Pierwsze reakcje? Rewelacja. Na łatwiejszego rywala z III koszyka reprezentacja Polski nie mogła trafić. Co więcej, zmierzymy się z nim w pierwszym meczu fazy grupowej. Czyli co, łatwy początek, 3 punkty, jedziemy dalej. Jednak z każdą kolejną godziną postrzeganie reprezentacja Senegalu zaczęło ulegać zmianie.
Bo chociaż są od nas niżej w rankingu FIFA (27. miejsce), nie byli 16 lat na wielkiej imprezie i mają słabe punkty, drużyny z Czarnego Lądu nie można zlekceważyć. Bo zawodników wysokiej klasy im nie brakuje, a i to, że gramy z nimi pierwsze spotkanie, działa właśnie na korzyść rywali.
Jeśli oczy polskich kibiców zwrócone są na Roberta Lewandowskiego, jako tego który ma być liderem Biało-Czerwonych na turnieju w Rosji, to u naszych przeciwników jego odpowiednikiem jest Sadio Mane. Lewoskrzydłowy Liverpoolu jest absolutnie najlepszym ambasadorem senegalskiego futbolu.
Mane był jednym z najważniejszych piłkarzy The Reds w jakże udanym ostatnim sezonie. Premier League? 10 goli, czyli jeszcze bez szaleństw. Jednak tylko w Lidze Mistrzów strzelił taką samą liczbę bramek, mając równie duży wpływ na drużynę co niesamowity Mohamed Salah. Do tego wszystkiego dołożył osiem asyst. - Fantastyczny - mówił o nim Jurgen Klopp. - Niesamowity, ma ogromne umiejętności - to legenda LFC Steven Gerrard.
Atuty? Szybkość, drybling, zwrotność, ruchliwość. Wady? Skuteczność i odporność psychiczna. Jeśli Mane nie wykorzysta pierwszej okazji, w jego głowie rozpoczyna się bałagan i potrafi nie wytrzymać meczu nerwowo. Dla polskich kibiców mamy jeszcze jedną dobrą wiadomość. 26-latek nie gra w swojej kadrze tak dobrze, jak w klubie. W eliminacjach strzelił zaledwie dwa gole.
Drugim najlepszym piłkarzem Senegalczyków jest z pewnością Kalidou Koulibaly, lider defensywy SSC Napoli. Niezwykle silny, trudny do przestawienia, znakomity w grze w powietrzu (1,95 m), bardzo groźny przy stałych fragmentach gry, o czym przekonał się w ubiegłym sezonie nie tylko Juventus. Nie bez przesady mówi się o nim, że jest jednym z najlepszych środkowych obrońców nie tylko w Serie A. Bez niego selekcjoner Aliou Cisse nie wyobraża sobie podstawowej "11" Lwów Terangi.
Biało-Czerwonym nie będzie też łatwo wygrać walki o środek boiska. Tutaj główne role odgrywają Alfred N'Diaye (Wolverhampton Wanderers) i Idrissa Gueye (Everton). Przyzwyczajeni do brytyjskiego futbolu pomocnicy nie odpuszczą żadnej piłki, zwłaszcza N'Diaye, który ma więcej zadań defensywnych. Gueye potrafi uporządkować grę, a także uderzyć z dystansu, o czym wiedzą bramkarze Premier League. W razie kontuzji Cisse może postawić na znanego kibicom Cheikhou Kouyate (West Ham United).
Na bokach czteroosobowej drugiej linii mogą pojawić się bardzo szybcy Keita Balde (AS Monaco) czy Ismaila Sarr (Stade Rennes). Każdy obserwator francuskiej Ligue 1 zna ich przyspieszenie i umiejętności gry na skrzydle.
Jednak dość tego straszenia, bo nasi wtorkowi rywale mają swoje problemy. Przede wszystkim w niedzielę okazało się, że z mistrzostw świata wypada podstawowy lewy obrońca, Saliou Ciss. Wszystko przez kontuzję kostki. W jego miejsce powołano Adama Mbengue, zawodnika francuskiego SM Caen. W ostatnim sezonie pojawiał się na boisku, jednak w kadrze rozegrał zaledwie sześć spotkań, w tym roku tylko jedno, w meczu z... Republiką Zielonego Przylądka.
Innym problemem selekcjonera jest forma partnera Koulibaly'ego ze środka defensywy. Serine Kara Mbodji przez ostatnie miesiące dochodził do siebie po poważnej kontuzji i dopiero pod koniec sezonu wrócił do kadry Anderlechtu. Jego forma jest wielkim znakiem zapytania. Kolorowo nie jest także jeśli chodzi o bramkarzy.
W eliminacjach podstawowym golkiperem był Khadim N'Diaye, występujący na co dzień w drużynie z ligi gwinejskiej. Cisse ma jeszcze do dyspozycji regularnie broniącego w SPAL, czyli w Serie A, Alfreda Gomisa, jednak nikt do końca nie wie dlaczego, ale stawia właśnie na N'Diaye. Jeśli 33-letni bramkarz jest znany kibicom głównie z tego zachowania z Pucharu Narodów Afryki, nie może prezentować wysokiego poziomu.
Wprawdzie Senegalczycy mają w ataku Sadio Mane, jednak 26-latek nie jest typowym środkowym napastnikiem. I właśnie na takiej pozycji nasz rywal cierpi na największe braki. Wprawdzie w kadrze są znani z występów w Europie Moussa Sow, Diafra Sakho czy M'Baye Niang, ale żaden z nich nie sprawdził się w roli snajpera. Nie ma przypadku, że w pięciu wiosennych sparingach drużyna strzeliła zaledwie cztery gole, w tym żadnego Luksemburgowi.
Najmocniej u naszych wtorkowych rywali wygląda więc środkowa linia, skrzydła oraz postać Sadio Mane. Wątpliwe umiejętności bramkarza, problem z lewą obroną i brak skutecznego napastnika - oto wady. Trzeba to wykorzystać.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Jacek Gmoch: Mam przygotowane sporo rozwiązań, jednak najlepsza gra obronna to pressing