To będzie najtrudnieszy Dakar - rozmowa z motocyklistą Jakubem Przygońskim

Już 5 stycznia na bezdrożach Peru, Argentyny i Chile rozpocznie się Rajd Dakar. - To będzie dla mnie najtrudniejszy Dakar. Jedzie aż sześć zespołów fabrycznych - stwierdził Jakub Przygoński.

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Frączak: Szybkimi krokami zbliża się 35. edycja Rajdu Dakar, który rozpocznie się 5 stycznia odcinkiem z Limy do Pisco, a zakończy 19 stycznia w Santiago. Pojedzie pan na Dakarze na KTM 450. W czym ten motor będzie lepszy od tego z poprzedniej edycji?

Jakub Przygoński: Mam nadzieję, że choćby w tym, iż się nie popsuje. Poprzedniego Dakaru nie ukończyłem z powodu awarii. Wtedy mocno wierzyłem, że motor mnie nie zawiedzie, niestety stało się inaczej. Teraz jeszcze bardziej jestem przekonany o tym, że nie dojdzie do awarii. Mam prawo tak myśleć, bo jestem obecnie motocyklistą fabrycznym KTM. Co to oznacza? Przede wszystkim, to że motor został przygotowany konkretnie pode mnie. Silnik jest mocniejszy, a co za tym idzie będę mógł szybciej jechać.

Silnik jest mocniejszy, ale praktycznie bardzo ciężko jest przejechać Dakar na jednym. Ile razy będzie pan wymieniał silnik?

- Planuję raz jak i wielu pozostałych motocyklistów, a jak będzie to się okaże. Wiem jedno, nie ma sensu ryzykować. Jeśli zdarzy się, że będę musiał częściej niż raz wymienić silnik, to tak zrobię. Eksploatowanie silnika, który nie jest w pełni sprawny nie opłaca się. Na nie w pełni wydajnym silniku wolniej jadę, a tego chciałbym uniknąć. Nawet jeśli musiałbym ponieść dodatkową karę, to się na to zdecyduję. Pierwsza wymiana silnika, to piętnastominutowa kara, druga to już czterdzieści minut kary.

Jaki wpływ na końcowy rezultat ma człowiek, a jaki motocykl?

- Osiemdziesiąt procent końcowego wyniku, to zasługa człowieka, a dwadzieścia procent, to stopień przygotowania motocykla. Do Dakaru trzeba być bardzo dobrze przygotowanym od strony fizycznej. Gdy przejeżdżam przez pagórki, doły, to wszystko odbija się na rękach. Jeśli wpadnę w dół, czy na kamień, to ręce to odczują. Może nie na pierwszym, czy na drugim etapie, ale powiedzmy na dziesiątym czy dwunastym zmęczenie po każdym przejechanym dole będzie się kumulować.
Na co liczy pan w najbliższej edycji Dakaru?

- Na to, że dojadę do mety. Jednak nie w sensie, że sobie po prostu dojadę, a w znaczeniu, że ukończę Dakar na jak najwyższym miejscu. To będzie dla mnie najtrudniejsza edycja. Jedzie aż sześć zespołów fabrycznych więc poziom trudności będzie strasznie wysoki. Przynajmniej dwudziestu motocyklistów aspiruje do miejsca na podium.

Dakar zaczyna się w Peru, od piaszczystych etapów. Czy jest pan z tego zadowolony?

- Akurat mi to odpowiada, bo ja bardzo lubię jeździć po piasku. Zawsze dobrze jest wejść w rajd w korzystnych dla siebie okolicznościach. To, że piasek mi odpowiada nie oznacza, że będę mógł pojechać początek na luzie. Nie wolno mi pomylić się jeśli chodzi o nawigację, bo na tym traci się najwięcej czasu. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że mógłbym czegoś nie dopilnować, a co za tym idzie zgubić się.

Podobno wydmy na terenie Peru są zupełnie różne niż na jakiejkolwiek innej pustyni. Co to oznacza?  

