Ostatnimi czasy Giermaziak nie miał udanych początków wyścigów i z reguły tracił po starcie jedną, dwie pozycje. W sobotę było jednak zupełnie inaczej. Polski kierowca popisał się świetnym refleksem i do pierwszego zakrętu zdołał awansować na trzecią pozycję, mijając Magnussena, Sorensena, Quaife-Hobbsa, Heikkinena i Da Coste. Portugalczyk jednak zachował się bezmyślnie i na kolejnym zakręcie uderzył w bok bolidu Polaka, a następnie przeleciał nad nim.
W wyniku całego zajścia Giermaziak spadł na jedenaste, a Da Costa na ósme miejsce. Na pierwszym zakręcie w dalszej części stawki doszło do innego wypadku, więc na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Marshale bardzo sprawnie oczyścili tor i już po dwóch okrążeniach wznowiono rywalizację.
Po restarcie Giermaziak ponownie popisał się bardzo dobrym wyczuciem i już na dohamowaniu do pierwszego zakrętu kolejnego okrążenia wyprzedził Mathijsa Harkeme, a na wyjściu z drugiego uporał się z Bartem Hylkema awansując na dziewiąte miejsce za Da Costę. Przed siódmym zakrętem Giermaziak drugi raz zaatakował portugalskiego kierowcę, a ten ponownie wykazał się bezmyślnością spychając Kubę na trawę. W konsekwencji polski kierowca spadł na osiemnaste miejsce. Do końca wyścigu Giermaziak starał się odrabiać straty, co robił bardzo skutecznie, jadąc tempem prowadzącego Adama Kouta. Niestety czasu wystarczyło na wyprzedzenie tylko sześciu kierowców i ostatecznie Kuba dojechał do mety na dwunastym miejscu. Wyścig wygrał wspomniany Adam Kout, przed Kevinem Korjusem i Kevinem Magnussenem.
- Miałem bardzo dobry start. Udało mi się wyprzedzić pięciu kierowców, jednak przez bezmyślność Antonio spadłem na koniec stawki. Mimo to byłem najszybszym kierowcą na torze i zaraz po restarcie uporałem się z dwoma rywalami - relacjonuje Kuba.
- Jednak chwilę później Da Costa drugi raz pokazał, że nie umie walczyć fair i zepchnął mnie na trawę, co całkowicie pogrzebało moje szanse na dobry wynik. Jestem wściekły, tym bardziej, że startujemy w jednym zespole – zakończył rozgoryczony Giermaziak.