Legia Warszawa zremisowała 2:2 (0:0) z Jagiellonią Białystok w wyjazdowym meczu 33. kolejki PKO Ekstraklasy. - Kolejny remis tutaj. To już dla nas chyba tradycja, bo to już trzecie lub czwarte takie spotkanie. Niemniej szanujemy ten punkt - nie krył trener Aleksandar Vuković podczas konferencji prasowej.
- Myślę, że to starcie mogło się podobać kibicom. Szczególnie w drugiej połowie. W pierwszej części nie spodziewaliśmy się, że rywale będą tak defensywnie nastawieni. Mieliśmy wówczas problemy aby zbudować coś z ataku pozycyjnego. Josue był kryty indywidualnie na całym boisku, jedynie Paweł Wszołek miał stuprocentową okazję. Dopiero po przerwie zaczęło się więcej dziać - dodał 42-latek.
Legia miała szczególnie duże problemy po rzutach rożnych wykonywanych przez Jagiellonię. Zresztą tak też straciła pierwszego gola. - Stałe fragmenty gry to nasza bolączka z ostatnich kilku meczów. Tracimy bramki po dośrodkowaniach, które wcześniej broniliśmy bardzo dobrze. To na pewno jest nasz minus - zauważył Vuković.
Nieco kontrowersji wzbudził rzut karny podyktowany dla Jagiellonii za lekki kontakt Jesusa Imaza z nogą piłkarza Legii, po którym padła jedna z bramek. Vuković miał tu jednak większe pretensje do swoich graczy niż sędziego. - Niepotrzebny faul. Nie obejrzałem jeszcze powtórek, więc nie chcę oceniać. Faktem jest jednak, że zawodnik był w trudnej pozycji do strzału. Tymczasem rywale dostali "jedenastkę", czyli znacznie większą szansę na gola - podkreślił.
- Jestem zadowolony, że moja drużyna potrafiła dwukrotnie odpowiedzieć na prowadzenie przeciwnika. Nie jest to łatwe, szczególnie że ten stadion był mocno zapełniony i doping bardzo głośny. Tutaj jednak dziękuję też naszym kibicom za obecność i wsparcie. Fajnie, że było to takie piłkarskie święto - uzupełnił Serb.
Legia dołącza do walki o napastnika
ZOBACZ WIDEO: Z Pierwszej Piłki #7: Kto zostanie mistrzem Polski, kto spadnie z Ekstraklasy?