Jenson Button przyznał, że niedzielne Grand Prix Singapuru było całkowicie loteryjne i nie sposób było przewidzieć wydarzeń na torze. - Był to jeden z takich wyścigów, w których szczęście i pora pojawienia się samochodu bezpieczeństwa mogą zbudować, bądź zniszczyć twój wyścig. Niestety szczęście nie było po naszej stronie, a momenty wyjazdów samochodu bezpieczeństwa zakłóciły naszą strategię dwóch pit stopów. Na dodatek nie byliśmy wystarczająco konkurencyjni jeśli chodzi o szybkość, a ja przez większość wyścigu zmagałem się z balansem samochodu. Finisz na dziewiątej pozycji jest zawsze frustrujący, ponieważ niewiele zabrakło do punktowanej "ósemki" - powiedział rozczarowany zawodnik.
Jednym z pechowców nocnego wyścigu był z pewnością Rubens Barrichello. Brazylijczyk na skutek wyjazdu samochodu bezpieczeństwa, otrzymał szansę na znaczną poprawę swojej pozycji. Nie zdołał jej jednak wykorzystać z powodu defektu silnika. - Start do wyścigu z osiemnastej pozycji dawał nam jedynie nadzieję na ewentualność, która mogłaby nam pomóc w przesunięciu się w górę stawki. Taka okazja nadarzyła się na czternastym okrążeniu, gdy mój inżynier podjął świetną decyzję o wezwaniu mnie na postój po kraksie Piqueta. Dzięki temu zjechałem do pit lane przed pojawieniem się żółtych flag i powróciłem na tor na bardzo mocnej pozycji - wyjaśnił doświadczony kierowca.
- Jednak chwilę potem awarii uległ silnik. Miałem mnóstwo paliwa na pokładzie i moje położenie było znakomite, gdyż miałem dobre tempo i trzymałem się grupy jadącej przede mną. Dlatego mogliśmy mieć wspaniałe zakończenie wyścigu. Straciliśmy jednak świetną szansę i oczywiście jestem bardzo smutny z tego powodu - dodał Brazylijczyk.
Rozczarowania nie krył szef zespołu Honda Racing, Ross Brawn. - Zadecydowaliśmy o wypuszczeniu bolidów w dwóch różnych strategiach. Przewidywaliśmy bowiem, że może pojawić się samochód bezpieczeństwa. Pierwsza neutralizacja świetnie przypasowała Rubensowi i jego strategii jednego postoju. Był na bardzo mocnej pozycji, jednak pojawił się problem z elektryką - powiedział.
- Tak jak neutralizacja pomogła Rubensowi, tak zaszkodziła innym kierowcom, w tym Jensonowi, którzy jechali na dwa pit stopy. Był on zmuszony do zjazdu, co dało przewagę zawodnikom jadącym na jeden postój. Następnie w wyścigu problem z zatłoczonym torem sprawił, że Jenson nie mógł poprawić swojej pozycji, więc zadecydowaliśmy wezwać go na pit stop wcześniej i był to jeden z pierwszych samochodów, zatankowanych do końca zawodów. Był to ryzykowny manewr, ponieważ liczyliśmy na kolejną neutralizację, która jednak nastąpiła za późno i w rezultacie Jenson miał zbyt ciężki samochód - zakończył szef Hondy.