2003 rok. Trener CSKA Moskwa, Walery Gazzajew zaskoczył kibiców, wystawiając w bramce na spotkanie ligowe z Krylią Sowietow 17-letniego debiutanta. Po meczu fani byli w szoku. Pozytywnym. Nieznany dotąd prawie nikomu Igor Akinfiejew rozegrał fenomenalne zawody, które uwieńczył obroną rzutu karnego. Niedługo później chłopak wystąpił po raz pierwszy w kadrze, a media ogłosiły narodziny "nowego Jaszyna". - Moim największym marzeniem jest zagrać na mistrzostwach świata - mówił wtedy sam bohater w jednym z wywiadów.
Wyśmiany rekordzista
Kilka lat później te same media nie zostawiały na Akinfiejewie suchej nitki. Jego pierwszy mundial, szybko zmienił się w piekło, którego dziś Rosjanin wolałby nie pamiętać. Fatalne w skutkach pomyłki z Koreą Południową oraz Algierią spowodowały odpadnięcie Sbornej w Brazylii już po rundzie grupowej. I chociaż Igor przekonywał, że podczas rzutu rożnego kibice z Afryki oślepili go laserem, to fani i tak byli wściekli. "Wymówki i dziecinne tłumaczenia. Przynajmniej w tym nasi są mistrzami" - ironizowali. - To nie wymówki, ale fakty - bronił podopiecznego ówczesny trener Fabio Capello.
Podczas zeszłorocznego Pucharu Konfederacji sytuacja się powtórzyła. Turniej miał być wielkim pokazem siły Rosjan, ale znowu skończyło się po pierwszych trzech meczach. Akinfiejew popełniał kolejne błędy, czym rozpalił fanów czerwoności. Prawdziwą burzę wywołał decydujący gol, w ostatnim pojedynku z Meksykiem. Igor wybiegł przed "szestnastkę", wybić głową długie podanie do napastnika rywali. Ten go jednak wyprzedził i strzelił na 2:1. - Przez lata uważaliśmy, że w kraju nie ma lepszych obrońców od Ignaszewicza i braci Bieriezuckich. Puchar pokazał, że są. Może podobnie jest wśród bramkarzy - zastanawiał się dziennikarz Igor Rabiner.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Boniek wskazał polską gwiazdę MŚ. Ekspert ma wątpliwości: "nie spodziewałbym się fajerwerków"
Jako, że w międzyczasie golkiper CSKA ustanowił niechlubny rekord Ligi Mistrzów, wpuszczając gole w 43 kolejnych meczach, to eksperci zaczęli naciskać na zmianę w reprezentacji. - W naszym kraju tylko około 10 tys. ludzi uważa Akinfiejewa za najlepszego. Wszyscy są kibicami CSKA i nie oglądają innych drużyn - śmiał się jeden z komentatorów.
Być jak Lew
Bez wątpienia bramkarz to w Rosji najtrudniejsza pozycja na boisku. Legenda Lwa Jaszyna jest ciągle żywa. Radziecki golkiper, według ekspertów najlepszy w dziejach futbolu, nadal jest jedynym w historii, który zdobył Złotą Piłkę. Golkiperem pragnie więc zostać większość dzieci, marzących o karierze piłkarskiej.
To samo życzenie przyświecało też nastoletniemu Akinfiejewowi. I dość szybko zdawało się spełniać. Fantastyczny debiut w pierwszym składzie CSKA, za chwilę premierowe mistrzostwo, a kilka miesięcy później wyjazd z kadrą narodową na Euro 2004. Nie minął kolejny rok, a Rosjanin dołożył Puchar UEFA po wygranej moskiewskiego klubu w finale ze Sportingiem Lizbona. Wydatnie przyczynił się zresztą do tego zwycięstwa, a rodzime media piały z zachwytu: "Igor zrobił to, co nie udało się Jaszynowi. A ma dopiero 19 lat" - podkreślano, w całej euforii zapominając chyba, że poprzednik nie miał na to ani jednej szansy z powodów politycznych.
Udało mu się zdobyć coś czego zabrakło poprzednikowi, udało się także dorównać lojalności "Czarnej Pantery" [przydomek Jaszyna - przyp. red.]. On reprezentował przez całą karierę Dynamo, Akinfiejew nigdy dotąd nie opuścił CSKA. Chociaż latem 2007 roku wydawało się to niemal pewne. Z zawodnikiem rozmawiali wcześniej przedstawiciele Arsenalu oraz Bayernu. - Jeśli dostaniesz szansę przejścia do prestiżowego klubu, to musisz ją wykorzystać - mówił w jednym z wywiadów. Kilkanaście dni przed wakacjami zerwał jednak więzadła i okazja przepadła. A później już nie palił się do odejścia. - Chciałbym kiedyś wygrać Ligę Mistrzów z rosyjskim klubem - wyjawił w jednym z wywiadów i został do dzisiaj.
Na liczniku Akinfiejew ma już ponad pół tysiąca meczów dla ukochanej drużyny. Znacznie więcej niż Jaszyn w Dynamo. Ale do jego legendy wciąż jeszcze bardzo daleko. Brakuje bowiem najważniejszego - sukcesu z kadrą. O świetnym Euro 2008 w wykonaniu Igora [obronił najwięcej strzałów, Rosja dotarła do półfinału - przyp. red.] pamięta już niewielu. - W Rosji, kiedy dojdziesz do trzydziestki, wszyscy o tobie zapominają. Wielcy aktorzy, którzy byli słynni w całym kraju, zginęli w biedzie i zapomnieniu - opowiadał kiedyś obecny kapitan Sbornej. Jeśli zdobędzie medal na "swoim" mundialu, to z pewnością podobny los go nie spotka.