Poszukiwania nowego kierowcy
Doświadczenia poprzedniego sezonu sprawiły, że szefostwo ekipy Toro Rosso postanowiło przeprowadzić gruntowne zmiany w składzie kierowców. Już w trakcie sezonu z posadą pożegnał się Scott Speed, który wyraźnie nie potrafił dojść do porozumienia z władzami włoskiej stajni. Na jego miejsce desygnowany został były tester zespołu BMW Sauber, Sebastian Vettel. Młody Niemiec wystąpił w siedmiu wyścigach kończących poprzedni rok startów, prezentując się na tyle dobrze, iż po ostatnich zawodach w Brazylii otrzymał ofertę przedłużenia kontraktu na kolejny sezon.
Swoje miejsce w zespole z Faenzy stracił również Vitantonio Liuzzi. Włoch nie spełnił pokładanych w nim nadziei i włodarze ekipy Toro Rosso bez żalu pożegnali się z byłym triumfatorem Formuły 3000. Po wielu spekulacjach, szansę na regularne występy w Formule 1 otrzymał Sebastien Bourdais. Tym samym zatrudnienie czterokrotnego mistrza serii Champ Car zakończyło proces kompletowania składu na nowy sezon. - W ciągu zimy przejechaliśmy sporo kilometrów, dlatego Sebastien miał dużo czasu na poznanie nowego bolidu oraz rowkowanych opon. Wszystkie zmiany sprawiły, że nie miał łatwego zadania, jednak muszę przyznać, że spisał się on doskonale. Od piątego lub szóstego Grand Prix powinien zostać jednym z czołowych zawodników w stawce - chwalił nowego kierowcę szef włoskiego zespołu, Franz Tost.
Przed rozpoczęciem kolejnego sezonu w Formule 1 pojawił się nowy przepis, godzący bezpośrednio w team z Faenzy. Okazało się, iż od 2010 roku zostanie wprowadzony oficjalny zakaz utrzymywania zespołów B. Oznaczało to, że Red Bull, który jest głównym sponsorem Toro Rosso, najprawdopodobniej przestanie inwestować w drugą ekipę. Przed zespołem Franza Tosta pojawiło się zatem całkiem nowe zadanie - pozyskania nowych sponsorów. Realizację tego planu miał ułatwić nadchodzący 2008 rok i jak najlepsze w nim występy dwójki debiutantów.
Dobre złego początki, czyli start sezonu
Grand Prix Australii było bardzo specyficznym wyścigiem w pełni tego słowa znaczeniu. Do mety dojechało zaledwie 7. z 22. kierowców. Sztuka ta nie udała się żadnemu z zawodników Toro Rosso. Najbliżej celu był Sebastien Bourdais, jednak wskutek awarii silnika w jego bolidzie na trzy okrążenia przed końcem, nie ukończył on zawodów. Pomimo tego faktu, dzięki dyskwalifikacji Rubensa Barrichello Francuz zajął siódmą pozycję, zdobywając dwa punkty dla swojego zespołu. O wielki pechu mógł natomiast mówić jego partner z włoskiej ekipy, Sebastian Vettel, który swój udział w zawodach zakończył już na pierwszym wirażu po starcie. Zupełnie loteryjny wyścig na torze w Melbourne zakończył się zatem niewielkim sukcesem ekipy z siedzibą we włoskiej Faenzie i piątą lokatą w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1.
Z optymizmem wywołanym całkiem udaną inauguracją sezonu, kierowcy Toro Rosso udali się do Malezji, aby na torze Sepang rywalizować w drugiej rundzie eliminacji mistrzostw świata Formuły 1. Po niezwykłym wyścigu w Australii oczekiwano, iż tym razem na mecie znajdzie się znacznie większe grono zawodników. Tak też się stało, jednak kłopoty techniczne sprawiły, iż w roli pechowców ponownie wystąpili kierowcy juniorskiej ekipy Red Bulla. Vettel na skutek awarii silnika w swoim bolidzie udział w wyścigu zakończył na 39. okrążeniu. - Od początku wyścigu miałem problemy ze skrzynią biegów i napędem - tłumaczył po zakończeniu zawodów młody Niemiec. Pech nie ominął również Sebastiena Bourdaisa, który po blokadzie skrzyni biegów już na starcie wypadł z toru. Czeka nas jeszcze wiele pracy - podsumował weekend w Malezji Gerhard Berger, współwłaściciel włoskiej stajni.
