Na początku rywalizacji wydawało się, że biało-czerwonym może być trudno o korzystny wynik. Czesi ruszyli do przodu i oddali dwa bardzo groźne strzały. Najpierw w 6. minucie soczyście huknął z dystansu Jaroslav Plasil i piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. Już po chwili jednak Artur Boruc został zmuszony do sporego wysiłku. Nasi południowi sąsiedzi kilkoma podaniami wymanewrowali całą polską obronę, w efekcie Marek Jankulovski precyzyjnie dograł do Milana Barosa, a ten oddał groźny strzał po ziemi. Polski golkiper obronił jednak nogami.
Jak się później okazało, podopieczni Petra Rady nie potrafili kontynuować ofensywy i oddali nieco pole gospodarzom. A drużyna Leo Beenhakkera z każdą minutą czuła się na boisku coraz pewniej. Pierwszy efekt mieliśmy już w 18. minucie, gdy kunsztem błysnął Roger Guerreiro. Pomocnik Legii Warszawa zagrał świetną piłkę za plecy czeskich defensorów, a w polu karnym już czekał Jakub Wawrzyniak. Klubowy kolega Brazylijczyka z polskim paszportem nie wykazał się jednak instynktem strzeleckim i, choć uderzył potężnie, to piłka poleciała wysoko nad poprzeczką.
Biało-czerwoni kontynuowali natarcie i, w przeciwieństwie do poprzednich spotkań, prezentowali futbol ładny, ciekawy dla oka, a przede wszystkim groźny dla klasowego przecież rywala. Nie ustrzegli się jednak błędu i w 22. minucie Baros stanął oko w oko z Borucem po szybkiej kontrze. Golkiper Celtiku Glasgow i tym razem stanął na wysokości zadania i nogami odbił futbolówkę na rzut rożny.
Niewykorzystana sytuacja zemściła się na Czechach już pięć minut później. Fantastyczną szarżę przeprowadził wówczas Jakub Błaszczykowski, który walczył jak lew, by nie stracić piłki, a w ostatniej fazie minął kilku rywali i wyłożył piłkę Pawłowi Brożkowi. Ten nie wahał się ani chwili i posłał kąśliwy strzał po ziemi z 22 metrów. Zasłonięty Petr Cech nie miał szans na skuteczną interwencję i Stadion Śląski oszalał z radości. Polacy udokumentowali dobrą postawę w tym meczu, wychodząc na prowadzenie.
Imponująca była gra biało-czerwonych tuż po zdobyciu bramki. Wybrańcy Leo Beenhakkera nie stwarzali już wprawdzie wielkiego zagrożenia pod czeską bramką, ale w sposób modelowy utrzymywali się przy piłce i przenosili ciężar gry na połowę rywala. Zespół Petra Rady nie miał pomysłu, jak przejąć inicjatywę i, poza niecelnym strzałem głową Barosa, nic wielkiego w pierwszej połowie już nie pokazał. Warto dodać, że w polskiej ekipie do gwizdka na przerwę nie dotrwał Jakub Wawrzyniak, który doznał kontuzji i w 43. minucie został zmieniony przez Jacka Krzynówka.
Druga połowa nie przyniosła zmiany obrazu gry. Najwyraźniej reprymenda czeskiego selekcjonera w żaden sposób nie wpłynęła na jego zawodników, gdyż już w 53. minucie Polacy prowadzili różnicą dwóch goli. Cała akcja była prawdziwym błyskiem geniuszu w wykonaniu Rogera i Błaszczykowskiego. Ten pierwszy popisał się pięknym prostopadłym podaniem, a zawodnik Borussii Dortmund wpadł z piłką w pole karne i, zamiast uderzać na siłę, ze stoickim spokojem podciął futbolówkę nad wychodzącym z bramki Cechem. Rosły golkiper, występujący na co dzień w Chelsea Londyn, mógł tylko bezradnie patrzeć jak jego drużyna traci drugiego gola.
Widząc taki obrót sprawy, Petr Rada postawił wszystko na jedną kartę i wprowadził na boisko dwóch ofensywnie usposobionych zawodników: Libora Sionko oraz Vaclava Sverkosa. Trzeba przyznać, że zwłaszcza ten drugi wniósł sporo ożywienia w poczynania ofensywne Czechów. Brakowało mu jednak skuteczności, bowiem aż dwukrotnie w dobrych sytuacjach nie trafiał w światło bramki.
Przez długie fragmenty drugiej połowy wydawało się, że Czesi nie mogą już "skrzywdzić" biało-czerwonych, tymczasem w 87. minucie Polacy zachowali się w sposób nieodpowiedzialny, gdyż przy własnym prowadzeniu nadziali się na kontrę. Goście wykorzystali sporo miejsca w środku pola i, uderzający wcześniej, Sverkos tym razem wystąpił w roli asystenta, wykonując znakomite dośrodkowanie z lewej strony boiska wprost na głowę Martina Fenina. 21-letni napastnik uderzył na tyle mocno, że przełamał ręce interweniującego Boruca i, ku konsternacji kibiców na Stadionie Śląskim, piłka ugrzęzła w siatce.
Na nic więcej Czechów nie było już jednak stać i ostatecznie fani reprezentacji Polski mogli cieszyć się z triumfu nad drużyną zajmującą 8. miejsce w rankingu FIFA. I choć nasi południowi sąsiedzi nie rozegrali w Chorzowie najlepszego meczu, to w niczym nie umniejsza to dobrej postawy Polaków, którzy po raz pierwszy od kilku miesięcy zaprezentowali się solidnie, skutecznie i zasłużenie zainkasowali trzy punkty, które umocniły ich na 1. miejscu w tabeli grupy trzeciej eliminacji MŚ 2010.
Polska - Czechy 2:1 (1:0)
1:0 - Brożek 27'
2:0 - Błaszczykowski 53'
2:1 - Fenin 87'
Składy:
Polska: Boruc - Wasilewski, Dudka, Żewłakow, Wawrzyniak (43' Krzynówek), Błaszczykowski, Mariusz Lewandowski, Murawski (90+1' Jodłowiec), Smolarek, Roger, Brożek (69' Robert Lewandowski).
Czechy: Cech - Grygera (58' Sionko), Ujfalusi, Rozehnal, Jankulovski, Pospech, Kovac, Sirl, Plasil, Baros (81' Fenin), Slepicka (58' Sverkos).
Żółte kartki: Dudka (Polska) oraz Kovac (Czechy).
Sędzia: Wolfgang Stark (Niemcy).
Widzów: 42 000.