Mundial 2018. Rafał Kurzawa uratował honor Polski

Newspix / Paweł Jaskółka / Na zdjęciu: Rafał Kurzawa
Newspix / Paweł Jaskółka / Na zdjęciu: Rafał Kurzawa

Niepozorny pomocnik Górnika Zabrze został bohaterem ostatniego meczu mundialu. Fenomenalne podanie Rafała Kurzawy przy golu Jana Bednarka to jedno z niewielu pozytywnych wspomnień z mundialu.

Marek Wawrzynowski z Rosji

N stadionie w Wołgogradzie zawodnik Górnika przymierzył idealnie i Janowi Bednarkowi pozostało tylko przyłożyć nogę. Gdyby w piłce nożnej można było wprowadzać zawodnika tylko na stałe fragmenty gry, Rafał Kurzawa byłby na celowniku wszystkich największych klubów świata.

Kiedy miał 16 lat, pojechał z kolegą na testy do Lecha Poznań. Kolega został, Rafał musiał szukać dalej. Dziś kolega gra w Kluczborku, a Rafał jest w Soczi na mundialu. Reprezentacji Polski nie zbawił, bo już się nie dało, ale jeśli Polacy będą mieli jakiekolwiek miłe wspomnienia z mundialu w Rosji, to właśnie dzięki niemu.

Stare rosyjskie powiedzenie, które mówi: "Ciszej będziesz, dalej zajedziesz", zostało jakby pod niego skrojone. Rafał Kurzawa jest znany z tego, że wywiadów nie udziela. Woli nie mówić. W ogóle nie jest zbyt rozmowny. Jego ojciec Aleksander o powołaniu syna na mundial dowiedział się z telewizji i się popłakał ze wzruszenia. Rafał wiedział, ale nie powiedział. Jak zwykle.

Przemawia na boisku, ale za to jak. Każde jego zagranie ze stałego fragmentu gry cechuje nieprawdopodobna precyzja, niemalże chirurgiczna dokładność. I to obojętnie: czy z lewej, czy z prawej nogi. Jego 18 asyst w sezonie to przecież nie tylko stałe fragmenty gry. Już teraz wiadomo, że od przyszłego sezonu zagra gdzieś za granicą. Kontrakt w Górniku kończy mu się za dwa dni. Zainteresowane są kluby niemieckie, m.in. Freiburg i Koeln.

Swoją prawdziwą szansę dostał w towarzyskim spotkaniu z Nigerią we Wrocławiu. Polska przegrała 0:1, ale Kurzawa kilka razy dograł taką piłkę, że wystarczyło tylko precyzyjnie uderzyć. Brakowało centymetrów.

ZOBACZ WIDEO Błaszczykowski miał łzy w oczach

Kurzawa pochodzi z małej wsi Świba, znajdującej się kilka kilometrów od Kępna, gdzieś w połowie drogi między Łodzią i Wrocławiem. Zaczynał swoją karierę w gospodarstwie rolnym rodziców.

Jego ojciec Aleksander wspominał: "Dziadek to się na niego czasem trochę denerwował. Ciągle kopał piłkę, więc czasem szyby leciały i trzeba było wstawiać nowe. W końcu się przeniósł na boisko, niedaleko od domu. Tam spędzał większość czasu, przynajmniej było wiadomo, gdzie go znaleźć".

Stamtąd trafił do szkolnego klubu Marcinki Kępno, który ma spore doświadczenie w szkoleniu młodzieży. Tam wychowali się też Patryk Tuszyński i Adam Drygas. Klubik jest nastawiony na wychowywanie piłkarzy. Ma 8 trenerów, każdy ma ukończony AWF, a więc nie są to ludzie z przypadku.

Jego rener, Jacek Falszewski, mówił w rozmowie z "PS", że zawodnik przypomina mu Kazimierza Deynę. Oczywiście nie tylko dlatego, że podobnie jak legendarny lider niewiele mówi. Zresztą w ostatnim sezonie, w meczu z Wisłą Kraków, trafił do bramki rywali bezpośrednio z rzutu rożnego.

Rafał, który kolegom z Kępna był znany jako Owen (ze względu na podobieństwo do Michaela, angielskiego napastnika), jako 17-latek trafił do Górnika Zabrze. Na testy przyjechało wtedy kilkaset osób, a trener wybrał właśnie jego. A tak się składa, że trenerem był Adam Nawałka, a więc ma prawo traktować Rafała jako swoje odkrycie. Choć też trzeba pamiętać, że ani Nawałka, ani Leszek Ojrzyński nie dali mu szansy i jak pisał "PS", zawodnik myślał nawet o powrocie w rodzinne strony i grze dla któregoś z lokalnych klubów. To też pokazuje, jak wiele w piłce zależy od szczęścia, i nie chodzi tylko o sytuacje na boisku. Nagle pojawił się Ryszard Wieczorek, który ściągnął zawodnika do Rybnika. Piłkarz odwdzięczył się 3 bramkami i 11 asystami w sezonie. Miał ogromny wkład w awans drużyny do I ligi. A gdy Wieczorek został trenerem Górnika, chłopak wrócił do klubu.

Trzeba jednak przyznać, że Kurzawa musiał swoje odczekać. Długo się rozkręcał. Dopiero w zakończonym sezonie ten 25-letni zawodnik pokazał pełnię możliwości. Trener Marcin Brosz pokazał, że z lokalnych chłopaków można stworzyć świetną drużynę. Zespół ostatecznie o mistrzostwo nie powalczył, ale awansował do europejskich pucharów. I Kurzawa miał w tym ogromny udział.

Dla Polski spotkanie z Japonią było meczem o honor albo jak wolą niektórzy - o nic. Ale dla Rafała Kurzawy może być przepustką do lepszego świata.

Źródło artykułu: