W tym artykule dowiesz się o:
[b]
Kałuża postawił na szybszy pociąg[/b]
1938: Wągrowiec
Do pierwszego mundialu w swojej historii Polacy przygotowywali się w Wielkopolsce. Tę miejscowość polecał PZPN-owi ówczesny asystent w sztabie kadry, Marian Spoida. Głównym atutem obiektu miała być nawierzchnia oraz... o kilka godzin krótsza podróż na mundial do Francji właśnie stąd niż z centrum kraju.
Argumenty poznaniaka, który podczas II Wojny Światowej zginął w Katyniu, przekonały działaczy. Podopieczni Józefa Kałuży przez sześć dni trenowali w pocie czoła, a siódmego wsiedli do pociągu, którym pojechali prosto do Strasbourga na swoje historyczne mistrzostwa świata. Tam rozegrali słynny mecz 1/8 finału z Brazylią, niestety przegrany 5:6.
Nieustająca ulewa drogą do sukcesu
1974: Zakopane
Mistrzostwa w Niemczech (3. miejsce Polski) dały nieśmiertelność bohaterom tamtego mundialu, to wtedy narodziła się - uzasadniona zresztą - legenda Orłów Kazimierza Górskiego. Wyjazd na turniej poprzedził obóz w Zakopanem. Polacy trenowali tam trzy tygodnie. Jak potem wspominali piłkarze, był to bardzo ciężki okres. W regeneracji organizmu pomagały im jednak obowiązkowe kąpiele w siarkowych ciepłych źródłach przy zboczach Antałówki.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Jakub Błaszczykowski dla WP SportoweFakty: Nie mogłem wstać z łóżka bez tabletek. Nie myślałem nawet o treningu
Przez niemal całe zgrupowanie bardzo zawodnikom doskwierała pogoda. Jak wspominał bowiem Stefan Grzegorczyk w książce "Droga do medalu", deszcz praktycznie nie przestawał padać. Doszło nawet do tego, że pewnego dnia piłkarze w ogóle nie mogli wyjść na zewnątrz. Wszyscy... poza Henrykiem Kasperczakiem, który akurat zdawał egzaminy na AWF-ie.
[b]
Obrońcy Gmocha spali w namiotach[/b]
1978: Warszawa/Rembertów
Cztery lata po sukcesie Orłów Górskiego Polacy mieli apetyty na jeszcze lepszy wynik w mistrzostwach świata. Według wielu ekspertów Jacek Gmoch miał bowiem do dyspozycji najlepszą reprezentację w naszej historii. "Bankier" przygotowywał kadrę w Rembertowie, chociaż na miejsce zamieszkania wybrał stołeczny hotel "Solec". Jak wspominał Andrzej Iwan w książce "Spalony", selekcjoner-perfekcjonista obliczył podobno, że taka sama odległość będzie do pokonania na mundialu w Argentynie z hotelu na stadion.
Piłkarze do dzisiaj ze śmiechem wspominają niektóre metody trenera. Wszyscy musieli wypełnić testy psychologiczne, a najwięcej dziwnych zadań dostawali obrońcy. Oni przez cztery noce zmuszeni byli spać w namiotach na boisku treningowym, zaś o szóstej rano budzono ich i prowadzono pod zimny prysznic. W ten sposób mieli przygotować w sobie odwagę i odporność. Wyszło średnio, bo Biało-Czerwoni odpadli w drugiej fazie grupowej.
[b]
Strzelające wojsko i ucieczka bramkarza [/b]
1982: Wisła i Murrhardt
Przed drugim w naszej historii medalowym mundialem, przygotowania podzielono na dwa etapy. Najpierw było kilkudniowe zgrupowanie wytrzymałościowe w Wiśle. Jak głosi legenda, Antoni Piechniczek musiał każdorazowo zgłaszać podbiegi na Stożek, by Wojsko Ochrony Pogranicza przypadkowo nie zastrzeliło jednego z jego podopiecznych. W Polsce szalał bowiem akurat stan wojenny.
