Zespół Adama Nawałki ma poważny problem z właściwą reakcją podczas meczu, który nie układa się po jego myśli. Za kadencji aktualnego selekcjonera drużyna narodowa rozegrała 26 spotkań o stawkę. Trzy, w których straciła gola jako pierwsza, przegrała. Poza meczem z Senegalem taki przebieg miały też pojedynki z Niemcami (1:3) w el. Euro 2016 i z Danią (0:4) w el. MŚ 2018.
Gonić wynik Biało-Czerwoni musieli też w obu spotkaniach el. Euro 2016 ze Szkocją, w których prowadzili 1:0, by przegrywać 1:2 i ostatecznie zremisować 2:2. Niewiele lepiej podopiecznym Nawałki szło pod tym względem w meczach towarzyskich. Biało-Czerwoni tracili gola jako pierwsi w dziewięciu meczach kontrolnych: tylko dwa z nich wygrali, dwa zremisowali, a pięć przegrali. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ.
W meczu z Senegalem w polskiej drużynie nic nie funkcjonowało, jak należy, ale przed niedzielnym spotkaniem z Kolumbią nadzieję w serca kibiców Biało-Czerwonych może wlać przestudiowanie historii tego, jak zespół Nawałki reagował po poprzednich porażkach. Reprezentacja Polski ma miękką szczękę i nie potrafi odrabiać strat w trakcie meczu, ale za to umie wyciągnąć osławione wnioski i - jakby to powiedział Henryk Kasperczak - "zaeagować pozitiwnie", rehabilitując się już przy pierwszej okazji.
Porażka z Senegalem (1:2) była trzecią drużyny Nawałki w meczach o stawkę, a bezpośrednio po dwóch poprzednich Biało-Czerwoni sięgali po przekonujące zwycięstwa. Pierwszy raz podopieczni Nawałki zeszli z boiska pokonani 4 września 2015 roku we Frankfurcie, kiedy w spotkaniu el. Euro 2016 przegrali z Niemcami (1:3), a trzy dni później rozbili w Warszawie Gibraltar 8:1, odnosząc jedno z najwyższych zwycięstw w historii.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Senegal. Fatalne nastroje w Moskwie. Kołodziejczyk: "to co usłyszałem, nie napawa optymizmem"
Budujący jest też przykład dwumeczu z września 2017 roku. 1 września Biało-Czerwoni ulegli Danii w Kopenhadze 0:4, rozgrywając najsłabsze spotkanie pod wodzą Nawałki, by trzy dni później na Stadionie Narodowym bez problemu pokonać 3:0 Kazachstan, z którym rok wcześniej w Astanie mieli olbrzymie problemy.
Rewanżowego meczu ze Szkocją (2:2) w el. Euro 2016 co prawda Polska nie przegrała, ale remis, tym bardziej że uratowany dopiero w jednej z ostatnich akcji spotkania, był wynikiem zdecydowanie poniżej oczekiwań. Wpadkę w Glasgow szybko jednak puszczono w niepamięć, bo trzy dni później Biało-Czerwoni pokonali w Warszawie Irlandię (2:1), zapewniając sobie awans do finałów mistrzostw Europy.
Gibraltaru, Kazachstanu czy Irlandii oczywiście nie sposób porównać do Kolumbii, czyli ćwierćfinalisty poprzedniego mundialu i jednej z najlepszych drużyn Ameryki Południowej, ale chodzi o mechanizm działania. Przeszłość pokazała, że wielogodzinne analizy i sławne nocne narady sztabu szkoleniowego drużyny narodowej pod przewodnictwem Nawałki są efektywne, a reprezentanci Polski nie żyją przegranymi dłużej, niż powinni. Porażki i występy poniżej ich możliwości wyzwalają w nich sportową złość i chęć rehabilitacji. Dla nich po burzy zawsze wychodziło słońce.