Pierwszy turniej o mistrzostwo świata w piłce nożnej rozegrano w 1930 roku. Z okazji stulecia uzyskania niepodległości FIFA jego organizację powierzyła Urugwajowi. Gospodarze w stawce 13 zespołów okazali się bezkonkurencyjni, choć początek w ich wykonaniu był raczej niemrawy. Na inaugurację zaledwie 1:0 pokonali bowiem Peru, które wcześniej uległo 1:3 Rumunii. W swoim drugim (a zarazem ostatnim) meczu grupowym rywala z Europy potraktowali już znacznie poważniej, zwyciężając przekonująco 4:0. Następnie w półfinale zdemolowali Jugosławię 6:1. Ich ostatni przeciwnik, czyli Argentyna, do meczu o tytuł doszedł w równie imponującym stylu. W decydującym starciu potrafił napędzić nawet stracha gospodarzom, prowadząc do przerwy 2:1, ale w drugiej części spotkania na 3 gole Urugwaju nie był w stanie odpowiedzieć ani razu.
[ad=rectangle]
Cztery lata później mundial pierwszy raz rozegrano na Starym Kontynencie. We Włoszech wystartowało 16 zespołów (zabrakło obrońcy tytułu), które walkę rozpoczęły w 1/8 finału. Gospodarze znakomicie rozpoczęli turniej, pokonując aż 7:1 reprezentację Stanów Zjednoczonych. Później było już jednak dużo trudniej. W ćwierćfinale z Hiszpanią rozstrzygnięcia nie przyniosła dogrywka, więc dzień później odbyć musiało się dodatkowe spotkanie. Wtedy Squadra Azzurra zwyciężyła minimalnie 1:0. Taki sam wynik uzyskała w meczu decydującym o awansie do finału, pokonując Austrię. Do ogrania Czechosłowacji w spotkaniu o wszystko Włosi potrzebowali dogrywki. Cel jednak osiągnęli, powtarzając tym samym wyczyn Urugwaju sprzed czterech lat.
Na kolejny mundialowy triumf gospodarzy czekać trzeba było aż 32 lata! Przed własną publicznością po mistrzostwa świata w 1966 roku sięgnęli Anglicy, którzy na inaugurację turnieju zaledwie bezbramkowo zremisowali z Urugwajem. Po wygraniu swojej grupy, w drodze do wielkiego finału Duma Albionu była minimalnie lepsza od Argentyny i Portugalii z Eusebio w składzie. Spotkanie o tytuł, w którym rywalem gospodarzy była reprezentacja Republiki Federalnej Niemiec, do dziś uchodzi za jeden z najdramatyczniejszych meczów w mundialowej historii. Franz Beckenbauer i spółka wyszli na prowadzenie w 12. minucie, by później stracić dwa gole i wyrównać dopiero minutę przed końcem regulaminowego czasu. Największy dramat rozegrał się jednak w dogrywce, gdy jedenaście minut po wznowieniu gry po strzale Geoffa Hursta piłka odbiła się od poprzeczki i spadła bardzo blisko linii bramkowej. Główny arbiter spotkania po konsultacjach z sędzią linowym uznał bardzo kontrowersyjną bramkę, z czym Niemcy długo nie mogli się pogodzić. Gol ten po latach wciąż budzi spore dyskusje. Ostatecznie gospodarze dorzucili jeszcze jedną bramkę tuż przed końcowym gwizdkiem i wygrali finał 4:2. Puchar wręczyła im sama króla Elżbieta II.
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
Niemcy na występ w kolejnym finale mistrzostw świata nie czekali zbyt długo. Osiem lat później, w 1974 roku, na własnym terenie zdołali sięgnąć po trofeum, mimo że w pierwszej fazie grupowej przegrali z NRD, a w drugiej, w pamiętnym meczu na wodzie, mieli olbrzymie problemy z pokonaniem reprezentacji Polski. Ostatecznie awansowali jednak do finału w Monachium, gdzie na oczach 75 tysięcy widzów pokonali 2:1 Holandię, którą reprezentowali tacy piłkarze jak: Johan Cruyff czy Johan Neeskens.