- W Peru jeździ się po niskich wydmach. Przy ich pokonywaniu bardzo łatwo może zakopać się przednie koło. Poza tym piasek jest bardzo specyficzny, drobny i bardzo sypki. W Chile jest zupełnie inaczej. Tam wydmy są o wiele większe. Są wysokie i długie. Zdarza się, że w Chile czasami potrzebuję minuty, aby pokonać wydmę.

Czy na Dakarze można doszukać się łatwiejszych odcinków, momentami trochę odpocząć?

- To wszystko zależy od tego kto analizuje trasę. Ja nie mogę powiedzieć, że któryś odcinek był łatwiejszy, a inny trudniejszy. Wszystkie są trudne, na każdym trzeba uważać. Z perspektywy motocyklisty nie ma podczas Dakaru takiego dnia, w którym będzie łatwiej. No chyba, że porozmawiamy o dniu przerwy. Zupełnie inne zapatrywanie na trasę mogę mieć organizatorzy rajdu. Im się czasami wydaje podczas doboru trasy, że ostatni etap jest łatwiejszy. W zamyśle czasami chcę na ostatnim odcinku dać zawodnikom odpocząć. Zdarza się jednak, że to co im się wydaje łatwiejsze, dla nas wcale nie jest łatwe. Przecież były przypadki, że na ostatnim etapie, niby łatwiejszym, w wyniku defektu udział w rajdzie kończyli ci, którzy byli wtedy na podium. Skoro nawet Francuz Cyril Despres, jeden z faworytów do zwycięstwa mówi, że to jest trudny rajd, to chyba inaczej być nie może. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że na Dakarze nie ma łatwych czy łatwiejszych odcinków.

Co dla pana na Dakarze jest najtrudniejsze?

- Z technicznego punktu widzenia przejechanie Dakaru nie stanowi dla mnie dużego problemu. Gdybym miał tylko przejechać Dakar, to nie byłoby problemu. Jednak ja mam ten rajd przejechać bardzo szybko, najszybciej jak się da. To jest moje zadanie. A przy dużej prędkości wszystko może się zdarzyć. Może choćby nie wytrzymać silnik.

Jacek Czachor i Marek Dąbrowski zadeklarowali, że pan jest liderem zespołu i będą panu pomagać. Mają mieć przy sobie niemal wszystkie klucze, aby pan dysponował jak najlżejszym motocyklem!

- Bardzo im za to dziękuję, ale szczerze mówiąc to wolałbym dojechać do mety głównie przy własnym udziale. Jeśli coś mi się stanie, to będę musiał czekać na pomoc, a to przecież strata cennych sekund.

Przygotowanie fizyczne, techniczne, to nie jedyny kłopot. Na Dakarze trzeba się odpowiednio odżywiać. Jak duży to problem w dość ekstremalnych warunkach?

- Musimy wiele rzeczy zabierać z Polski. Chodzi o odżywki dodające energii, zupki, napoje. Na miejscu tego nie ma. Nie można dopuścić do odwodnienia organizmu. Cyril Despres jest zdania, że jak ktoś porywa się na start w Dakarze, to już miesiąc przed rajdem musi dużo pić, aby organizm był odpowiednio nawodniony.

W przyszłości w Rajdzie Dakar chce wystartować żużlowiec Tomasz Gollob. Co dla niego może być największym problemem? 

- Myślę, że bardziej będzie musiał się skupić na przygotowaniu technicznym niż fizycznym. Oczywiście obie te sprawy są bardzo ważne, ale wydaj mi się, że w jego przypadku przygotowanie techniczne będzie ważniejsze. Będzie musiał zapoznać się ze specyfiką Dakaru, wiele razy pokonać podobne trasy, aby opanować technikę. Wiem, że Tomek bawi się w motocross. To na pewno mu pomoże.

Komentarze (1)
Badrel
9.12.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Najbardziej trzeba uważać na małpy z Kongo, potrafią włamać się na konto fb i popsuć całe przygotowania.