Drugi chorwacki półfinał w historii, pierwszy od 20 lat, było co świętować. Zawodnicy wyściskali się z prezydent Kolindą Grabar-Kitarović, wznosili toasty piwem, śpiewali pieśni patriotyczne. Domagojowi Vidzie - nie pierwszy zresztą raz - brakowało doznań. Wziął w rękę telefon i razem ze swoim niedawnym druhem z Dynama Kijów, teraz członkiem sztabu kadry, Ognjenem Vukojeviciem, nakręcił 10-sekundowy film.
Kij w mrowisko
- Chwała Ukrainie - wykrzyknął Vida. - To zwycięstwo jest dla Dynama i Ukraińców - dodał Vukojević. Panowie puścili nagranie w świat. Skandal wisiał w powietrzu, głoszenie haseł o Ukrainie, po meczu z Rosją, to delikatnie ujmując, głupota. Państwa od 2014 roku toczą wojnę, wielki sąsiad ze wschodu zaanektował Krym, a w Donbasie nieustannie toczą się walki z separatystami, dążącymi do oderwania tego terytorium. Rozpętała się burza, Rosjanie domagali się kary za nacjonalistyczny okrzyk, Ukraińcy zasypali Facebook wiadomościami broniącymi Chorwatów. FIFA błyskawicznie wzięła sprawę pod lupę.
Mecz, swoją drogą bardzo emocjonujący, zszedł na drugi plan. A przecież obrońca został po nim bohaterem całego kraju. Strzelił gola w dogrywce, wydawało się, że zwycięskiego. Sborna odpowiedziała i doszło do karnych. Vida, choć Zlatko Dalić nie wyznaczył go do jedenastki, wziął piłkę i uderzył fantastycznie. Według dziennikarzy, wskazany przez selekcjonera Josip Pivarić bał się podejść do karnego, bo spudłował w 1/8 finału.
- To tylko żart, mam przyjaciół na Ukrainie dzięki grze dla Dynama Kijów. Lubię też Rosjan, znam ich język. Nie miałem na myśli niczego innego. To zwycięstwo dla Dynama i dla Ukrainy - powiedział sports.ru piłkarz, który spędził w tym kraju pięć lat. Chorwacki związek wydał nawet oświadczenie: "Przekaz był wyłącznie odpowiedzią na liczne słowa wsparcia, otrzymane z Ukrainy w trakcie mundialu, biorąc pod uwagę, że Domagoj Vida i Ognjen Vukojević podczas klubowych karier bronili barw Dynama Kijów".
Międzynarodowa federacja nie dały wiary tłumaczeniom i szybko wydała werdykt. Vukojević stracił akredytację, musi zapłacić 15 tys. euro, chorwacki związek odesłał go do domu. Vida dostał żółtą kartkę. Na razie, bo wkrótce może się doigrać. Do internetu wyciekło kolejne nagranie z szatni. Tym razem zawodnik krzyczy "Sława Ukrainie" i, co równie ryzykowne, "Belgrad płonie". Nie trzeba specjalnie wyjaśniać, że od czasu wojen na Bałkanach stosunki między Serbami a Chorwatami są bardzo napięte.
- FIFA sprawdza nowe wideo - podał na Twitterze Richard Conway, korespondent "BBC Sport". Na własne życzenie półfinał MŚ może mu przejść obok nosa, cały czas grozi mu zawieszenie na dwa mecze. Chorwat niczego się nie nauczył, w 2013 roku przed meczem el. MŚ z Serbami śpiewał kontrowersyjną piosenkę "Bojna Čavoglave". Oto fragment: "Ręka sprawiedliwości, która dosięgnie serbskich czetników (przyp. red. - serbscy partyzanci z okresu II wojny światowej)". W Belgradzie zawrzało, ale piłkarz uniknął konsekwencji.
Najdroższe piwo świata
Vida to ekspert od przyciągania kłopotów. W 2012 roku angielskie media okrzyknęły go "najgłupszym piłkarzem świata". Jeszcze w barwach Dynama Zagrzeb postanowił... wypić piwo w drodze na mecz pucharowy do Vrsaru. Autokar ledwo opuścił miasto, a trener Ante Cacić usłyszał pstryknięcie i zobaczył obrońcę sączącego brunatny trunek. Szkoleniowiec wpadł w furię, kazał zatrzymać pojazd i wysadził Vidę w szczerym polu. Po powrocie nałożył na niego karę 100 tys. euro!
