Mundial 2018. Marek Wawrzynowski: Wygrana jest, ale niesmak pozostał (felieton)

Wygrana z Japonią jest taka, jakby posłodzić herbatę po tym, jak już ktoś ją wypił. 1:0 po słabym stylu nie powinno przysłaniać smutnej rzeczywistości. Drużyna Adama Nawałki zakończyła swój żywot w marnym stylu.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Robert Lewandowski (z lewej) oraz Gaku Shibasaki PAP/EPA / ZURAB KURTSIKIDZE / Na zdjęciu: Robert Lewandowski (z lewej) oraz Gaku Shibasaki

Marek Wawrzynowski z Rosji

Polska żegna się z mundialem wygraną, ale w stylu co najwyżej średnim. W tzw. "meczu o honor" nasi piłkarze nie wysilali się specjalnie, przez ostatnie kilka minut dreptali, grali na czas, bo mieli już 3 punkty, a i Japończycy zorientowali się, że im ten wynik daje awans. Nie była to pewnie dla nas żadna "hańba" - to by było nadużycie - ale niesmak pozostał. Nawet, jeśli było bardzo gorąco.

W końcówce doszło jeszcze dodatkowo do gorszącej sceny. Adam Nawałka chciał wpuścić na boisko Jakuba Błaszczykowskiego, być może po to, by ten pożegnał się z reprezentacją. Ale nasi na Japończyków nie ruszali, więc Kuba stał sobie przy ławce. W pewnym momencie Kamil Grosicki symulował kontuzję, żeby doszło do przerwy. Ale sędzia nie wiedział, że jest w cyrku i zakończył mecz. Kuba poszedł na ławkę. Kuriozum, choć zakończone wygraną.

Jest to polska tradycja - 3 punkty w meczu o nic. Czy oznaczają, że mogło być lepiej? Raczej nie, choć gdyby grał wcześniej Rafał Kurzawa, może bylibyśmy skuteczniejsi przy stałych fragmentach gry. Trzeba przyznać, że ma dośrodkowanie idealne i jeśli szukać jakiś pozytywów w tym mundialu, to występ zawodnika z Zabrza jest jednym z nich.

Dzięki niemu trochę złe wrażenie zatarł Jan Bednarek, który miał udział przy straconych bramkach we wcześniejszych meczach. Jednak prawda jest taka, że bez Kamila Glika nie ma dziś polskiej defensywy. A że Glik myśli o zakończeniu kariery w kadrze, to boję się, że kolejnego selekcjonera czekają bardzo ciężkie chwile. Bednarek może będzie kiedyś dobrym zawodnikiem, ale musi się jeszcze sporo nauczyć. Zagrał na mundialu bo musiał i ten poziom go przerósł.

Poza tym pokazaliśmy światu - jak zauważył Łukasz Olkowicz z "Przeglądu Sportowego" - to, w czym się specjalizujemy. A więc kontra i stałe fragmenty gry. To jest właśnie nasza piłka, przecież cała nasza ekstraklasa tak gra.
Gdyby inne kraje chciały to od nas importować (i jeszcze długą piłkę "na aferę"), bylibyśmy bardzo bogatym krajem. Ale tak się składa, że nie chcą. Tym bardziej że w Rosji ten nasz kontratak nie zadziałał.

Mecz z Japonią pod tym względem nie odbiegał od wcześniejszych. Nasze próby wykreowanych akcji kończyły się w okolicach 16. metra. W tzw meczu o honor oddaliśmy dwa celne strzały na bramkę. W całym turnieju w sumie osiem. To więcej niż wstyd, to kompromitacja.

Zabrakło nam jakości piłkarskiej, zabrakło zaangażowania (choć nie można wszystkich wrzucać do jednego worka, Jacek Góralski czy Kamil Glik w ostatnim meczu pracowali ciężko), zabrakło pomysłu na grę. Zabrakło też jakiegoś pomysłu na wykorzystanie Lewandowskiego, a i on to, co miał, zmarnował. Nie był to jego turniej, nie był takim liderem jak wcześniej. Również w meczu z Japonią.

W piątek Polacy się pakują i jadą do domu. Soczi specjalnie po Polakach płakać nie będzie, tu trwa cały czas wielka impreza. My niespecjalnie pasowaliśmy do tego towarzystwa.

Zobacz inne teksty autora

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Ekspert krytykuje kadrę po spotkaniu z Japonią. "W końcówce otarliśmy się o kompromitację!"
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×