W piątek drzwi z napisem "Rosja 2018" z wielkim impetem wyważył on. Chociaż tym razem koszulki się nie zgadzały, Cristiano Ronaldo po królewsku przywitał się z mistrzostwami świata. Na opisywanie jego zagrań brakowało słów a komentatorzy na stadionie w Soczi musieli kupować samogłoski.
Po trzech golach Portugalczyka czekano na odpowiedź jednego jedynego, który dorównuje mu umiejętnościami. Jego fani nie mieli wątpliwości, że riposta będzie zdecydowana i to Leo Messi udowodni, że jest najlepszy. Koniec, kropka.
Występ przeciwko Islandii okazał się jednak jego koszmarem. Gwiazdor Barcelony dwoił się i troił, rozgrywał, dryblował, strzelał z każdej pozycji, jednak przeciwko świetnie zorganizowanym rywalom nie był w stanie wiele zdziałać. Podobnie jak koledzy, bezradni w starciu z silnymi i zdyscyplinowanymi przeciwnikami.
Gdy jednak w drugiej połowie Szymon Marciniak podyktował rzut karny, wierni spod znaku kościoła im. Messiego odetchnęli. Na krótko. Sygnalizowane uderzenie obronił Halldorsson a końcowy gwizdek brzmiał jak wyrok. Niczym ostatnia komenda bokserskiego sędziego po wyliczeniu przegranego.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Kościół Ronaldo i kościół Messiego. Terlecki: "Codziennie słyszę to pytanie"
Bo pierwsze starcie Leo Messi przegrał z Cristiano Ronaldo w sposób bezdyskusyjny. Portugalczyk strzelił trzy gole, ale co najważniejsze, stanął na wysokości zadania w najważniejszym momencie meczu z Hiszpanią. Gdy do końca pozostawały sekundy, podszedł do piłki i dał swojej drużynie remis. Messi zawiódł.
Dzisiaj na jego usprawiedliwienie można zapisać tylko fakt, że oprócz jednej udanej akcji Sergio Aguero, żaden z jego partnerów nie kwapił się do wzięcia odpowiedzialności na własne barki. Nic nowego, to samo widzieliśmy podczas eliminacji.
Dla milionów kibiców był, jest i będzie wielki. Jeden nieudany występ tego nie zmieni. Zwłaszcza dla Argentyńczyków, których sam na plecach wprowadził na turniej. Bez jego indywidualnych umiejętności Albicelestes doznaliby koszmarnego upokorzenia i mistrzostwa świata oglądaliby przed telewizorami.
Ale w wizerunkowym pojedynku po pierwszej kolejce mistrzostw świata wynik jest jeden - nokaut.