Mundial 2018: egipski futbol w żelaznym uścisku polityki

Getty Images / Robert Hradil / Na zdjęciu: Mohamed Salah
Getty Images / Robert Hradil / Na zdjęciu: Mohamed Salah

Piłka nożna w Egipcie to wielka zagadka. Przez tyle lat kraj dominował w Afryce, ale jednocześnie nie był w stanie awansować do mundialu. Aż do teraz.

[tag=27792]

Egipt[/tag], który rosyjski mundial zainauguruje z Urugwajem, jest jakby odwrotnością swojego rywala, dwukrotnego mistrza świata.Przecież pytanie o to, jak to jest możliwe, by 3-milionowy kraj osiągał takie sukcesy, wraca co cztery lata. Odwróćmy je - jak to jest możliwe, by kraj 100-milionowy, mający najsilniejszą ligę w Afryce i najwięcej tytułów mistrza kontynentu - czekał aż 28 lat na grę w mistrzostwach świata - swoich zaledwie trzecich w historii.

Bo futbol w Egipcie to potężny świat, który istnieje obok nas, mieszanka wybuchowa, która może eksplodować. Może właśnie jesteśmy tego świadkami. O skali niech świadczy popularność największych klubów w mediach społecznościowych. Np. klub Al Ahly Kair na Facebooku lubi 11 milionów osób, a Zamalek SC 5,9 miliona. Dla porównania Legia Warszawa to 968 tysięcy, a Lech Poznań 650 tys. Na Twitterze egipskie kluby śledzi odpowiednio - 3,39 mln (Al-Ahly) oraz 2,92 mln (Zamalek), zaś polskie - 292 tysiące (Legia) i 117 tysięcy (Lech).

A więc co ogranicza "Faraonów", jak nazywana jest tutejsza kadra? Teoretycznie wiele czynników, które jednak można sprowadzić do jednego słowa - polityka.

Przypomnijmy, że Egipt uczestniczył w drugim mundialu w 1934, gdzie dostał się po dwumeczu z Palestyną (wtedy kadrą składającą się z Żydów i Brytyjczyków). Ale skończyło się na jednym meczu przegranym 2:4 z mocnymi Węgrami. Potem Czarny Ląd pogrążył się w futbolowych ciemnościach. Zdecydowana większość państw wówczas nie istniała, Egipt musiał więc albo rywalizować z Włochami (eliminacje 1954 roku) więc co zrozumiałe - przegrał. Przegrywał też z wielką polityką, bo rząd nie zgodził się na grę z Izraelem albo też z pogodą - w 1962 roku FIFA nie zgodziła się na przełożenie ich meczów na inny termin, co było argumentowane przez względy atmosferyczne (monsun), w związku z tym Egipt wycofał się, podobnie jak jego rywal, Sudan. W końcu w 1966 roku Afryka ogłosiła bojkot, gdyż domagała się gwarantowanych miejsc na mistrzostwach dla swoich przedstawicieli. A więc, jak w wielu krajach, czas kibica mierzony był mundialami, w Egipcie nie było sensu na mundial czekać, bo oczywiste było, że zawsze coś wyskoczy.

ZOBACZ WIDEO Chiński dziennikarz na konferencji Polaków. Pytanie? Oczywiście do Lewandowskiego

Ale w Egipcie piłka się rozwijała i w połowie lat 60. stała się sportem kultowym. Jednak znowu wygrała wielka polityka. W roku 1967 Egipt doznał wielkiego szoku - przegrał z Izraelem wojnę sześciodniową, co wstrząsnęło krajem i narodem, żyjącym snem o swojej potędze. Kadra nie wystartowała w eliminacjach do mundialu w 1960 roku, rozgrywki zawieszono na kilka lat. A gdy wróciły w 1971 roku, doszło do krwawych starć między zwolennikami Al-Ahly i Zamaleku, na co federacja zareagowała przerwaniem sezonu.

O normalności można mówić dopiero od kolejnego sezonu. Egipt w końcu startował normalnie w eliminacjach, ale trzeba pamiętać, żeby były one bardzo trudne. Jeszcze do 1978 roku Afryka miała zaledwie 1 miejsce w turnieju, aż do 1990 roku zaledwie 2. Oczywiście było znacznie mniej federacji niż obecnie.

Jako o odrodzeniu futbolu w Egipcie, mówi się o eliminacjach mundialu sprzed 40 lat. Wtedy w decydującym meczu Egipcjanie przegrali z Tunezją 1:4, ale doszli tak daleko, że ludzie uwierzyli w zespół. Zaczęło się wielkie odrodzenie. Al Ahly i Zamalek wygrywały po dwa razy Puchar Afryki (później zamieniony na Ligę Mistrzów), a kadra w 1986 roku zdobyła na własnych stadionach swój trzeci Puchar Narodów Afryki, choć dwa pierwsze zdobyte w latach 1957 i 1959 trudno traktować poważnie. Brały w nim udział ledwie po 3 drużyny. Teraz to już był poważny turniej z fazą grupową. Brakowało tylko jednego - udziału w mundialu. To udało się osiągnąć w 1990 roku. Projekt futbol zaczęto traktować śmiertelnie poważnie, do tego stopnia, że na Puchar Narodów Afryki w lutym przed turniejem, wysłano drużynę olimpijską. Pierwsza miała się przygotowywać do mistrzostw.

Egipt pokazał się z mocnej strony. Trzeba pamiętać, że trafił do bardzo ciężkiej grupy, z ówczesnym mistrzem Europy - Holandią, rewelacją swoich czasów - Irlandią i mającą najlepszą drużynę od 1966 roku Anglią. Był więc skazany na pożarcie, a jednak z dwoma pierwszymi rywalami zdołał zremisować, zaś z Anglią przegrał zaledwie 0:1. Zostawił po sobie dobre wrażenie. Zawodnicy wracali do kraju jak bohaterowie, selekcjoner Mahmoud El-Gohary, uważany za pierwszego poważnego selekcjonera - w kraju był witany jako zbawca.

