Reprezentacja Kolumbii po odniesieniu czterech przekonujących zwycięstw musiała przełknąć gorycz porażki. Los Cafeteros dzielnie walczyli z Brazylijczykami, zdołali zdobyć gola kontaktowego, jednak na więcej nie starczyło im czasu i sił. - Oceniając cały nasz występ na mundialu, na którym przecież przez wiele lat nas nie było, musimy być bardzo zadowoleni. Pokazaliśmy światu uzdolnionych zawodników i świetny team spirit. Nie przyjechaliśmy tutaj dla samego uczestnictwa - tłumaczy Jose Pekerman, przypominając, że Kolumbijczycy poprzednio występowali w mistrzostwach świata w 1998 roku.
[ad=rectangle]
- Brazylia musiała z nami wygrać i od początku wykazywała ogromną determinację oraz zaangażowanie. Szybko zdobyty gol okazał się decydujący i ustawił spotkanie. Canarinhos mogli zacząć grać spokojniej, a to tylko im pomogło. My natomiast straciliśmy rytm i byliśmy wyraźnie zaskoczeni tak szybką utratą bramki - analizuje Argentyńczyk. - Nie zmienia to jednak faktu, że także rozegraliśmy niezłe zawody, zabrakło nam tylko nieco równowagi - dodaje.
Kolejnego gola zdobył James Rodriguez, który kończy przygodę z mundialem z sześcioma trafieniami i ma spore szanse, by wywalczyć koronę króla strzelców. Zawodnik AS Monaco z pewnością jest największym objawieniem turnieju.
- Praca, którą wykonał James, była fantastyczna. Oczekiwaliśmy już od dłuższego czasu, że jego gwiazda zabłyśnie, ponieważ ma ogromny talent i wielkie ambicje. Liczył, iż ponownie pokaże, na co go stać i zwyciężymy. Próbowałem go uspokajać, ponieważ i tak zasłużył na ogromne brawa. Nie mam wątpliwości, że przed nim świetlana przyszłość - zostanie jednym z najlepszych na świecie - prognozuje Pekerman.