Drugą część zaplanowano w dobrze znanym nam ośrodku "Sonne Post" w Niemczech, gdzie Polacy przebywali podczas mistrzostw osiem lat wcześniej. Selekcjoner chciał zapewne odciąć zawodników od sytuacji w kraju. W drodze planowano zorganizować kilka spotkań towarzyskich we Francji, ale z powodu polityki nikt nie chciał z nami grać. Wyjazd poskutkował natomiast stratą jednego z bramkarzy. Już u naszych zachodnich sąsiadów postanowił bowiem uciec Jacek Jarecki, który dołączył do przebywającej tam wcześniej dziewczyny.
[b]
Piechniczek nie dał odpocząć[/b]
1986: Scheidegg
Przed swoim drugim mundialem Piechniczek znowu zabrał podopiecznych do Niemiec. Na ośrodek wybrano alpejskie Scheidegg, gdzie zawodnicy mieli do dyspozycji świetne warunki. Problemem była jednak atmosfera w zespole, która nie należała do wymarzonych.
Zgrupowanie zaczęło się już kilkanaście godzin po zakończeniu sezonu ligowego. Mimo to treningi były bardzo ciężkie, co nie podobało się kilku reprezentantom. Narzekali na brak możliwości odpowiedniej regeneracji, czym później m.in. tłumaczono odpadnięcie z turnieju w Meksyku już w 1/8 finału.
[b]
Brak "Ajwena" zepsuł atmosferę [/b]
2002: Barsinghausen
Niemcy były także bazą Polaków przed powrotem na MŚ po 16 latach nieobecności. Ośrodek wybrano po odrzuceniu kilku innych. Jerzy Engel bardzo chwalił warunki, które zastał na miejscu. "Kiedy trening miał być zamknięty dla oglądających, nikt nie miał szans zobaczenia nas. Mieliśmy kilka boisk do wyboru i sami decydowaliśmy, które z nich wybieramy" - pisał w książce "Prosta gra".
Selekcjoner dobrał jednak zbyt duże obciążenia, co według wielu ekspertów, poskutkowało "zajechaniem" podopiecznych. Problemem był też brak dobrej atmosfery. Piłkarze nie zgadzali się z pominięciem Tomasza Iwana, który przyjaźnił się z większością powołanych. Poprosili trenera nawet o spotkanie w tej sprawie, ale jego wyjaśnienia niewiele pomogły. Ostatecznie mundial w Azji zakończył się już na rundzie grupowej.
[b]
Bez żartów u Janasa[/b]
2006: Wronki i Bad Ragaz
Paweł Janas rozpoczął od zgrupowania w ukochanych Wronkach, gdzie kadrowicze trenowali przez kilka dni. Ostatniego pokonali w meczu towarzyskim Wyspy Owcze (4:0), a kilkanaście godzin później selekcjoner wybrał skład na turniej.
Na kolejny obóz w szwajcarskim Bad Ragaz piłkarze stawili się w słabych humorach, niezadowoleni z nieobecności Jerzego Dudka czy Tomasza Frankowskiego. Brakowało żartów, widoczne było zaś ogólne przemęczenie. Niemal codziennie odbywały się dwa treningi: przedpołudniowy i popołudniowy (zamknięty). Na koniec reprezentacja rozbiła w sparingu miejscowy zespół i pojechała do Niemiec, gdzie jako pierwsza musiała pakować walizki, po raz kolejny odpadając w grupie.
Nawałka postawił na sprawdzone metody 2018: Arłamów
Podobnie jak przed udanym dla nas Euro 2016, Adam Nawałka postawił na przygotowania w Bieszczadach. W czwartek, 7 czerwca reprezentacja zakończy kilkudniowe zgrupowanie. Jaki wynik da ono w Rosji? Przekonamy się niebawem...