Czternasta runda tegorocznego czempionatu odbędzie się w "Krainie Wschodzącego Słońca", jak nazywają tubylcy tereny tegorocznego Rajdu Japonii. Po raz pierwszy od 2004 roku Rajd Japonii zmienił swoją bazę na Sapporo. Nowa baza oznacza zupełnie nowe warunki do jazdy: nowe odcinki sportowe, dojazdówki. Nie zmienia się natomiast jedno – poziom trudności.
Nie wszyscy dobrze wspominają poprzednie edycje. Tylko w ubiegłym roku na metę w Japonii nie dotarli: Marcus Groenholm, Sebastien Loeb, Jari-Matti Latvala, Chris Atkinson czy Matthew Wilson. Jeśli tacy kierowcy nie dojeżdżają do mety, coś musi być na rzeczy...
Rajd składa się z zupełnie nowych odcinków specjalnych. Żadna próba nie była dotąd rozgrywana w cyklu mistrzostw świata. W dotychczasowej historii co rok poznawaliśmy nowego zwycięzcę Rajdu Japonii, co wyraźnie dokumentuje, jak trudna jest to impreza. Sapporo to 43-tysięczne miasto o wysoko rozwiniętym przemyśle technicznym, wokół którego stworzony został bardzo dobry kompleks drogowy i głównie dzięki niemu w tym roku rajd cyklu WRC odbędzie się na wyspie Hokkaido.
Tegoroczne odcinki nie odbiegają wyraźnie od charakterystyki tych z poprzednich lat. Trasy są wąskie, ale bardzo szybkie na prostych partiach. Często kierowcy nieco odpuszczają w takich newralgicznych miejscach, bowiem sąsiedztwo drzew i rowów nie pozwala nawet na minimalne błędy – tutaj jak nigdzie sprawdza się rajdowe porzekadło, że zwycięzcy są na mecie.
Rajd Japonii 2007
Luźna nawierzchnia nie trzyma tak mocno, dlatego kierowcy nieco wcześniej hamują. Wpływają na to dwa czynniki: wysoka prędkość dojazdowa do zakrętu musi zostać w mgnieniu oka zminimalizowana, aby uniknąć wycieczki poza trasę. Także trakcja aut nie jest tak dobra jak w innych szutrowych rajdach cyklu WRC. Kierowcy startujący w Japonii opisują tutejszą nawierzchnię jako miękki szuter, coś pomiędzy Rajdem Argentyny i Rajdem Wielkiej Brytanii. Dla wielu jest to dodatkowe zapoznanie z taką nawierzchnią przed ostatnim rajdem sezonu, czyli Rajdem Wielkiej Brytanii.
Tegoroczna edycja składa się z 29 odcinków specjalnych, z których część będzie rozgrywana pod dachem na specjalnie zbudowanym torze. Łączna długość prób sportowych wynosi 343,69 km. Metę rajdu zaplanowano w Sapporo na niedzielne popołudnie. Kluczem do zwycięstwa będzie tu z pewnością idealny opis trasy, bowiem zdradliwych miejsc jest bez liku.
Pretendentów do zwycięstwa jak zwykle jest wielu. W przeciwieństwie do kilku poprzednich rund, triumf może nie być domeną Sebastiena Loeba. Kierowca Ctiroena C4 WRC już zapowiedział, że jego celem jest trzecie miejsce, które ma spokojnie dowieźć, aby po raz kolejny zapewnić sobie tytuł mistrza świata. Deklaracja Loeba ułatwia pracę Mikko Hirvonenowi, który zarzekał się na wszystko, że musi ten rajd wygrać i tego dokona. Fin jest zwycięzcą poprzedniej edycji rajdu, podczas której nie miał sobie równych. W tym roku może być jednak inaczej. Do walki bardzo chce się włączyć Jari-Matti Latvala, który po dwóch rajdach w barwach zespołu Stobarta (Katalonia i Korsyka) z wielką ochotą powrócił do BP Ford Abu Dhabi. Wymiana z Francoisem Duvalem dobiegła końca i każdy powrócił na swoje pierwotne pozycje. Jeśli pod koniec rajdu Latvala będzie wysoko, z pewnością przepuści Hirvonena, aby ten znów osiągnął kilka punktów więcej – do tego (niestety) jesteśmy coraz częściej przyzwyczajani.
Poza tym niespodziewanie o wygranej mówi były mistrz świata, Petter Solberg z Subaru. Póki nie poznamy pierwszych wyników oesów, nie jesteśmy w stanie określić, czy zapowiedzi byłego mistrza świata to prawda, czy tylko demagogiczny chwyt, mający na celu zwrócenie uwagi kibiców na siebie samego i zespół Subaru, który zresztą ma swoją siedzibę właśnie w Japonii.
Onboard Mikko Hirvonena z rajdu Japonii 2007
Jedno jest jednak pewne. Słowa Solberga, że będzie się działo, możemy brać w ciemno. Od 2004 roku Rajd Japonii należy do nielicznych rajdów WRC, w których walka trwa do samego końca, bowiem skonfigurowanie trasy nie pozwala na wytypowanie zwycięzcy już po kilku pierwszych odcinkach specjalnych.