Mundial 2018. Francja – Chorwacja. Wielki rewanż za "czarnucha z Gwadelupy"

Getty Images / Stu Forster / Na zdjęciu: Lilian Thuram
Getty Images / Stu Forster / Na zdjęciu: Lilian Thuram

"Jak się nazywam? Co ja tu robię?". Tak brzmiała pierwsza reakcja Liliana Thurama na jego dwa gole w półfinale mundialu. Rywalem 20 lat temu - tak jak w niedzielę - reprezentanci Chorwacji.

Na wspomnienie jego nazwiska rodacy Modricia oraz Rakiticia wciąż dostają białej gorączki.

Marcel Desailly próbował podejść do swojego kolegi z bloku obrony. Tak samo jak selekcjoner Aime Jacquet, który krzyczał w kierunku Thurama: - Chłopie jesteśmy w finale mistrzostw świata. Piłkarz jednak nie wiedział co się właśnie stało. Spytał jedynie: "Znamy się?". Jacquet kiwnął głową więc Lilian spytał: "Ale o jakim finale ty mówisz?". Jak wspominał sam zawodnik: - Wciąż nie wiem co się wtedy zdarzyło. Przez te 20 lat próbuje ułożyć swoje myśli, ale po prostu nie potrafię.

Piłkarz pochodzący z Gwadelupy właśnie stał się bohaterem całej Francji. Stoper, który aby grać na mundialu we własnym kraju, zgodził się (ale niechętnie) na rolę prawego obrońcy, strzelił dwa gole w półfinale mistrzostw przeciwko Chorwatom. Aby pokazać jak unikalne było to wydarzenie, wystarczy wspomnieć, iż Thuram rozegrał dla reprezentacji rekordowe 142 spotkania. Nigdy później oraz wcześniej nie strzelił jednak w koszulce z Kogutem na piersi choćby bramki.

Miało go tam nie być

Ówczesny prezydent kraju Jacques Chirac odważył się nawet powiedzieć po ostatnim gwizdku, że dzięki Thuramowi "Francja doświadczyła najpiękniejszego dnia w historii swojego sportu". - Przecież ja nawet nie umiałem zdobyć gola na treningu, a co dopiero w tak ważnym meczu - odpowiadał były zawodnik Juventusu oraz Barcelony. Awans do półfinału turnieju był w końcu uznawany za wielki sukces całej Francji. Mecz z Chorwatami przedstawiano w "L’Equipe" jako - oprócz wojen - najważniejszą bitwę w nowożytnych dziejach państwa. Zwłaszcza, iż mundial po raz drugi w historii odbywał się właśnie nad Loarą.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Każdy chce być Chorwatem. "Ludzie zakochali się w ich reprezentacji"

Pierwszy taki przypadek miał miejsce 60 lat wcześniej kiedy to "Trójkolorowi" odpadli w ćwierćfinale przeciwko Włochom: - Nikt nie spodziewał się od nas lepszego wyniku. Kiedy jednak doszliśmy już do półfinału to otworzyła się przed nami furtka. Naprawdę poczuliśmy, że możemy stworzyć historię. Udało się - wspomina z uśmiechem na ustach sam Thuram, który parę dni później podniósł trofeum po finałowym starciu przeciwko Brazylii (3:0).

Mało brakowało aby piłkarz w tamtym spotkaniu oraz przeciwko Chorwatom w ogóle nie pojawił się na murawie Stade de France. Przed rozpoczęciem turnieju polityk Jean-Marie Le Pen wygłosił oświadczenie, iż "w kadrze jest za wielu czarnych zawodników". Wielu rodaków poparło jego opinię. Thuram, który trafił do Francji jako 9-letni chłopak z Gwadelupy, okazał się jednym z głównych obiektów krytyki. Piłkarz chciał wtedy nawet zrezygnować z gry w kadrze.

