Reprezentacja Kostaryki to bez wątpienia największe pozytywne zaskoczenie mistrzostw świata. Skazywani na pożarcie piłkarze ze strefy CONCACAF pokonali Urugwaj (3:1), Włochy (1:0), następnie zremisowali z Anglią (0:0) i po serii rzutów karnych uporali się z Grecją (1:1, k. 5:3). Także w konfrontacji z Holandią nie dali się pokonać ani w regulaminowym czasie, ani w dogrywce. Dopiero jedenastki były lepiej egzekwowane przez Pomarańczowych.
- Jesteśmy szczęśliwi i bardzo dumni. Oczywiście porażka i brak awansu bolą, ale trzeba pamiętać, że w 1/8 finału to my przeszliśmy dalej dzięki rzutom karnym, więc teraz powinniśmy zaakceptować, iż w taki sam sposób zostaliśmy pokonani - analizuje Jorge Luis Pinto.
[ad=rectangle]
- Powiedziałem piłkarzom, że nie tylko ja jestem z nich dumny, ale cała Kostaryka. Daliśmy z siebie wszystko na boisku i stawiliśmy czoła wszystkim gigantom, z którymi się mierzyliśmy, w tym Włochom, Anglii i Holandii. Potrafiliśmy grać na takim samym poziomie jak oni - cieszy się Kolumbijczyk.
W ocenie Pinto Kostarykanom w zwycięstwie przeszkodził sędzia Rawszan Irmatow. - Nie dostaliśmy rzutu karnego z Włochami i ta sama historia powtórzyła się przeciwko Grecji. Tym razem arbiter nie podyktował dla nas aż dwóch jedenastek, które nam się należały. To były poważne błędy, które FIFA powinna przeanalizować. Myślę przy tym, że nasze dobre wyniki wiele osób denerwowały - tłumaczy.
Bez wątpienia najkorzystniej wśród reprezentantów Kostaryki na mundialu w Brazylii wypadł Keylor Navas. - Sądzę, że to najlepszy bramkarz tych mistrzostw. Jeśli chodzi o całą drużynę, to ma przed sobą wspaniałą przyszłość. Wszak opuszczamy turniej bez ani jednej porażki poniesionej w trakcie gry - przyznaje.