Oranje następną okazję, by wznieść puchar za mistrzostwo świata mieli już za 4 lata. Na mundialu w Argentynie w decydującym starciu ponownie jednak trafili na gospodarzy i znów zadowolić musieli się drugiem miejscem na podium. Albicelestes koszmarnie rozpoczęli turniej, przegrywając w swoim pierwszym meczu z Włochami. W drugiej rundzie grupowej szło im już dużo lepiej (2:0 z Polską, 0:0 z Brazylią i 6:0 z Peru), ale do finału awansowali tylko dzięki lepszemu bilansowi bramek niż Canarinhos. Spotkanie z Holandią Argentyńczycy rozstrzygnęli na swoją korzyść dopiero do dogrywce, dzięki bramkom Daniela Bertoniego i Mario Kempesa.
Następny triumf gospodarzy na mundialu odnotowano dopiero w 1998 roku. W stawce 32 zespołów bezkonkurencyjna okazała się Francja Aime Jacqueta. Trójkolorowi swoją grupę wygrali w cuglach (bilans bramek 9:1), ale faza pucharowa okazała się drogą przez mękę. Paragwaj uległ dopiero do dogrywce, a w ćwierćfinale jeszcze bardziej zaciekły opór stawiali Włosi, odpadając dopiero po konkursie rzutów karnych. O awans do finału Francuzi zagrali z rewelacją turnieju - Chorwacją. Na gola zdobytego zaraz po przerwie przez Davora Sukera dwukrotnie odpowiedział wtedy obrońca gospodarzy Lilian Thuram i to jego zespół stanął do walki o mistrzostwo świata. Decydujące starcie z Brazylią było już popisem Zinedine'a Zidane'a, który na Stade de France w Saint-Denis strzelił dwie bramki. Wynik na 3:0 w 90. minucie spotkania ustalił Emmanuel Petit.
Francuski mundial był ostatnim, na którym triumfowali gospodarze. W 2006 roku blisko dokonania tej sztuki byli Niemcy, ale w niezwykle emocjonującym półfinale po dogrywce ulegli Włochom i zadowolić musieli się trzecią lokatą.
W dziewiętnastu dotychczas rozegranych turniejach o mistrzostwo świata organizatorzy wygrywali sześciokrotnie. Statystycznie rzecz biorąc gospodarz zwyciężał więc niemal co trzeci mundial (ok 32%). Do grona ekip, które sięgały po puchar na własnym terenie bardzo chce dołączyć Brazylia, która uchodzi za jednego z głównych faworytów rozpoczynających się 12 czerwca w Sao Paulo zawodów. Canarinhos muszą jednak uważać, gdyż aż ośmiokrotnie gospodarz kończył mundial poza podium (choć na ogół były to niżej notowane reprezentacje jak: Meksyk, Stany Zjednoczone czy Republika Południowej Afryki).
Kraj Kawy gościł już raz mundial, ale w 1950 roku miejscowi piłkarze zadowolić musieli się drugim miejscem, mimo że do końcowego triumfu brakowało im bardzo niewiele. Wtedy bowiem o końcowej klasyfikacji decydowały mecze rundy finałowej rozgrywanej systemem "każdy z każdym". Wyniki ułożyły się tak, że w ostatnim spotkaniu Brazylijczykom wystarczył remis z Urugwajem, by zostać pierwszy raz w historii mistrzami świata. Canarinhos prowadzili już nawet 1:0, ale dali wbić sobie dwie bramki i na oczach prawie 200 tysięcy fanów musieli przełknąć gorycz porażki.
W 2014 roku na pewno łatwo nie będzie, bo o ile w fazie grupowej rywale reprezentacji Brazylii nie wydają się być wymagający, o tyle już w kolejnej rundzie gospodarze trafią najprawdopodobniej na kogoś z dwójki Holandia - Hiszpania. Któryś z wielkich faworytów turnieju pożegna się więc z nim już na etapie 1/8 finału. Czy tym razem gospodarzom sprzyjać będzie los?