Kolejna odsłona wyścigowego sezonu z Formułą 1 nie przyniosła poprawy w ekipie Toro Rosso. Grand Prix Bahrajnu włoska ekipa zakończyła z zerowym dorobkiem punktowym. Po raz trzeci z rzędu wyścigu nie zdołał ukończyć Sebastian Vettel, którego już na pierwszym okrążeniu dopadł defekt silnika. Jego kolega z zespołu, Sebastien Bourdais zdołał dojechać do mety, jednak odległa, piętnasta lokata Francuza w żadnym stopniu nie zaspokoiła oczekiwań szefostwa włoskiej stajni. Wyścig na torze Sakhir był ostatnim przed rozpoczęciem europejskiej części sezonu. Wiadomo już było, że bolid STR2 nie zapewnia odpowiedniej niezawodności zawodnikom ekipy Franza Tosta. Dlatego już na początku sezonu rozpoczęto prace nad nowym modelem samochodu, opatrzonym nazwą STR3. Planowany debiut miał nastąpić podczas majowego Grand Prix Turcji.
Fatalna inauguracja w Europie
Start europejskiej części sezonu w Hiszpanii przyniósł kolejne rozczarowanie w obozie Toro Rosso. Vettel przedłużył niechlubną passę wyścigów, w których nie zdołał osiągnąć mety do czterech, gdy już na pierwszym okrążeniu uderzył w obracającego się Adriana Sutila z teamu Force India. - To strasznie rozczarowujące, szczególnie uwzględniając fakt, iż nie mogłem nic z tym zrobić. Kolizja miała miejsce na czwartym zakręcie, gdy Adrian zrobił zbyt optymistyczny manewr wyprzedzania. Zahaczył w ten sposób o inny bolid i to spowodowało jego obrót tuż przede mną. Próbowałem uciec do wewnętrznej, ale nie było tam dla mnie miejsca - relacjonował całe zdarzenie młody kierowca stajni z Faenzy. Powodów do zadowolenia nie mógł mieć również Sebastien Bourdais. Francuz uczestniczył w kolizji z Nelsonem Piquetem i pomimo wysiłków ekipy Toro Rosso nie był w stanie kontynuować zawodów.
Nadeszła pora na Grand Prix Turcji. Wyścig na torze w Stambule miał być pierwszym, w którym Toro Rosso miało okazję zaprezentować nowy model bolidu - STR3. Tak się jednak nie stało i długo oczekiwaną premierę odłożono do kolejnych zawodów, na ulicznym torze w Monako. Tymczasem ostatni występ w samochodach STR2B zakończył się podobnie jak większość wcześniejszych - zerową zdobyczą punktową i odległymi pozycjami kierowców włoskiej stajni. Po raz pierwszy do mety zawodów dojechał Sebastian Vettel, jednak na skutek ogromnych problemów i czterech postojów uczynił to dopiero na siedemnastej pozycji. Po raz kolejny w tym sezonie wyścigu nie ukończył Sebastien Bourdais. Francuz na 24. okrążeniu wykonał efektowny piruet i "zaparkował" swój samochód na żwirowym poboczu. - Dojeżdżając do dwunastego zakrętu, zahamowałem w normalnym miejscu gdy nagle bolid zaczęło rzucać na boki. Poczułem, że coś się stało z prawą tylną częścią bolidu i wylądowałem w żwirze. Wielka szkoda, ponieważ do tego momentu radziłem sobie dość dobrze - mówił po zakończonych zawodach rozczarowany kierowca.
Grand Prix Monako dla zespołu Toro Rosso miało szczególny wymiar, ze względu na debiut STR3. Obaj kierowcy włoskiej ekipy z niecierpliwością wyczekiwali startu w kokpicie nowego modelu, licząc na przełamanie złej passy z poprzednich wyścigów i regularnego zdobywania punktów w kolejnych występach. Pierwszy oficjalny występ w STR3 wypadł pomyślnie i po zakończeniu wyścigu na ulicznym torze w Monte Carlo z piątej lokaty i pierwszych punktów w tym sezonie mógł się cieszyć Sebastian Vettel. Niestety, nie po raz pierwszy szczęścia zabrakło Bourdaisowi, który po kolizji z Davidem Coulthardem nie został sklasyfikowany.
