Wszystko wydarzyło się kilka sekund po starcie. Rasmus Windingstad zdążył już nabrać sporej prędkości, gdy na trasie ujrzał czterech mężczyzn, ubranych w czerwone stroje. Ci z łopatami pracowali przy torze zjazdowym, całkowicie go blokując.
Na szczęście norweski zawodnik szybko zareagował i wyhamował, by nie uderzyć w obsługę techniczną. W innym wypadku moglibyśmy być świadkami ogromnej tragedii.
Czytaj także: Mikaela Shiffrin podjęła ważną decyzję. Amerykanka nie wystartuje w najbliższej konkurencji MŚ
- Na moje oko jechałem już jakieś 100 kilometrów na godzinę. Na szczęście dostrzegłem tych mężczyzn i wyhamowałem, ale strach pomyśleć co by było, gdyby akurat pracowali trochę niżej. To mogło się naprawdę źle skończyć - komentuje Windingstad dla norweskiej telewizji TV2.
@Are2019 The communication between the downhill training‘s direction and the slope workers was down today during the trial of Norway‘s Rasmuss Windingstad, who luckily saw the 4 people working on the slope. What an incredible luck !! #aare2019 pic.twitter.com/4vdj3sr77d
— Marc Nager (@marc_nager) 7 lutego 2019
Nic dziwnego, że po przerwaniu swojego zjazdu Norweg był wściekły. Podjechał zresztą do mężczyzn. Co powiedział? Tego nie wiemy. Możemy się jedynie domyślać, że nikomu nie było do śmiechu.
Czytaj także: Alpejskie MŚ: pierwsze złoto Dominika Parisa. Dwóch zawodników ze srebrnym medalem
- Byłem jednocześnie wściekły i zszokowany. Taka sytuacja nigdy nie powinna się wydarzyć i wierzę, że do takiego incydentu już w przyszłości nie dojdzie. Teraz wszyscy mieliśmy szczęście, że nic się nie stało - mówi sportowiec.
ZOBACZ WIDEO: Spięcia z Adamem Małyszem? Były pilot miał na nie sposób