Egipcjanie mieli pewność, że zaczyna się wielki okres w ich najnowszej historii futbolu. Ale szybko to się skończyło. Drużyna przegrała jakiś nieznaczący mecz z Grecją 1:6. Wracający do kraju z piłkarzami El-Gohary nie miał pojęcia, że odebrano to spotkanie jako wielką narodową zniewagę. Na miejscu usłyszał, że przegrana zniszczyła wizerunek narodu i musiał pożegnać się z posadą.

Klątwa trwała 28 lat. Trzeba pamiętać, że lata 90., to znaczny wzrost znaczenia futbolu w czarnej Afryce, głównie w Zatoce Gwinejskiej. Do tego doszły zmiany przepisów w piłce europejskiej - piłkarze z Unii Europejskiej przestali być traktowani jak obcokrajowcy, zrobiło się więcej miejsca dla silnych fizycznie zawodników z Czarnego Lądu. Spójrzmy, jak kształtowała się liczba afrykańskich graczy w czterech czołowych ligach przez lata. W sezonie 1990-91 w Niemczech, Anglii, Włoszech i Hiszpanii było w sumie 11 zawodników z Afryki. Kilka lat później, w sezonie 1996/97 było ich już 44. Przenieśmy się do sezonu 2009/10, a więc do roku, gdy miało nastąpić apogeum afrykańskiego futbolu. W przeddzień mundialu w RPA w czterech najsilniejszych ligach grało 164 piłkarzy z Afryki. Obecnie ta liczba nieco spadła, ze względu na rozwój szkolenia w europejskich krajach. Jednak wciąż skala wzrostu liczby piłkarzy z Afryki jest imponująca.

Narodziło się kilka kontynentalnych potęg. Egipt od kwalifikacji w 1998 roku przegrywał kolejno z Tunezją (1998), Senegalem i Maroko (2002), WKS i Kamerunem (2006), Algierią (2010) oraz Ghaną (2014). W tym okresie czterokrotnie wygrywał Puchar Narodów Afryki, co pokazuje jak trudne są afrykańskie eliminacje. Zaledwie 5 miejsc, a lokalnych potęg jest dziewięć. A przecież i inni mają ochotę czasem awansować, jak choćby Angola w 2006 roku.

Inna sprawa, że Egipt nigdy nie miał piłkarzy o klasie międzynarodowej. W przeciwieństwie do krajów czarnej Afryki, która gwiazdy produkowała zawsze, a teraz na skalę przemysłową. Egipt czekał na gwiazdę pokroju Abediego Pele, Eto'o, Weaha, Drogby, Kanu czy Yayi Toure aż do teraz. Mohamed Salah jest pierwszym egipskim piłkarzem klasy światowej. Pierwszym po 35 latach zawodnikiem z Egiptu, który wygrał tytuł Afrykańskiego Piłkarza Roku. Poprzedni, Mahmoud El Khatib, znany jako "Bibo", jest obecnie prezydentem Al-Ahly, afrykańskiego klubu numer 1.

Egipt miał więc wielka masę, dość dobrą organizację gry, ale nigdy wystarczająco talentu. Wystarczy prześledzić losy egipskich piłkarzy w Europie. Największą karierę zrobił chyba obrońca Hany Ramzy, który z powodzeniem przez kilka lat grał w Niemczech, głównie w Kaiserslautern. A z piłkarzy ofensywnych? Wielkim rozczarowaniem był Mido, który miał talent, ale był niestabilny. Amr Zaki zrobił dobre wrażenie, ale jego sława trwała niecały sezon. Jeśli można powiedzieć, że komuś udało się na kontynencie to pewnie Ahmedowi Hassanowi, który w pewnym momencie nawet był znaczącym piłkarzem Anderlechtu Bruksela. Ale wielkie egipskie gwiazdy, jak Hossam Hassan czy Mohamed Aboutrika, rzadko wyściubiały nos poza własne podwórko.

A jednak futbol w Egipcie w pewnym momencie stał się sportem klasy średniej. Takim przełomem jest prawdopodobnie wygrany na własnych stadionach w 2006 roku Puchar Narodów Afryki. Na mecze zaczęli chodzić ludzie bogaci, przy autostradach zaroiło się od reklam ubrań i napojów z udziałem Ahmeda Hassana. Przede wszystkim nagle wielkim fanem futbolu stał się Hosni Mubarak, który zrozumiał znaczenie tego sportu. Zaczął więc chodzić to na Al-Ahly, to na Zamalek, czy odwiedzać piłkarzy kadry na zgrupowaniu. Piłka awansowała szczebel wyżej.

I nagle pojawił się Mohamed Salah. Bez dwóch zdań egipski piłkarz wszech czasów. Pierwszy zawodnik z tego kraju, który stał się obiektem westchnień prezesa każdego wielkiego klubu z Europy. Ale nie tylko on. W egipskim zespole jest dziś dziewięciu piłkarzy występujących w Europie. F w 2010 roku kraj sięgał po swój ostatni Puchar Narodów Afryki, było ich zaledwie dwóch. Wcześniej kluby egipskie były bardzo bogate. Dziś, w czasach telewizyjnych, nawet te najbogatsze, nie są w stanie równać się finansowo ze słabeuszami z ligi francuskiej. To może osłabić ligę, ale kadrze wyjść na dobre. Widać, że kluby europejskie, znacznie częściej przeczesują tutejsze rynki. Globalizacja dotarła też do Egiptu.

Źródło artykułu: