W ostatnich minutach Azjaci wiedzieli, że mimo porażki awansują do 1/8 finału, bo Senegal też przegrywa, a ma więcej żółtych kartek i ustąpi im w klasyfikacji fair play. Dlatego nawet nie walczyli o remis, zamiast tego spokojnie wymieniali podania w środku pola i "kradli" czas.
- Dla mnie to było japońskie granie na radio. Oni od początku do końca pokazywali pełne wyrachowanie i kalkulację. Cały czas kontrolowali co się dzieje na drugim stadionie. Ostatnie minuty to już była antypropaganda futbolu na arenie międzynarodowej. Marny epizod, który nigdy nie powinien mieć miejsca - zwłaszcza na takim turnieju - powiedział WP SportoweFakty Bogusław Kaczmarek.
Doszło nawet do tego, że Jakub Błaszczykowski, który czekał przy linii bocznej na zmianę, nie wszedł na boisko, mimo że Kamil Grosicki udał kontuzję. Zabrakło czasu i sędzia Janny Sikazwe zagwizdał po raz ostatni.
- Arbiter doszedł do wniosku, że uczestniczy w piłkarskim balu manekinów. On się poruszał dwa kroki w lewo, potem dwa w prawo, a piłka tylko zmieniała posiadacza. W końca uznał, że trzeba zakończyć tę farsę. Szkoda, że Kuba nie wszedł, bo zasłużył chociaż na krótki występ - dodał były asystent Leo Beenhakkera w kadrze.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Ekspert krytykuje kadrę po spotkaniu z Japonią. "W końcówce otarliśmy się o kompromitację!"
Jak ocenić występ Biało-Czerwonych, którzy tym razem wreszcie nie zawiedli i wygrali mecz o honor? - To spotkanie miało dwa aspekty. Pierwszym jest sytuacja, w której się znaleźliśmy. Wszystko co najgorsze przeżyliśmy już wcześniej. Pomógł nam powrót do ustawienia z czterema obrońcami. Potwierdziło się, że to jednak lepszy kierunek, a zmieniać taktykę można w trakcie gry - w zależności od wyniku. Obejrzeliśmy pyrrusowe zwycięstwo drużyny, która walczyła o godność. Drugi aspekt natomiast to sytuacja Japonii, która znalazła się pod dużą presją i w niektórych momentach ogarniał ją paraliż. Wykorzystaliśmy to. Żal mi trochę Roberta Lewandowskiego, bo to on razem z Adamem Nawałką i jeszcze kilkoma piłkarzami był architektem największych sukcesów reprezentacji w ostatnich latach. W Wołgogradzie piłka go jednak nie słuchała, dlatego zmarnował doskonałą okazję. W Bayernie wykorzystuje takie z zamkniętymi oczami - przyznał Kaczmarek.
Czy Polska mogła osiągnąć w Rosji więcej? Wielu zawodników dawało do zrozumienia, że było to niemożliwe. - Przede wszystkim zbyt wielu naszych piłkarzy było pod kreską jeśli chodzi o możliwości wysiłkowe. To dotyczy Grzegorza Krychowiaka, Kuby Błaszczykowskiego czy Łukasza Piszczka. Inna sprawa, że sporo uznanych zawodników na tym mundialu nie błyszczy. Cristiano Ronaldo jest robokopem i na niego patrzy się trochę inaczej, ale już taki Sadio Mane, który czarował w lidze angielskiej, na mistrzostwach świata nie pokazał nic. Tak samo zawiedli reprezentanci Niemiec. Jerome Boateng i Mats Hummels poruszali się jak czołgi, którym ktoś spuścił paliwo - zakończył.