Ostatecznie odwiodła go od tego pomysłu mama. Zamiast strajku, Thuram pokazał duszę walczaka z jakiej znali go kibice. Postanowił nie kryć się po ścianach, tylko sam odpowiedział na zarzuty. I to przed kamerami: - Fabien Barthez nie stoi u nas na bramce bo jest biały. Ja też nie gram tutaj z tego powodu, że jestem czarny. Wybrano nas tylko dlatego, że jesteśmy Francuzami - opowiedział Thuram przed meczem otwarcia czym rozwścieczył połowę kraju, która sympatyzowała z Le Pen. Każde zgubienie krycia czy jego nieudane podanie było od tego momentu poddawane dogłębnej krytyce.

"Czarnuch" wrócił

Thuram rozpoczął więc półfinałowe starcie z Chorwacją jako obiekt nienawiści. Zwłaszcza, gdy tuż po rozpoczęciu drugiej połowy zdrzemnął się oraz nie przykrył linii spalonego. Późniejszy król strzelców mistrzostw sprzed 20 lat Davor Suker skorzystał z błędu i skierował piłkę do siatki. Na telebimie Stade de France widniał wynik 0:1, a francuskie telewizje znalazły nagrania gdzie biegnący po prawej stronie boiska Thuram usłyszał od swoich "kibiców": "Ty zasrany czarnuchu. Wracaj skąd przyszedłeś".

Po paru sekundach od tego wydarzenia Lilian trafił do bramki Chorwatów po raz pierwszy: - Byłem już wtedy w transie. Nawet nie wiedziałem co dzieje się obok mnie. Od tamtego dnia piłkarz stał się nad Sekwaną bohaterem narodowym. Wręczono mu medal "Legion Honoru" czyli najwyższe cywilne odznaczenie w kraju. Gdy Lilian ośmielił się ponadto skrytykować (jeszcze) kandydata na prezydenta kraju Nicolasa Sarkozy’ego o poszerzanie podziałów między imigrantami a rdzennymi Francuzami, słuchał go cały kraj.

W 2008 roku u ówczesnego zawodnika Barcelony wykryto jednak chorobę serca. Thuram nie chciał, ale musiał zakończyć karierę piłkarska. W geście uhonorowania jego kariery przejście na emeryturę piłkarz ogłosił tam gdzie - jak sam mówi - "stał się kimś więcej niż czarnym z Gwadelupy", czyli w loży honorowej Stade de France. W końcu nikt poza Thuramem nie wprowadził wcześniej reprezentacji Francji do wielkiego finału mistrzostw świata. Aż do wtorku i wygranej nad Belgami (1:0) nikt również nie powtórzył tego osiągnięcia.

Strzelcem jedynej bramki w ostatnim starciu "Trójkolorowych" był Samuel Umtiti. Również obrońca. Pierwsze pytanie jakie usłyszał od francuskich dziennikarzy: "Stoper, półfinał, Francja. Dobry znak?": - Mam taką nadzieję - odpowiedział z uśmiechem na ustach zawodnik Barcelony: - Ja już nie - wyznał po półfinale chorwacki selekcjoner Zlatko Dalić, po czym dodał: - Thuram? Już nie mogę o nim słuchać. Od 20 lat jego nazwisko nie schodziło z ust moich rodaków.

Tamtejszy związek piłkarski pytał nawet przed niedzielnym finale na Twitterze: "Czy w składzie Francuzów znajdzie się na mecz Lilian Thuram?". Nie musi bo jak mówi sam 46-latek: "Każdy z zawodników może doświadczyć tzw. momentu Milesa Davisa.  Dlaczego tak to nazywam? Piłkarze mogą być równie natchnieni jak ten wielki artysta jazzowy. Muszą jednak zgrać ciało i umysł w jedność. Ja doświadczyłem tego tylko raz. Właśnie podczas meczu z Chorwacją".


Jeśli komuś uda się osiągnąć w niedzielę na Łużnikach "moment Davisa" to przejdzie do historii futbolu równie mocno co Lilian Thuram 20 lat temu. Początek finału mistrzostw świata o godzinie 17.


 

Komentarze (0)