21-letni Niemiec po udanym dla siebie występie w Monako nie ukrywał, że liczy na znacznie bardziej udaną drugą część sezonu w swoim wykonaniu. W wyścig o Grand Prix Kanady młody kierowca Toro Rosso zdołał zająć ostatnią punktowaną pozycję. Zdecydowanie słabiej spisał się jego partner z włoskiej ekipy. Wprawdzie Francuz zdołał dojechać do mety zawodów, jednak dopiero trzynasta lokata była dla niego zupełnym rozczarowaniem. - To dla mnie kompletna porażka, muszę więc w miarę możliwości zapomnieć o dzisiejszym dniu. Musiałem porzucić marzenia o szybkiej jeździe i starać się jedynie dojechać do mety, co samo w sobie stanowiło duże wyzwanie. Był to dla mnie najgorszy wyścig do tej pory, najgorszy weekend mojej całej kariery - żalił się kierowca teamu z Faenzy.
Kolejnym przystankiem na drodze zawodników juniorskiej ekipy Red Bulla, stała się Francja i wyścig o Grand Prix na torze Magny-Cours. Zespół Toro Rosso drugi raz z rzędu zdołał doprowadzić swoich obu kierowców do mety zawodów, jednak nadzieje na dobre lokaty po wprowadzeniu przed weekendem całkiem nowego pakietu aerodynamicznego, zgasły już podczas kwalifikacji. W samym wyścigu kierowcy nie byli w stanie poprawić swoich pozycji i w efekcie Grand Prix Francji ukończyli na pozycjach poza pierwszą "dziesiątką".
Grand Prix Wielkiej Brytanii na legendarnym torze Silverstone oznaczało, że Formuła 1 dojechała już do połowy sezonu. Po słabym występie na Magny-Cours, zawodnicy teamu z Faenzy liczyli na poprawę osiągów w kolejnych zawodach. Deszczowa aura wyścigu nie pozwoliła jednak na realizację określonych celów. Już po raz piąty w sezonie wyścigu nie ukończył Sebastian Vettel, który w chwilę po starcie zderzył się w Davidem Coulthardem. Punktów nie zdołał również zdobyć drugi z kierowców Toro Rosso, Bourdais. Francuz po przeciętnym występie zajął jedenastą lokatę. Pomimo nieudanego wyścigu swoich podopiecznych, optymizmu nie tracił szef Toro Rosso, Franz Tost: - Dojechaliśmy do połowy sezonu i rozpoczynamy drugą część z większą pewnością, zważywszy na nasze tempo w ostatnich kwalifikacjach. Jestem pewny, że zdobędziemy jeszcze punkty.
Nieoczekiwana decyzja, spektakularny Vettel
W cieniu przygotowań do Grand Prix Niemiec na torze Hockenheim team Red Bull Racing ogłosił decyzję dotyczącą składu na kolejny sezon. Po kilku udanych występach w barwach Toro Rosso, Sebastian Vettel podpisał kontrakt z brytyjską ekipą na starty w sezonie 2009. Włodarze zespołu z siedzibą w Milton Keynes tłumaczyli, że Niemiec już od kilku miesięcy był typowany do objęcia stanowiska zajmowanego do tej pory przez Davida Coultharda. Gdy się już okazało, iż Szkot nosi się z zamiarem zakończenia kariery, nic już nie stało na przeszkodzie aby przeprowadzić transfer.
- Po ogłoszeniu decyzji dotyczącej mojej przyszłości, mogę teraz skoncentrować się na startach w Toro Rosso podczas drugiej część sezonu. Spróbuję się odpłacić za wszystko, czego doświadczyłem jak najlepszymi wynikami - dodając je do uzyskanych w dotychczasowych wyścigach - zapewniał 21-letni zawodnik przed domowym wyścigiem na Hockenheim. Po pełnych walki i nagłych zwrotów akcji zawodach, Niemiec zdołał zająć ósmą lokatę, przywożąc jeden punkt dla swojego zespołu. Po raz kolejny do czołowej dziesiątki zawodów nie zdołał wejść Sebastien Bourdais, który ostatecznie został sklasyfikowany na dwunastej pozycji.
Po wprowadzeniu STR3 stało się jasne, że zapewnia on znacznie lepszą niezawodność niż jego problematyczny poprzednik. Niestety, Grand Prix Węgier pokazało, iż w nowym modelu samochodu Toro Rosso tkwią jeszcze pewne braki. Silnik bolidu Vettela uległ przegrzaniu na 22. okrążeniu i Niemiec po raz kolejny w sezonie musiał wycofać się z rywalizacji. Bardzo słabo zaprezentował się Bourdais, który był dopiero osiemnasty. Na postoju Francuza wybuchł niewielki pożar, spowodowany problemami z tłoczeniem paliwa. To zdarzenie zmusiło 28-letniego kierowcę do odbycia ponownego pit stopu i w efekcie utraty cennych sekund w wyścigu.
