Mundial 2018. Francja - Chorwacja. Andrej Kramarić. Buntownik z wyboru

W chorwackiej kadrze nie ma drugiego takiego zawodnika. Kochają go od Dubrovnika po Osijek. Andrej Kramarić jako jedyny sprzeciwił się dyktaturze Zdravko Mamicia, trzęsącego tamtejszą piłką. I prawie złamał sobie karierę.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Andrej Kramarić Getty Images / Kevin C. Cox / Staff / Na zdjęciu: Andrej Kramarić
Chorwacka ścieżka do wielkiej piłki - wersja skrócona sprzed kilku lat: Wyróżniasz się, rokujesz na przyszłość? Zwiąż się z Dinamem Zagrzeb i prezesem Zdravko Mamiciem, gwarantowany transfer do klubu z europejskiego topu. Warunek był jeden - klauzula do kontraktu zawierająca zapisy o przekazaniu części zarobków i procentu od przyszłego transferu na rzecz Mamicia (nawet 50 proc.). Hochsztapler zarabiał krocie, a piłkarze przeprowadzali się w wymarzone miejsce. Wilk syty i owca cała. W ten sposób wytransferował za grubą kasę Lukę Modricia do Tottenhamu i Dejana Lovrena do Olympique Lyon.

Kramarić nie poszedł ich tropem. Wybrał karkołomną drogę, najeżoną serpentynami i wertepami. Tak długo odmawiał, aż prawie przepadł w lidze przesiąkniętej do cna korupcją. Rodacy go pokochali, ktoś wreszcie sprzeciwił się znienawidzonemu tyranowi, który zatruwał chorwacki futbol. Takich śmiałków nie było wielu (wcześniej m.in. Niko Krajcar). Z obecnego składu tylko Kramarić głośno opowiadał o sprzeciwie przeciwko dyktaturze Mamicia.

Pod prąd

Urodzony w Zagrzebiu, wychowany na ulicy Šubićevojod, rzut kamieniem od legendarnego stadionu Maksimir. Od dzieciństwa wdychał zapach Dynama. Nim poszedł do szkoły, nosił już klubową koszulkę, ojciec oddał sześciolatka pod opiekę trenerów. W 2009 roku media rozpisywały się o genialnym młodzieńcu, który dziurawił siatki w rozgrywkach juniorskich. Jeśli wierzyć jego wyliczeniom, uzbierał 452 gole. Dwa mniej czy więcej, to teraz nieistotne. Mamić zwietrzył interes, kolejna perełka do wysłania w świat z zyskiem.

Kanciarz odwiedzał rodzinę Kramariciów, obiecywał złote góry w zamian za podpis. Ciągle odmawiali. Akurat machlojki wychodziły na światło dzienne. W 2009 roku Eduardo da Silva (ten z Legii) oskarżył Mamicia o przywłaszczenie 25 proc. jego dochodów. Gdy napastnik brazylijskiego pochodzenia przyjechał do Europy jako 18-latek, nie znał języka i podpisał wszystko, co dostał pod nos. Sprawę wygrał pięć lat później.

Szef wkrótce stracił cierpliwość do Kramaricia. Wprawdzie Andrej jako 17-latek zdążył zadebiutować w seniorach, zaczął obiecująco, zdobył dwa tytuły, ale (ponoć) największy talent w historii klubu zazwyczaj marnował się na ławce. W końcu nie wytrzymał, poprosił o wypożyczenie. O transferze nie myślał, na stole leżała oferta z Crveny Zvezdy Belgrad, oczywiście wyrzucona do kosza, bo naciągacz wciąż próbował złamać nastolatka, by jak najwięcej ugrać dla siebie. Josip, jego ojciec, w wywiadach coraz częściej sugerował, że za wszystkim stoi Mamić i jego brudne interesy. - Nawet ślepy widzi, że coś jest nie tak, skoro gracz z 450 bramki w juniorach nie może grać - bronił syna, okrzykniętego nowym Davorem Sukerem.

