę duże. Jestem zadowolony z dzisiejszego etapu i zdaję sobie jednocześnie sprawę, że to będą niezwykle wymagające zawody.
Marek Dąbrowski: Mam trochę problemów z teleskopem. Nie umiem go odpowiednio skonfigurować, żeby osiągnąć swoje tempo. Nie mam dużego doświadczenia z motocyklem - czterysta pięćdziesiątką, ale liczę na to, że wszystko zostanie ustawione jak należy. Ku mojemu zaskoczeniu dobrze znoszę fizycznie olbrzymie upały panujące w Argentynie i nie mam problemu z kondycją na wymagających odcinkach specjalnych.
Krzysztof Hołowczyc: Początek był bardzo szybki. Na technicznej partii prowadziliśmy o ponad minutę. Nie byłem w stanie utrzymać tego tempa na olbrzymich dziurach występujących w dalszej części OS-u. Nie czuję jeszcze idealnie trakcji samochodu na wybijającej trasie. W tych warunkach rewelacyjnie spisały się Hummery. Widać, że są to silni konkurenci, ale czy wytrzymają tempo całej, długiej rywalizacji… zobaczymy. Dzisiejszy OS był bardzo wymagający, wszyscy cisnęli bardzo mocno i myślę, że kolejne etapy pokażą, kto się tak naprawdę liczy w stawce.
Źródło: dakar.pl