Nie po raz pierwszy przesadził z alkoholem. Ukraińska policja przyłapała go na podwójnym gazie. Nad ranem jechał swoim mercedesem z 1,51 promila we krwi, stracił prawo jazdy i srogo za to zapłacił. Aferę wybadały chorwackie media, bo podczas zatrzymania piłkarz twierdził, że jest bezrobotny, a policjanci zupełnie go nie poznali. Wybryk, zamiast rozejść się po kościach, trafił na czołówki portali, "życzliwy" dostarczył nawet zdjęcie policyjnego druczku z odebranym dokumentem.
Idźmy dalej. W grudniu 2011 roku Olympique Lyon potrzebował jak najwyższego zwycięstwa w Lidze Mistrzów z Dinamem, by awansować kosztem Ajaksu Amsterdam. Skończyło się pogromem 1:7 i na Vidę od razu padły podejrzenia. Fotoreporterzy uchwycili go, gdy przed pierwszym gwizdkiem wchodził do punktu z zakładami bukmacherskimi, a w trakcie spotkania, po jednej ze straconych bramek, dyskretnie puścił oko i pokazał uniesiony kciuk Bafetimbi Gomisowi. Nie na tyle subtelnie, by nie uchwyciły tego kamery. Sprawę zamieciono pod dywan, UEFA nie rozpoczęła śledztwa. Smród ciągnie się jednak do dziś.
Jedyny w swoim rodzaju
- Kiedy chodził do szkoły, kilka razy wzywano mnie do dyrektora. Nie robił nic strasznego, po prostu miał mnóstwo pomysłów na raz - wspomina jego ojciec w rozmowie z express.hr. Mama dodaje: - Od zawsze był specyficznym dzieckiem. Zawsze musiał być wyjątkowy. Nawet podczas nauki literek w szkole, pisał je zupełnie inaczej niż wszystkie dzieci. Dla rodziców był oczkiem w głowie, w wolnym czasie dowozili syna na treningi.
Od kiedy w wieku 17 lat zadebiutował w NK Osijek, chciał się zdecydowanie wyróżniać. Zaczął zapuszczać swoje charakterystyczne blond włosy. - Nie potrafił przejść kilometra bez żelu na głowie - śmieje się jego ojciec. Kitka stała się jego znakiem rozpoznawczym, choć przed startem MŚ 2018 użytkownicy Twittera uznali ją za obciachową.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Mocne słowa eksperta. "Rosjanin kojarzy się z człowiekiem, który bierze doping"
Beztroskie usposobienie nie tylko wpędzało go w tarapaty. Koledzy go uwielbiają, dba o atmosferę, jest bardzo pogodny, jak większość obywateli pochodzących ze Slavonii na wschodzie kraju. Człowiek do tańca i do różańca.
Vida w 2014 roku związał się z Ivaną, miss Chorwacji, spoważniał po założeniu rodziny, co bardzo pomogło mu w karierze. Pomimo "piwnej" afery, dogadał się z Caciciem, który przez dwa lata prowadził reprezentację. Nie dochodziło między nimi do tarć, to za jego czasów wywalczył miejsce w pierwszej jedenastce.
Człowiek zagadka
Zostawiając wątek kontrowersji, 29-latek wyrobił sobie markę na mistrzostwach w Rosji, tworzy znakomitą parę z Dejanem Lovrenem i wkrótce może przenieść się do czołowej europejskiej ligi. Po pięciu sezonach w Kijowie i dwóch tytułach, w styczniu 2018 roku przeszedł do Besiktasu Stambuł. Już pytają o niego Everton, Liverpool czy Leicester City. Tym razem Vida jest gotowy do transferu, nie tak jak w 2010 roku, gdy zupełnie nie odnalazł się w Leverkusen i zagrał jedynie raz w Bundeslidze.
Zanim usiądzie do ofert, jak zawsze zostawi serce na murawie. Jeśli FIFA nie nałoży na niego dyskwalifikacji, to w półfinale z Anglikami włoży głowę tam, gdzie inni cofną nogę. Zagra o spełnienie marzeń swoich i czterech milionów rodaków. Może teraz, w razie sukcesu, nie przyjdzie mu do głowy kolejny kuriozalny pomysł. Z Vidą jednak nigdy nic nie wiadomo.
Półfinał zaplanowano na 11 czerwca, początek o godz. 20.00.