Kolonia karna

Wylądował w Lokomotivie Zagrzeb, klubie filialnym Dynama. Swoją drogą, bardzo podejrzanym, bo w meczach z jego udziałem padały dziwne wyniki, a jednocześnie interesujące z punktu widzenia zakładów bukmacherskich. Nastrzelał tam 20 goli przez dwa lata, odrobił pańszczyznę w kolonii karnej i... wrócił na ławkę kilka kilometrów dalej. Po jednym z wyjazdowych spotkań dziennikarze jutarnji.hr zarejestrowali taką wymianę zdań:

- Trenerze, jeśli na mnie nie liczysz, po prostu pozwól odejść
- Andrej, porozmawiamy w Zagrzebiu...
- Nie, teraz. Obiecałeś, że zagram, a umieściłeś Beqiraja w pierwszym składzie. Nie mogę już milczeć. Nie chcę.

Adresatem tych słów był Zoran Mamic. Tak, brat Zdravko. Rodzeństwo i syn prezesa, Mario (menadżer) stworzyli szajkę i wyprowadzili z klubu miliony. Kramarić miał dość wiecznego przesiadywania na ławce, odrzucania atrakcyjnych zagranicznych ofert, odważnie mówił o przekrętach. Zamiast transferu na miarę talentu, trafił do HNK Rijeka. Zespołu solidnego, z czołówki, acz nieuwikłanego w sieć kontaktów Mamicia. Ponad 10 mln za piłkarza Dynama to już standard, na zachodzie kraju o takich kwotach tylko marzyli.

Kramarić odpalił w Rijece, jako pierwszy od 14 lat strzelił w jednym meczu ligi chorwackiej pięć goli! Po dwóch latach zgłosiło się Leicester City. Anglicy pobili rekord transferowy, przelali 9 mln euro i wtopili, bo Chorwat zupełnie nie sprawdził się w Premier League. W dodatku obok nosa przeszedł mu medal za sensacyjny triumf w sezonie 2015/16 - po rozegraniu dwóch meczów Lisy wypożyczyły go do TSG 1899 Hoffenheim. Andrej raczej nie żałuje, odnalazł się w Bundeslidze, jest czołowym strzelcem Wieśniaków, na koniec sezonu 2016/17 wybrano go do jedenastki rozgrywek.

- Znowu musiałem pokonać trudną drogę - przyznał.

Ostatni sprawiedliwy

Chorwaci, bez względu na miejsce zamieszkania i klubowe animozje, sympatyzują z Kramariciem. Jako jedyny z Vatrenich wyraźnie odciął się od budzącego odrazę Mamicia. Pomimo kłód rzucanych pod nogi i kilku straconych lat, zrobił karierę, przebił się do reprezentacji i zapewnił Chorwatom awans na MŚ 2018 (dwa gole z Ukrainą). Na samym turnieju strzelił kluczową, wyrównującą bramkę w ćwierćfinale z Rosjanami. Kibice szanują go jednak głównie za niezłomność i stanowczość. Takim poważaniem - poza boiskiem - nie cieszą się ani Luka Modrić, ani Dejan Lovren czy ktokolwiek z piłkarzy związanych kiedyś z Zagrzebiem.

Zwłaszcza ten pierwszy nabroił. Mamicia dopadła ręka sprawiedliwości i usłyszał zarzuty przywłaszczenia sporej sumy z transferów. Najpoważniejsze oskarżenie dotyczyło szwindli przy transferze Modricia do Tottenhamu. Luka najpierw pogrążył oszusta, a potem wycofał wszystkie zeznania, zasłaniał się niepamięcią i wpływem prokuratora. Otóż pierwotnie przyznał, że dopiero po zmianie barw klubowych parafował klauzulę o przekazaniu części kwoty na rzecz Mamicia i jego bandy. Połowa pieniędzy trafiła na konto Modricia, piłkarz stopniowo wypłacał gotówkę i przekazywał ją despotycznemu prezesowi. W ten sposób wyprowadził ponad 8 mln euro i gang uniknął płacenia podatków. Teraz twierdzi, że nic nie pamięta.

W czerwcu Mamicia i tak skazano na 6,5 roku za kratkami (choć jako obywatel Bośni ukrywa się w Medjugorje), a lider Chorwatów wystawił się na pośmiewisko. Kibice nie szczędzą mu uszczypliwości i krytyki, kraj zalały graffiti i napisy typu "Luka, kiedyś sobie przypomnisz". Modrić broni się na boisku, w czasie spotkań fani zapominają o kłamstwach. Kramarić nic nie musi. On już wygrał wieczny respekt u rodaków.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Serce za Chorwacją, rozum za Francją. "Francuzi mają fundamenty, mają z czego wybierać"
Czy Chorwaci zostaną mistrzami świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×