Jacek Mazur: Co się dzieje z polską prasą rajdową?

Przeglądając ostatnio półki w saloniku prasowym stwierdziłem, że było ubogo, a jest jeszcze ubożej. W tej chwili na rynku prasowym pozostał tylko magazyn "WRC". Reszta to tylko tytuły traktujące motoryzację ogólnie i przez niemal "grzeczność" także traktujące o sporcie motorowym.

Kiedy zaczynałem swoją przygodę z rajdami samochodowymi jedynym źródłem jakiejkolwiek wiedzy na tematy dookoła rajdowe były tylko i wyłącznie plotki przekazywane z ust do ust. Kolejnym źródłem informacji stał się dla mnie "Motor", a następnie piękny, kolorowy i taki niemal zagraniczny "Auto International", zamieniony później w "Auto Motor i Sport", który pod takim tytułem dotrwał do dzisiaj. Na jego łamach redaktor Andrzej Borowczyk, jeśli mnie pamięć nie myli dzielił się swoimi emocjami z odcinków specjalnych. Niezłą robotę w latach dziewięćdziesiątych robił też Janusz Śmiłowski, który miał swoją stałą rubrykę w "Przeglądzie Sportowym" o nazwie dobrze oddającej charakter tych wiadomości – "Ploteczki z oesów". Zawsze z ciekawością leciało się do kiosku przejrzeć te kilka wierszy tekstu w poszukiwaniu wieści o naszych ulubionych mistrzach kierownicy. W związku z tym, że prasa była wolniejsza, to wyniki choćby Krzysztofa Hołowczyca z jego jakże emocjonujących startów w Mistrzostwach Europy czy walkę Tommiego Makinena z całą plejadą gwiazd z Mistrzostw Świata śledziło się już w telegazecie TVP1 i słuchało wiadomości w radiowej Trójce, gdzie Michał Olszański z kolegami potrafili przekazać jako jedyna stacja radiowa w miarę aktualne wieści z zagranicznych odcinków specjalnych.

Właśnie lata sukcesów "Hołka" były tymi, kiedy na polskim rynku zadebiutował pierwszy kolorowy, ilustrowany mnóstwem fotografii magazyn w dużej mierze traktujący o rajdach. Był to "Autosport" pod redakcją Wojciecha Majewskiego, a w gronie redakcyjnym znajdował się wspomniany już Janusz Śmiłowski. Magazyn gościł w naszych rękach przez wiele lat, w większości jako tytuł, który zmonopolizował polski rynek wydawniczy jeśli nie liczyć magazynów motoryzacje traktujących ogólnie. Później do Autosportu dołączyły na jakiś czas "Oes" i "Rajdowiec". Na koniec lat dziewięćdziesiątych pojawił się też na kilka wydań tytuł "Rajdy Wyścigi" - jednak koniec końców wszystkie z nich włączając "Autosport" zakończyły swoją działalność wraz ze zmierzchem bogatego tzw. okresu tytoniowego w naszych rajdach. Zbiegło się to także z momentem, kiedy kibice poszukiwali informacji już w internecie i dzięki temu uzyskiwali je szybciej i praktycznie za darmo.

Przez dłuższy czas na rynku panowała posucha, aż zapoczątkowano kontynuowany do dzisiaj już wieloletni cykl wydawniczy - magazyn o dumnie brzmiącej nazwie "WRC". Dzisiaj ten tytuł to już symbol rajdowy w Polsce. Przez kilka sezonów na rynku widniał tez tytuł "Autoklub", ale jak stwierdziłem ostatnio w saloniku prasowym, o czym wspomniałem na początku i ta inicjatywa rajdowo-wyścigowa została całkiem niedawno pogrzebana, a szkoda - na rynku powinna panować zdrowa konkurencja i chociaż nie sądzę, aby twórcy "WRC" nagle zeszli na gorszą drogę, sądząc, że i tak ich ktoś kupować będzie, to czasami przydałoby się najnormalniej w świecie zupełnie osobliwe i subiektywne spojrzenie na niektóre sprawy w sporcie rajdowym jak w każdym innym. Czasami jeden jest w stanie wypatrzeć, to co umyka innym. Fakt jest jednak faktem, że po zarzucenia wydawnictwa Marcina Biernackiego pod tytułem "Autoklub" pozostaliśmy na rynku z jednym, choć całkiem niezłym magazynem Grzegorza Krajewskiego z odświeżonym w ostatnich miesiącach składem redakcyjnym.

Źródło artykułu: