- Marzyłem o pierwszej dziesiątce, a zrobiła się pierwsza piątka - powiedział na łamach oficjalnej strony ORLEN Teamu Krzysztof Hołowczyc, który do zwycięzcy Giniela De Villiersa stracił ponad 6,5 godziny. - Mamy ogromną satysfakcję. Ciężki rajd, dużo przygód i strat, ale nawet gdybyśmy odliczyli wszystkie nasze straty wynikające z kłopotów technicznych, moglibyśmy być najwyżej na czwartym miejscu. Ten rajd po raz pierwszy przejechałem tempem dakarowym. Nie byłem kierowcą rajdowym, tylko byłem dakarowcem. Dlatego dojechałem do mety ze spokojem, można powiedzieć z uśmiechem na twarzy. To był piękny rajd, ale też niezwykle trudny - ocenił były rajdowy mistrz Europy. - Cały zespół jest szczęśliwy. Przyjechaliśmy na dobrych miejscach i możemy być tego dumni. Oczywiście ten ogromny sukces nie byłby możliwy bez wielkiego wkładu naszego sponsora PKN ORLEN, który przez te cztery lata inwestował w nasze starty. Myślę jednak, że ostatnie nasze wyniki, drugie miejsce w Pucharze Świata, a teraz piąte miejsce w Dakarze udowadniają, że warto było to robić. Jesteśmy naprawdę bardzo wdzięczni Orlenowi, bo to wzór dobrego sponsora, który wierzy w sukces swoich zawodników i nie wycofuje się po pierwszych niepowodzeniach - dodał Hołowczyc.
11. miejsce Jakuba Przygońskiego to sukces tym większy, że Polak debiutował na Dakrze i wśród debiutantów był najlepszy. - Bardzo udany dla mnie rajd. Tempo, które udało mi się tu osiągnąć, zawdzięczam Jackowi i Markowi, którzy włożyli wiele pracy w moją osobę. Uczyli mnie jak mam jechać. Mało który zawodnik otrzymuje takie wsparcie. Większość uczy się na błędach, a ja dzięki nim ich uniknąłem. Wykorzystałem ich wiedzę. Bardzo dziękuję Jackowi i Markowi. Ten sukces jest w dużej części ich zasługą - przyznał 24-letni kierowca.