C2 R2 Teams' Challenge to duża szansa - wywiad z Janem Chmielewskim, Mistrzem Polski w klasach A6 i R2B

Jan Chmielewski zadebiutował na rajdowych trasach w końcówce sezonu 2005. Pierwszym występem krakowianina był Rajd Wawelski, w którym wystartował Oplem Astrą. Rok później tym samym autem, pilotowany przez Krzysztofa Janika zwyciężył w klasyfikacji generalnej Pucharu PZM. Sezon 2007 to przejście do RSMP i starty Renault Clio w klasie A7, początkowo z Krzysztofem Janikiem, a następnie z Ireneuszem Pleskotem. Debiutancki sezon przebiegał dla Chmielewskiego ze zmiennym szczęściem, jednak zakończył się dwoma zwycięstwami w klasie A7. W minionym sezonie Jan Chmielewski i Ireneusz Pleskot po zaciętej walce zwyciężyli w cyklu C2 R2 Teams’ Challenge i zdobyli tytuł Mistrza Polski w klasie A6.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Senko: W tym sezonie zdobyłeś dwa tytuły mistrzowskie, zarówno w C2 R2 Teams’ Challenge, jak i w klasie A6. W czym tkwiła tajemnica podwójnego sukcesu?

Jan Chmielewski: Wydaje mi się, że było to wynikiem mojej regularności, a także niezawodności auta. Zdobywaliśmy miejsca na podium w każdej z eliminacji, czego rezultat mamy na koniec sezonu. Wiem, że każdy z moich konkurentów jechał najlepiej jak mógł. Na nasz sukces złożyło się wiele czynników, począwszy od ciężkiej pracy nie tylko mojej, ale i całego zespołu Wesem - NEO, a na szczęściu, które nam dopisywało skończywszy.

Sezon 2008 był dla Ciebie pierwszym, w którym wystartowałeś we wszystkich rundach RSMP. Nie brakowało Ci doświadczenia i znajomości tras?

- Mogę przyznać, że brakowało i to bardzo. Zdecydowanie pewniej czułem się np. na trasach Rajdu Elmot, w którym startowałem po raz drugi niż na rajdach, w których debiutowałem. Nie oznacza to jednak, że znajomość, a raczej kojarzenie trasy decyduje o sukcesie, gdyż w Rajdzie Dolnośląskim startowałem po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie jechałem kultowej Spalonej, a udało mi się tam jechać szybko i nawet konkurować z mocniejszymi samochodami.

Zdecydowanie najlepsza w Twoim wykonaniu była końcówka sezonu. Trudno było utrzymać presję?

- Łatwo nie było. Gdy zobaczyłem, że jest realna szansa na zwycięstwo, postanowiłem nadwyrężyć mój budżet, zainwestować w testy, opony. To zaprocentowało i wygrałem dwie ostatnie eliminacje. Starałem się odpowiednio wcześnie do wszystkiego przygotować, nastawić się psychicznie na walkę do ostatniego oesu i chyba mi się udało. Na pewno duży wpływ miało też po prostu "wjeżdżenie" się w samochód. Sezon zakończył się zdobyciem dla Wesem - NEO Rally Team podwójnego tytułu Mistrza Polski w dwóch klasach, A6 oraz R2B. Lepszej końcówki zmagań nie mogłem sobie wymarzyć!

Podczas wszystkich eliminacji jeździłeś bardzo równo i szybko. Takie było założenie, zwyciężyć taktyką?

- Dojeżdżanie do mety i zdobywanie miejsc na podium było moim zamiarem już na początku sezonu. Chciałem, aby sponsorzy byli zadowoleni z wyników medialnych, a te są tylko jeśli widniejesz w klasyfikacji końcowej. Najlepiej oczywiście na pierwszym miejscu w swojej klasie, a jeżeli nie, to chociaż w czołówce. W innym przypadku efekty medialne drastycznie spadają.

Do końca walczyłeś o tytuł z Radosławem Typą. Co czułeś wiedząc, że Twój rywal odpadł z powodów technicznych?

- Ponieważ na Rajdzie Dolnośląskim jechałem jedno auto za Radkiem już na starcie do OS 14 widziałem, że ma on problemy z samochodem. Starałem się przede wszystkim utrzymać koncentrację i mocno atakować. Chwilę wcześniej, po wygranym z przewagą ponad 10 sekund OS 13 czułem, że tempo jest tak potwornie szybkie, że coś lub ktoś może go nie wytrzymać...

Za to Twoja C-dwójka przez cały sezon była bezawaryjna. Pewnie poświęcasz rajdówce dużo uwagi?

- Perfekcyjne przygotowanie rajdówki do startów zawdzięczam mojemu inżynierowi, Danielowi Kałkusowi. Ja ze swojej strony staram się tylko szanować auto i jego pracę (śmiech). Poświęciłem dużo czasu na poznanie samochodu i przede wszystkim na naukę. W czasie rajdu kontroluję, co się z nim dzieje, zdarza mi się czasem zaglądać pod maskę i sprawdzać czy wszystko jest OK.

Jak oceniasz sam cykl C2 R2 Teams’ Challenge od strony organizacyjnej?

- C2 R2 Teams’ Challenge to duża szansa dla młodych zawodników. Od strony Citroena wszystko działa bardzo dobrze. Są nagrody za poszczególne miejsca w klasie, dodatkowa premia za zwycięstwo w A6, mieliśmy również możliwość konsultacji z mechanikami z Citroen Sport, a także wysłuchania porad ze strony Simona Jean-Josepha. Ponadto bardzo sprawnie działa system zamawiania części, co jest sporym ułatwieniem dla zawodników, za którymi nie stoi duży sztab ludzi.

Poza Citroenem C2 VTS, który był nagrodą za zwycięstwo w pucharze otrzymałeś również kit do budowy C2 R2 Max. Byłeś zaskoczony tą ponadprogramową gratyfikacją?

- Byłem tym bardzo zaskoczony i przyznaję, że zupełnie się nie spodziewałem tego gestu. Mnie i zwycięzców C2 R2 Teams' Challenge z kilku innych krajów spotkało wielkie wyróżnienie. Bardzo mi to pomoże, gdyż w sezonie 2009 chcę nadal startować Citroenem i będę mógł się dobrze przygotować, a wiem, że konkurowanie "zwykłą" C2 będzie coraz trudniejsze ze względu na większą ilość Citroenów w specyfikacji MAX.

Czy nie uważasz, że poza rozgrywkami stworzonymi przez Citroena na trasach RSMP powinien zaistnieć naprawdę tani markowy puchar?

- Myślę, że znalazłoby się wielu zawodników chętnych na takie rozgrywki, zwłaszcza wśród startujących w Pucharze PZM. Po roku startów wiem, że puchar to bardzo dobry wybór, a jego tania wersja mogłaby zwiększyć frekwencję w RSMP. Przecież zawodnicy z tzw. drugiej ligi nie decydują się na przejście o krok wyżej właśnie ze względu na koszty. Niestety stworzenie taniego pucharu jest chyba trudne marketingowo, bo jeśli te samochody będą po prostu wolne, nie będą walczyły wysoko w "generalce", a więc będzie to mało atrakcyjne dla importerów danych marek organizujących te rozgrywki.

W sezonie 2006 wygrałeś Puchar PZM. Jak wspominasz te występy?

- Na pewno z uśmiechem na twarzy. Wygrana w Pucharze PZM już w pierwszym pełnym cyklu startów bardzo mnie zmobilizowała do dalszych występów i do szukania sponsorów. Początek sezonu miałem bardzo udany, wygrywałem rajdy, a później wszystko zaczęło się sypać. Moja ponad 10-letnia Astra nie dawała rady konkurując z mocniejszymi samochodami nowszej generacji, choć finalnie i tak odniosłem sukces. Ubolewam, że zawodnicy, z którymi rywalizowałem w 2006 nie jeżdżą już regularnie w RSMP.

Czy nadal śledzisz pucharowe rozgrywki? Jeśli tak to jak oceniasz rywalizację w porównaniu z tą sprzed dwóch lat?

- Śledziłem tegoroczne zmagania, o ile czas na to pozwał. Interesowałem się i trzymałem kciuki za kolegów startujących moimi dawnymi samochodami. Niestety nie byłem na żadnym odcinku rajdu do Pucharu PZM, więc rywalizację mogę ocenić tylko na podstawie wyników i wiem, że była ona bardzo zacięta.

Poza startami w Pucharze PZM rywalizowałeś w cyklotrialu. To efektowny, ale chyba mało popularny w Polsce sport?

- W Polsce chyba bardziej popularny jest trial. Niewątpliwie oba sporty są bardzo efektowne. Cyklotrial jest bardzo wymagający dla zawodników w nim startujących, wymaga wielkiego skupienia, świetnej kondycji i częstych treningów.

Na zakończenie powiedz naszym czytelnikom jakie masz plany na przyszłoroczny sezon?

- W sezonie 2009 chcę pozostać w C2 R2 Teams' Challenge i jeździć Citroenem w specyfikacji MAX. Nie mogę zmarnować takiego prezentu. Chciałbym uzyskiwać nim jeszcze lepsze rezultaty. Wszystko zależy jednak od sponsorów i budżetu, jaki uda nam się zgromadzić. Na razie mimo kryzysu finansowego pozostaję dobrej myśli.

Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko życzyć powodzenia w sezonie 2009!

- Dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników portalu SportoweFakty.pl. Zapraszam również do kibicowania nam na Rajdzie Barbórki!

Komentarze (0)