Grand Prix Belgii było wyjątkowym wyścigiem pod wieloma względami. Rzadko dochodzi do sytuacji, gdy sędziowie decydują o wygranej. W minioną niedzielę stewardzi postanowili odebrać zwycięstwo Lewisowi Hamiltonowi. Ostatecznie wygrał Felipe Massa. Gdyby się nad tym zastanowić, to może i dobrze się stało, ponieważ walka o tytuł mistrza świata będzie jeszcze bardziej zacięta. Sporadycznie zdarza się również tak emocjonująca walka o prowadzenie, jaką zafundowali nam Lewis Hamilton i Kimi Raikkonen.
Jednak moją uwagę przykuł zespół BMW Sauber i kierowcy reprezentujący ten team. Zacznę od drugiego postoju Roberta Kubicy. Trwał 12 sekund. To stanowczo za długo, jak na ostatni pit stop, który zazwyczaj jest najkrótszy. Przyczyną przedłużającej się wizyty Polaka u swoich mechaników był problem z przymocowaniem węża paliwowego do bolidu. Dziwne. Mechanicy ćwiczą ten element wielokrotnie i to zarówno na treningach czy testach. Można śmiało twierdzić, że gdyby obudzić danego mechanika w środku nocy, to wykonałby swoją pracę bez najmniejszego problemu. Oni czynią to prawie mechanicznie. W dodatku krakowianin nie jechał w tym wyścigu o zwycięstwo, ani nie była to ostatnia eliminacja MŚ w tym sezonie, gdzie ważyłyby się losy mistrzowskiego tytułu. Na forach internetowych często spotykałem się z opiniami, że zespół uczynił to specjalnie, aby Kubica nie był lepszy od Nicka Heidfelda. Nie da się ukryć, że błąd mechanika kosztował Polaka prawdopodobnie trzecie miejsce. Czy było to zamierzone działanie? Nie wiadomo. Z jednej strony można uznać to za przypadek, bowiem ciężko sobie wyobrazić sytuację, aby zespół świadomie pozbawiał się punktów, nawet pamiętając o tym, co działo się w McLarenie w ubiegłym sezonie. Jednak niektórzy polscy kibice nie wierzą w takie przypadki zwłaszcza, że Kubica w dość ostrym tonie wypowiedział się po wyścigu. - Mam nadzieję, że zespół wreszcie zacznie pracować trochę na moją korzyść. Przez ostatnie cztery miesiące robiono wszystko, żeby pomóc Nickowi - powiedział Polak w rozmowie z Polsatem Sport. Nie często takie zdania padają z ust krakowianina, który jest zazwyczaj bardzo powściągliwy w rozmowach z dziennikarzami. Co może świadczyć o tym, że polski kierowca zdecydował się na tak śmiałą wypowiedź? Albo jest bardzo pewny swojej pozycji w BMW Sauber i można przypuszczać, że posiada już kontrakt z tą ekipą na sezon 2009, lub ma dość i wkrótce rozstanie się z szwajcarsko-niemieckim zespołem.
Przejdę teraz do Nicka Heidfelda. Otóż Niemiec zajął drugie miejsce, głównie dzięki podjęciu dość ryzykownej (przyznał to nawet dr Mario Theissen), lecz opłacalnej decyzji o wyborze ogumienia przeznaczonego na mokry tor. Dlaczego nie postąpił tak Kubica? Po pierwsze, Polak miał uszkodzone radio i stracił łączność ze swoim inżynierem wyścigowym. Po drugie, sam powiedział, że było to za bardzo hazardowe zagranie. Właśnie. Zmiana opon na trzy okrążenia przed metą, to wielkie ryzyko, na które zdecydował się Niemiec. Dlaczego? Heidfeld pragnął osiągnąć dobry wynik w niedzielnym wyścigu, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że media coraz częściej go krytykują i proponują, aby jego miejsce zajął inny kierowca. Jego ryzykowna jazda w Spa oznacza, że w BMW Sauber dano mu jeszcze jedną szansę i nie podpisano umowy z Fernando Alonso. W innym przypadku trudno, aby nagle Hiedfeld zaczął podejmować tak ekstremalne decyzje. Z drugiej strony, gdy założymy, że Hiszpan podpisał już kontrakt z szwajcarsko-niemieckim zespołem, to Heidfeld walczy o fotel drugiego kierowcy z Kubicą i to nasz rodak może pożegnać się z BMW Sauber.
Musimy zatem uzbroić się w cierpliwość i poczekać na oficjalne ogłoszenie składu, które zgodnie z zapowiedzią dr Mario Theissena powinno nastąpić najpóźniej po zakończeniu obecnego sezonu.