W pierwszej kolejce mistrzostw świata w Niemczech w 2006 roku Synowie Albionu pokonali Paragwaj (1:0), a w składzie reprezentacji Anglii grali wówczas: Frank Lampard, Steven Gerrard, Wayne Rooney czy dawno już zapomniany Ledley King.
Przez kolejne 12 lat pierwszy mecz na wielkim mundialu był dla nich prawdziwą udręką. W 2008 roku Anglii zabrakło w Austrii i Szwajcarii, a dwa lata później w RPA zremisowali z USA 1:1. Podczas Euro 2012 podzielili się punktami z Francją (1:1). Jeszcze gorzej było na inaugurację turnieju w Brazylii, gdzie przegrali z Włochami 1:2. Na ostatniej wielkiej imprezie we Francji ponownie zremisowali z Rosją 1:1.
Teraz jest już zupełnie inna reprezentacja. Odmłodzona, opierająca się głównie na piłkarzach Tottenhamu Hotspur. Drużyna nie ma kredytu zaufania u dziennikarzy, którzy nie wierzą w sukces tego projektu. Na piłkarzach nie ma większej presji, co może wyjść im tylko na dobre.
Z Tunezją nie poszło im jak po maśle. Wynik meczu szybko otworzył Harry Kane, a przez kolejne 30 minut grali momentami porywający futbol. W 35. minucie do wyrównana z karnego doprowadził Ferjani Sassi i przez większość meczu Anglicy bili głową w mur. W doliczonym czasie gry sprawy w swoje ręce wziął nie kto inny jak kapitan Kane.
- Zasługiwaliśmy na wygraną. Tego wieczora byliśmy mocni na każdej pozycji. Nawet gdybyśmy w poniedziałek zremisowali i utrudniłoby to nam życie, to i tak byłbym dumny z naszego występu – mówił selekcjoner Gareth Southgate.
Kolejny mecz na mundialu Synowie Albionu w niedzielę o godz 14:00 z Panamą.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Lewandowski nie myśli o transferze. "Przy wielkich zawodnikach zawsze pojawia się krytyka"