Nadszedł czas na dwunastą rundę mistrzostw świata Formuły 1, zaplanowaną na ulicznym torze w Walencji. Kwalifikacje zakończyły się historycznym sukcesem Toro Rosso, gdy po raz pierwszy obaj kierowcy znaleźli się w Q3. Sam wyścig okazał się szczęśliwy przede wszystkim dla Sebastiana Vettela, który po bezbłędnej jeździe zdołał wywalczyć szóstą lokatę dla swojego zespołu. Jego partner z ekipy Toro Rosso nadal nie potrafił się przełamać i jedenaste z rzędu Grand Prix zakończył bez punktów. - To mój najlepszy wynik od Australii - zauważył jednak Francuz, który został sklasyfikowany na dziesiątej pozycji.
Ostatnie rezultaty teamu z Faenzy były dowodem na to, że ekipa Vettela i Bourdaisa poczyniła znaczny postęp w zakresie osiągów bolidu. Wyścig o Grand Prix Belgii na widowiskowym obiekcie Spa przyniósł potwierdzenie tej tendencji. Już przed weekendem w Walencji, głos w sprawie słabych występów Francuza zabierał współwłaściciel stajni Toro Rosso, Gerhard Berger. - To co pokazywał nie było nawet złe, ale Sebastien zostanie z nami w sezonie 2009 tylko wtedy, gdy zacznie pokazywać swój potencjał - zapowiadał. Te słowa musiały podziałać niezwykle motywująco na 28-letniego kierowcę, który zajął siódmą lokatę, przywożąc dwa punkty dla swojej ekipy. Doskonale spisał się również Vettel, który był piąty z minimalną stratą do Fernando Alonso. Znakomity weekend włoskiej stajni był jednak tylko przedsmakiem tego, co miało wydarzyć się w kolejnym wyścigu.
Grand Prix Włoch, na legendarnym obiekcie Monza pod Mediolanem, kończyło europejską część sezonu zmagań w Formule 1. Treningi nie zapowiadały nadzwyczajnego rozwoju wydarzeń weekendu. Jednak kwalifikacje do zawodów przerosły najśmielsze oczekiwania sympatyków i włodarzy zespołu Toro Rosso. Na pokrytym ogromnymi ilościami wody torze, Sebastian Vettel wywalczył pole positon, zostając najmłodszym kierowcą w historii, który zdołał tego dokonać. Doskonałe, czwarte pole startowe uzyskał Sebastien Bourdais, co zapowiadało niezmiernie emocjonujący wyścig dla stajni z włoskiej Faenzy. I tak też się stało. 21-letni Niemiec nie oddał prowadzenia od początku do końca zawodów, wygrywając pierwsze Grand Prix w swojej karierze. Rezultat ten również oznaczał, iż Vettel został najmłodszym triumfatorem w 58-letniej historii Formuły 1. - Fantastyczny wyścig, fantastyczny weekend z pole position i fantastyczną strategią. Ceremonia dekoracji była nieprawdopodobna i jest to najlepszy dzień w moim życiu. Nigdy się tak nie czułem. To wszystko jest nieprawdopodobne - cieszył się po zakończeniu zawodów młody kierowca. Obraz euforii w boksach młodego zespołu został nieznacznie zamazany przez problemy techniczne Francuza Bourdaisa. Bolid zawodnika Toro Rosso na starcie wyścigu nie ruszył z miejsca, zaś naprawa usterki pochłonęła jedno okrążenie, co ostateczne przekreśliło szanse 28-letniego kierowcy na dobry występ i wywalczenie punktowanej pozycji.
Regularny Niemiec, problemy Francuza
Dwa tygodnie po sukcesie we Włoszech, ekipa Toro Rosso zawitała do Singapuru, aby wziąć udział w historycznym, pierwszym nocnym wyścigu Formuły 1. Po raz kolejny z bardzo dobrej strony zaprezentował się triumfator z Monzy, Sebastian Vettel. 21-letni kierowca zajął bardzo dobrą, piątą lokatę, przywożąc cztery punkty dla swojego zespołu. Rozczarowania nie krył kolega Niemca, Sebastian Bourdais. Francuski zawodnik zajął dopiero dwunaste miejsce. - Był to fizycznie bardzo ciężki wyścig, ze względu na swoją długość. Problem również stanowiła zbyt mała ilość powietrza przepływającego przez kokpit. Na moim ostatnim przejeździe miałem bardzo dużo paliwa, co oznaczało problemy z oponami pod koniec wyścigu - tłumaczył przyczyny niepowodzenia Bourdais.
Po niezłym występie w Singapurze, kierowcy włoskiego zespołu udali się w kierunku Japonii z nadziejami kontynuowania dobrej passy zapoczątkowanej we Włoszech. Na potwierdzenie wysokiej dyspozycji liczył przede wszystkim Vettel, który wciąż walczył o jak najwyższą pozycję w klasyfikacji kierowców. Niemiec zajął szóstą pozycję, dzięki czemu dopisał do swojego dorobku trzy punkty. Pomimo szóstej lokaty w wyścigu, Bourdais zajął dziesiątą lokatę, na skutek 25-sekundowej kary doliczonej do końcowego wyniku. Przyczyną, dla której Francuz utracił swoją punktowaną pozycję było spowodowanie kolizji z udziałem Felipe Massy z teamu Ferrari.
Przedostatni akcent sezonu zaplanowany został na chińskim obiekcie w Szanghaju. Po niepowodzeniu w Japonii na miejsce w czołowej "ósemce" zawodów liczył Sebastien Bourdais. - Myślę, że mamy dobre szanse na dobry wyścig, jako że nasza strategia jest sensowna - mówił po kwalifikacjach, w których obaj kierowcy Toro Rosso zdołali awansować do Q3. Niestety, pomimo świetnych pól startowych, żaden z zawodników włoskiej stajni nie zdołał dowieźć punktów do mety. Najbliżej celu był Vettel, który zajął dziewiątą lokatę. Bourdais musiał zadowolić się zaledwie trzynastym rezultatem.
Zespół Toro Rosso do finałowego wyścigu sezonu w Brazylii przystępował nieobciążony presją. Jednak w tle rywalizacji o mistrzostwo świata, toczył się cichy pojedynek Sebastiana Vettela i Jarno Trulliego z ekipy Toyoty, którzy po Grand Prix Chin w Szanghaju zrównali się punktami w klasyfikacji kierowców Formuły 1. Ostatecznie Niemiec zajął w wyścigu doskonałą, czwartą lokatę, co wobec ósmej pozycji Włocha oznaczało, iż to właśnie 21-letni zawodnik wygrał korespondencyjny pojedynek z bardziej doświadczonym kolegą. Zawodów na torze w Sao Paolo do udanych nie mógł zaliczyć Sebastien Bourdais. Francuz tak jak w większości swoich występów w sezonie zajął miejsce poza pierwszą "dziesiątką", zamykając tym rezultatem swój premierowy sezon rywalizacji na torach całego świata.
Historyczny rok debiutów
Zarówno dla Sebastiana Vettela, jak i Sebastiena Bourdaisa był to pierwszy, pełny sezon startów w Formule 1. O ile jednak Niemiec miał już niewielkie doświadczenie, wyniesione kilkoma występami w roku 2007, Francuz swoją przygodę z królową sportów motorowych rozpoczął właśnie w marcowym Grand Prix Australii. Z pewnością nie sposób w jednej linii postawić osiągnięć obu kierowców (35 punktów Vettela wobec zaledwie czterech Bourdaisa), jednak bez wątpienia należy przyznać, że był to niezwykle udany sezon dla całej ekipy Toro Rosso. Pierwsze pole position okraszone zwycięstwem w wyścigu oraz najwyższe w historii, szóste miejsce w klasyfikacji konstruktorów muszą budzić podziw i uznanie, dając włoskiej stajni dodatkową motywację do dalszej, wytężonej pracy.
Na rok przed wprowadzeniem przepisu o zakazie sponsorowania zespołów B w Formule 1, istotną staje się kwestia kolejnych startów zespołu Toro Rosso. Po udanym sezonie ekipy Franza Tosta może się wydawać, że jest on bliższy pozyskania potencjalnych sponsorów. Wiele jednak będzie zależało od roku 2009, w którym najprawdopodobniej za sterami bolidu teamu z Faenzy zasiądzie młody Szwajcar, Sebastien Buemi. Wszystko wskazuje też na to, iż po odejściu Vettela, na swoim stanowisku pozostanie Bourdais. Już w trakcie sezonu Gerhard Berger przyznawał: - Wolałbym, aby kierowcy stanowili mieszankę młodości i doświadczenia. Z pewnością nie wskazuje to jednoznacznie na Francuza, ale bez wątpienia w ten schemat wpisuje się młody Szwajcar. Niemniej jednak, ostateczną odpowiedź na to pytanie poznamy już wkrótce, przy ogłoszeniu oficjalnych składów na sezon 2009.